RUTH WARE „DZIEWCZYNA Z KABINY NR 10”

Mam wrażenie, że pierwsze powieści Ruth Ware przeszły bez większego echa. Z pewnością to efekt słabej promocji autorki, ponieważ już ostatnie książki były szeroko komentowane, ale to zasługa nowego wydawnictwa, które przejęło publikowanie angielskiej pisarki w Polsce. W mojej ocenie Ware pisze nierówno, sam po lekturze debiutu W ciemnym, mrocznym lesie (tutaj) odpuściłem sobie kolejne, ale ponieważ lubię dawać autorkom/autorom drugą szansę, przeczytałem zarówno Pod kluczem (tutaj), jak i Śmierć pani Westaway (tutaj). Co prawda, nie wszystko w jej thrillerach psychologicznych przypadło mi do gustu, ale nadszedł czas, aby uzupełnić bibliografię Ware. Tym razem sięgnąłem po jej drugą powieść Dziewczyna z kabiny nr 10. To typowy przedstawiciel literatury rozrywkowej, thriller podkręcony motywami rodem z sensacji, irytująca główna bohaterka, ograniczona przestrzeń wydarzeń i całkiem wciągająca zagadka kryminalna. Może nie jest wybitnie, ale – koniec końców – zupełnie przyzwoicie.

Laura Blacklock, dziennikarka magazynu podróżniczego, dostaje propozycję popłynięcia w dziewiczy rejs po norweskich fiordach luksusowym statkiem wycieczkowym. Dziewczyna ma za sobą traumatyczne przeżycie i wyprawa w towarzystwie innych dziennikarzy oraz śmietanki towarzysko – biznesowej wydaje się być remedium na jej problemy. Jednak już pierwszej nocy Lo, jak nazywają ją bliscy i znajomi, jest mimowolnym świadkiem dramatycznych wydarzeń. Sęk w tym, że następnego dnia rano znikają wszelkie ślady zdarzenia, załoga oraz goście niczego nie zauważyli i nikt nie traktuje serio obaw dziennikarki. Blacklock decyduje się podjąć własne śledztwo, walcząc jednocześnie z demonami, które dały o sobie znać w klaustrofobicznej, choć luksusowej, przestrzeni statku. Determinacja zaprowadzi ją na skraj szaleństwa.

Dla czytelników sięgających regularnie po thrillery psychologiczne, powieść Ruth Ware może wydać się wtórna. Autorka bowiem sięga po sprawdzone chwyty i utarte schematy, podkręcając całość przerysowanym, mocno sensacyjnym finałem. Zdecydowała się na pierwszoosobową narrację z perspektywy dziennikarki, o której można napisać, że nie nie należy do zbyt stabilnych emocjonalnie postaci. To sprawia, że czytelnik, podobnie jak bohaterka, nie ma pewności, czy niektóre wydarzenia miały miejsce naprawdę, czy są wytworem wyobraźni zmęczonej alkoholem wymieszanym z lekami. Zamknięta przestrzeń butikowego statku wycieczkowego sprawia, że poczucie lęku i klaustrofobii udziela się nie tylko głównej bohaterce, ale także czytelnikom, a zachowanie oraz motywy postępowania pozostałych gości stawia pod znakiem zapytania. Zgodnie z regułami gatunku, każdy z nich ma coś do ukrycia i każdy może być odpowiedzialny za ewentualne wydarzenia z pamiętnej nocy. Autorka podrzuca mylne tropy, bawi się w insynuacje i stopniowo ujawnia niektóre tajemnice. Tak poprowadzona akcja powoduje, że choć Dziewczyna z kabiny nr 10 wydaje się wtórna, jednocześnie wciąga, mimo irytująco niekonsekwentnego zachowania dziennikarki. Swoje robi także misterna intryga, owszem, naciągana, ale wpisana w reguły thrillera psychologicznego.

Pisałem we wstępie, że czytam powieści Ruth Ware z mieszanymi uczuciami. Mogę jednak napisać, że autorka wyraźnie robi postępy, porównując choćby Dziewczynę z kabiny nr 10 z Pod kluczem. Zauważyłem także, że chętnie sięga po sprawdzone motywy i chwyty, ale reinterpretuje je po swojemu, tworząc tym samym dość rozpoznawalny własny styl prozy rozrywkowej. W drugiej powieści, Dziewczynie z kabiny nr 10, widać wyraźnie, że Ware szuka swojego miejsca na półce z thrillerami psychologicznymi i jest na dobrej drodze. Dlatego niedługo zabieram się za lekturę Gry w kłamstwa i wypatruję polskiej premiery kolejnych tytułów. Mam nadzieję, że jest już tylko lepiej.

Informacje o książce

autorka Ruth Ware

tytuł Dziewczyna z kabiny nr 10 (The Woman in Cabin 10)

przekład Ewa Kleszcz

Wydawnictwo Prószyński i S-ka 2018

Nowalijki oceniają 4/6