
Listopad, czyli polska jesień w pełnym i mokrym rozkwicie to ten moment w roku, który zaskoczył mnie bardzo, jeśli chodzi o czytanie. W tym miesiącu udało mi się przeczytać czternaście książek; jedną kończę, więc doliczę ją do grudniowego podsumowania. Jest więc duża szansa, że uda mi się zrealizować tegoroczne wyzwanie Goodreads, czyli przeczytać sto tytułów. Dla mnie to zawsze spore zadanie, ponieważ o każdej z przeczytanych książek piszę tekst na bloga, co oczywiście wydłuża cały proces. Ale działam w tym trybie ponad dziesięciu lat; pozwalam sobie na chwile mniej intensywne i na czas, kiedy jedną książkę kończę a drugą zaczynam. Szkoda tylko, że pisanie o nich nie jest już takie proste, a na pewno zabiera sporo czasu …

Napisałem dwanaście recenzji, ale w listopadzie opublikowałem na blogu dziesięć. Tak prezentuje się ich lista, a tym samym spis lektur przedostatniego miesiąca roku:
- Żądło Paul Murray – bardzo udana powieść obyczajowa o rozpadzie pewnego małżeństwa opowiedziana z perspektywy czworga bohaterów – kto wie, czy nie jedna z najlepszych w tym roku,
- Dracula Bram Stoker – tej jesieni odświeżyłem sobie klasykę grozy, więc nie mogło zabraknąć lektury opowieści o wampirze; w mojej ocenie ta powieść wcale się nie starzeje,
- Nie ta córka Dandy Smith – nowe nazwisko wśród autorek i autorów thrillerów psychologicznych i całkiem udana powieść, co dobrze tej pisarce wróży na przyszłość,
- Tajemnicza historia w Styles Agatha Christie – od dawna planowałem ponowną lekturę powieści Królowej Kryminału i jest szansa, że wytrwam w tym postanowieniu i odświeżę sobie wszystkie jej książki – zaczynam od Poirota i panny Marple,
- Frankenstein Mary Shelley – kolejna z klasycznych powieści grozy z jesiennej listy literackich powrotów,
- Czarownictwo dla zbłąkanych dziewcząt Grady Hendrix – nietypowy (nie)horror amerykańskiego autora, czyli powieść zaskakująca i chyba nieco jednak mniej udana niż poprzednie dokonania autora Jak sprzedać nawiedzony dom,
- Morderstwo na plebanii Agatha Christie – słowo się rzekło, więc nie mogło w listopadzie zabraknąć pierwszej książki z panną Marple,
- The Cinnamon Bun Book Store Laurie Gilmore – druga część serii Dream Harbor; literatura gatunkowa pełnej krasie, czyli nie dla każdego; ta część jest nieco słabsza niż pierwszy tom, tutaj autorce chyba zabrakło pomysł na kontynuację (w pewnym sensie, bo książka ma nowych bohaterów),
- Holmes i Moriarty Gareth Rubin – nie zostałem fanem autora po lekturze Domu Klepsydry; teraz jest znacznie lepiej, ale i tak mam pewne wątpliwości co do tej fabuły, może to kwestia niechęci do czytania powieści z klasycznymi bohaterami spod pióra współczesnych twórców,
- Dziewczyna z kalendarza Sebastian Fitzek – pierwsze spotkanie z popularnym autorem, od lat obecnym także na polskim rynku wydawniczym i spore rozczarowanie – być może nie po drodze mi z jego stylem, być może trafiłem na słabszą powieść.

Listopadowa plucha służy spędzaniu długi wieczorów w domowym zaciszu, dlatego obok książek trochę też oglądałem, głównie seriali: Hewelisza (Netflix), skończyłem ostatni sezon Seksu w wielkim mieście (HBO), kontynuuję To: Witajcie w Derry (HBO) oraz po raz enty Przyjaciół (HBO) – z kolejnej powtórki został mi ostatni sezon. Szukam czegoś do oglądania z licznych nowości – na razie w oko wpadł mi serial Kocham LA (HBO), ale po trzech odcinkach wciąż trudno mi ocenić, czy jest warty oglądania, więc specjalnie nie polecam. Ale może się rozkręci?

Filmowo? Frankenstein (Netflix), Zniknięcia (HBO) oraz Państwo Rose (na Blu-ray) – wszystkie trzy całkiem w porządku, ale żaden nie zrobił na mnie piorunującego wrażenia, wbrew entuzjastycznym recenzjom. Trochę winię za ten stan ogólne przebodźcowanie nadmiarem, trochę jednak wolę słowo pisane i czytanie, które (wiadomo o tym nie od dziś) skutecznie potrafi wyciszyć. Ale z oglądania filmów i seriali nie rezygnuję – cały czas liczę, że trafię na perełkę, no i zawsze mogę sięgnąć po klasykę, która nie zawodzi.

I to by było na tyle. Dziękuję za odwiedziny. Widzimy się na podsumowaniu grudnia!

