PODSUMOWANIE MIESIĄCA KWIECIEŃ 2025

Czas nie stoi w miejscu co oznacza, że na blogu pojawia się kolejne podsumowanie miesiąca. Kwiecień to wiosna w rozkwicie, także książkowo – to ten moment w ciągu roku, kiedy przybywa premier, od liczby których potrafi zakręcić się w głowie. Wydawnictwa kuszą atrakcyjnymi tytułami i nie mniej przyciągającymi wzrok okładkami oraz barwionymi brzegami, co do których najpierw nie byłem specjalnie przekonany, ale które ostatecznie przypadły mi do gustu.

Ale! Mam czasem wrażenie, że niezwykle atrakcyjna szata graficzna kolejnej książki niekoniecznie pokrywa się z jej wartością literacką, nierzadko także merytoryczną. A sama książka staje się modnym gadżetem do pokazania w mediach społecznościowych lub atrakcyjnym bibelotem na wystylizowanych pod Instagram regałach. Nie zmienia to faktu, że sam po takie wydania z niekłamaną przyjemnością sięgam.

W kwietniu przeczytałem jedenaście książek, zrecenzowałem osiem i znów część tekstów pojawi się w następnym miesiącu. A lista prezentuje się następująco:

  1. Była żona Ursula Parrot – momentami zabawna, chwilami już niekoniecznie obyczajowa opowieść o młodej rozwódce w Nowym Jorku lat 20. XX wieku – w dużej mierze autobiografia autorki;
  2. Nieznajoma z portretu Camille de Peretti – fikcyjna i przy okazji bardzo dobrze opowiedziana historia kryjąca się za tajemniczą przeszłością jednego z obrazów Gustava Klimta;
  3. Konsjerż Abby Corson – z opisu na okładce klasyczne cosy crime, w rzeczywistości dość przeciętny kryminał udający angielską literaturę detektywistyczną – mimo kilku udanych momentów, niestety, dość przeciętna lektura;
  4. Podejrzany X. Pochodnia zbrodni Keigo Higashino – wciąż rzadki na polskim rynku wydawniczym przykład japońskiego kryminału; ciekawie skonstruowana historia z finałem godnym tragedii greckiej, pierwszy to serii – ciekawe, czy wydawca zdecyduje się na publikację kolejnych części;
  5. Ostatnio widziane Adele Parks – trzeci thriller psychologiczny angielskiej autorki i pierwszy, który przeczytałem; solidna powieść rozrywkowa, może odrobinę za długa i z za bardzo jednak rozbudowanymi wątkami obyczajowymi;
  6. Zaledwie moment Liane Moriarty – nowa książka jednej z moich ulubionych pisarek: powieść zaczyna się jak thriller psychologiczny z wątkiem paranormalnym by w pewnym momencie skręcić w stronę ulubionych tematów pisarki – dla jej fanów pozycja obowiązkowa;
  7. Studium przypadku Graeme Macrae Burnet – zaskakują formą powieści szkatułkowej historia londyńskiego psychoterapeuty na tle swingującego miasta w latach 60. XX wieku – tak samo intrygująca, co mroczna opowieść o współczesnej psychologii;
  8. Pogłos Helga Flatland – kolejna bardzo dobra powieść w Serii Dzieł Pisarzy Skandynawskich i trzecia powieść norweskiej pisarki – rzecz o niszczycielskiej sile pożądania oraz szukania własnego szczęścia bez oglądania się na potencjalne ofiary.

W kwietniu niespecjalnie znalazłem czas na inne aktywności. Obejrzałem jeden film Rodzice kontra duch (Max), ale zdecydowanie odradzam jego seans: mimo obiecującego opisu fabuły i niezłej obsady, wyszło mało strawne danie oparte ma starych składnikach i bez większego pomysłu. Nie jest ani śmiesznie, ani strasznie, ale na pewno żenująco.

Skusiłem się na nowy serial Szklana kopuła (Netflix) ze scenariuszem Camilli Läckberg – liczyłem na solidny skandynawski kryminał noir, ale niestety – mocno się rozczarowałem. Serial do bólu eksploatuje wszystkie możliwe klisze, jest za długi i po prostu nudny. I piszę to ja, który w ocenach słowa nuda unika jak może. Momentami przyjemny dla oka (te widoki!), ale zasadniczo bardzo średni produkcyjniak z fabryki Netfliksa.

Na Netfliksie oglądam także Rezydencję, ale na razie mam za sobą trzy odcinki w stylu filmu Na noże – jest niby zabawnie, ale zasadniczo męcząco chaotycznie, jednak z oceną wstrzymam się do momentu, kiedy obejrzę całość. Poza tym kontynuuję Mamuśkę (Max) i wciąż dobrze się bawię, choć serial opiera się na gagach niespecjalnie wysokich lotów. Z przyjemnością natomiast śledzę dalsze losy bohaterek Hacks (Max) – ta produkcja na szczęście wciąż trzyma wysoki poziom i oby tak do końca sezonu. Oby nie ostatniego.

Od czasu do czasu wracam do kreskówek – ostatnio przyszła mi ochota, aby przypomnieć sobie, dlaczego podoba mi się Rick i Morty – chyba lubię przeszarżowany, mocno groteskowy humor tego serialu nieustannie balansującego na granicy dobrego smaku.

I to by było na tyle. Dziękuję za odwiedziny. Widzimy się na podsumowaniu maja!