
Najkrótszy miesiąc w roku okazał się … faktycznie niedługi. Albo czas w jakiś sposób przyspieszył, bo jeszcze niedawno pisałem podsumowanie stycznia, a tu już na horyzoncie marzec. I za moment początek wiosny, który na razie zwiastują nie bociany i pierwsze krokusy, ale coraz większa liczba nowości wydawniczych. Po chwili odpoczynku od nadmiaru premier, powoli wracamy do książkowego zawrotu głowy. I czasu niekończących się decyzji dotyczących wyboru kolejnej nowości do lektury ze świadomością, że niedawne premiery (nie)cierpliwie wciąż czekają na swoją kolej. Czy się doczekają? Czas pokaże.

W lutym przeczytałem dziesięć powieści, zrecenzowałem osiem. Przyznam, że trochę więcej czasu niż planowałem zajęła mi lektura Biblii jadowitego drzewa Barbary Kingsolver, ale to obszerna książka i jej recenzję przygotuję na początku marca.
A oto jak prezentują się lutowe lektury w recenzjach:
- Krucyfiks Chris Carter – zdecydowałem się powrócić do kolejnej serii kryminalnej, którą wyrywkowo czytałem kilka lat temu i początek jest całkiem udany;
- Dziewczyna z pokoju 12 Kathryn Croft – dawno niewidziana na polskim rynku wydawniczym autorka powróciła ze zgrabnym thrillerem psychologicznym;
- Dom nad jeziorem Kate Morton – dzięki wznowieniom powieści australijskiej autorki w Serii butikowej Wydawnictwa Albatros zdążyłem nadrobić jej twórczość, choć akurat w tej fabule dostrzegam pewną wtórność;
- Biuro skradzionych wspomnień Gaëlle Nohant – książka podejmuje ważny temat, ma dobre momenty, ale sposób, w jaki francuska autorka traktuje wątki historyczne dotyczące Polski, zdecydowanie nie przypadł mi do gustu;
- Biuro do spraw tajemnych Éric Fouassier – francuski kryminał retro z wątkami ezoterycznymi: dobra rozrywka, ale do ideału nieco brakuje;
- Płuca Pedro Gunnlaugur Garcia – kolejna warta uwagi powieść w Serii Dzieł Pisarzy Skandynawskich Wydawnictwa Poznańskiego; tym razem to ciekawie napisana saga rodzinna;
- Ja, ty, ona Sue Watson – solidny brytyjski thriller psychologiczny całkiem dobrze zadomowionej na polskim rynku wydawniczym autorki;
- Inwazja C.J. Sansom – to już piąta odsłona serii z Matthew Shardlake’m i wciąż na wysokim poziomie.

W lutym, aż sam się zdziwiłem, nie obejrzałem żadnego filmu – każdy wolny wieczór poświęciłem przede wszystkim lekturze, bo odniosłem wrażenie, że znów mam same zaległości. Oglądam za to seriale. Oprócz tych, które wymieniłem w styczniu, sięgam na nowe odcinki Głowy rodziny (Family Guy), zacząłem właśnie trzeci sezon Kronik Seinfelda (Seinfeld) – kojarzę go z telewizji sprzed lat – niby dobrze wspominam tę produkcję, a jednak chyba niektóre sitcomy niekoniecznie dobrze się starzeją, pewnie późniejsze sezony, których nie znam, ale planuję zobaczyć, będą nieco lepsze. Zobaczymy.

Zdecydowałem się dać drugą szansę serii HBO Biały Lotos i zacząłem oglądać ten serial od początku – chyba tym razem trafił na swój czas lepiej niż poprzednio, bo póki co, całkiem dobrze go odbieram. Śledzę także losy bohaterów Morderstwa w Äre na podstawie książek Viveki Sten, ale oceniam tę netfliksową produkcję jako co najwyżej przeciętną. Zobaczymy, czy i jakie seriale przyciągną moją uwagę w marcu.

Tak mniej więcej prezentował się luty w kontekście książek i seriali. Nie robię planów na marzec, zobaczę, czy aby nie dopadnie mnie wiosenne przesilenie, które skutecznie potrafi zredukować aktywność. Ale jest nadzieja w coraz dłuższych dniach i słonecznej pogodzie, która bardzo przyda się nawet takiemu miłośnikowi jesienno – zimowych wieczorów jak ja. Więc już teraz cieszmy się zbliżającą się pewnym krokiem kalendarzową wiosną.
Widzimy się na podsumowaniu marca!
