PODSUMOWANIE MIESIĄCA MAJ 2025

Ze względu na chłodną i raczej deszczową aurę, w tym miesiącu jak ulał sprawdził się (przynajmniej pod kątem tytułu) przebój Maanamu. To był faktycznie Wyjątkowo zimny maj, który jednak nie zawiódł w kontekście książkowych premier. Chyba inaczej było w związku z Targami Książki w Warszawie, po raz kolejny (i jeśli dobrze przeczytałem krótką informację – po raz ostatni) zorganizowane w bliskim sąsiedztwie PKiN. Osobiście nie brałem udziału w tym wydarzeniu, ale z licznych relacji w mediach społecznościowych wynikało, że to nie było najlepiej zorganizowane święto czytelnictwa.

Sam byłem kilka razy na targach organizowanych na Stadionie Narodowym, ale tłum utrudniający jakiekolwiek przemieszczanie się po targach skutecznie zniechęcił mnie do kolejnej wizyty w Warszawie. Ale żeby być sprawiedliwym – także krakowskie Targi, pod kątem miejsca i organizacji, pozostawiają wiele do życzenia. Wiele, albo na tyle więcej, że w zeszłorocznych, po raz pierwszy od lat nie wziąłem udziału. Trudny do wyobrażenia ścisk wokół stoisk i realne zagrożenie w przypadku jakiejkolwiek sytuacji kryzysowej zadecydowały, że nie pojechałem do centrum targowego przy ul. Nowohuckiej. Niewykluczone jednak, że pojawię się w tym roku – jeśli już, to zapewne w czwartek i raczej służbowo. Zobaczymy.

Tradycyjnie przeczytałem dziesięć książek, zrecenzowałem siedem, jak zwykle zaległe recenzje będą pojawiać się sukcesywnie na blogu w nadchodzących tygodniach. A oto jak prezentowała się lista opinii w maju:

  1. Susza Jørn Lier Horst – długo wyczekiwana 18 (albo 17, jeśli nie liczyć prequela) osłona mojego ulubionego cyklu, który jak zawsze nie zawodzi ani pod kątem wątków kryminalnych, ani społecznych;
  2. Lato tajemnic Tess Gerritsen – druga część całkiem udanej serii Klub Martini; tym razem autorka zaserwowała klasyczny kryminał z elementami thrillera psychologicznego rezygnując z wątków sensacyjnych, które zdominowały pierwszy tom;
  3. Kobieta z wyd Kōbō Abe – powrót do współczesnej klasyki prozy japońskiej; wciąż tak samo tajemnicza i bogata w symbolikę powieść o młodym badaczu, który utkwił w domu otoczonym przez piasek; literatura od której nietrudno się odbić, dla mnie satysfakcjonująca podróż do świata rodem z prozy Kafki;
  4. Nie kłam Freida McFadden – nowa powieść autorki, z którą nie zawsze jest mi po drodze, ale której książki traktuję jako odskocznię od codzienności i omawiana jest tego nurtu najlepszym przykładem – lektura na jedno dłuższe popołudnie;
  5. Góry śpiewają Nguyen Phan Que Mai – debiut prozatorski wietnamskiej poetki to spojrzenie na bolesną historię kraju jej pochodzenia przez pryzmat osobistego doświadczenia rodziny na tle dynamicznych przemian polityczno – historycznych;
  6. Rodzeństwo Moa Herngren – nowa powieść szwedzkiej pisarki i scenarzystki to kolejne spojrzenie na relacje rodzinne i zupełnie nowa historia zbudowana wokół trojga rodzeństwa; chyba najbardziej emocjonalna książka w cyklu;
  7. Męczennik! Kaveh Akbar – jeden z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie tytułów tego półrocza i kto wie, czy nie jedna z najlepszych powieści – na pewno półrocza, a może i całego roku; trudno nie polubić, poturbowanego przez życie głównego bohatera i jeszcze trudniej nie kibicować mu w codziennej walce o samego siebie.

Obiecałem sobie, że w maju zobaczę więcej filmów, ale wyszło jak zawsze, choć lepiej niż planowałem, główne za sprawą firmy Galapagos, która zaproponowała mi współpracę przy okazji premier dystrybuowanych przez nich tytułów: dwóch filmów i serialu z uniwersum Diuny. Zobaczyłem także film Lee z Kate Winslet w roli słynnej amerykańskiej fotografki wojennej Lee Miller. Fabuła skupia się na życiu tytułowej bohaterki, a ważną częścią filmu są, odtworzone niezwykle skrupulatnie sceny, które Miller uwieczniła na swoich zdjęciach. Nie mogło także zabraknąć historii związanej ze znaną fotografii Lee Miller w wannie Hitlera.

Serialowo miałem ochotę na coś nowego. Wybrałem dwie produkcje Netlixa: Syreny z Julianne Moore oraz Cztery pory roku – serialową reinterpretację filmu z 1981 roku pod tym samym tytułem. I tak, jak pierwszy serial mnie rozczarował, mimo udanego początku, tak drugi bardzo przypadł do gustu – pewnie dlatego, że lubię oryginalny film – takie proste wizualnie, ale bogate w treści kino obyczajowe to mój ulubiony gatunek, a do tego jak zagrany! Nadal oglądam Mamuśkę oraz Hack, wracam także (który to już raz!) do klasycznego Seksu w wielkim mieście (jestem w trakcie trzeciego sezonu) i podglądam jego współczesną kontynuację, chwilami niestety z grymasem zażenowania.

W podsumowaniu maja to wszystko. Miesiąc jak miesiąc – ani specjalnie udany, ani znów taki sobie – bezpieczniej napisać, że normalny i oby wszystkie były takie. Choć może z lepszymi serialami. Ale niekoniecznie. No i może z czasem na te wszystkie książki, seriale i filmy, które czekają na niekończącej się liście Do obejrzenia/Do przeczytania.

I to by było na tyle. Dziękuję za odwiedziny. Widzimy się na podsumowaniu czerwca!