TAYLOR JENKINS REID „MALIBU PŁONIE”

Nigdy nie byłem w Kalifornii, ale dzięki niezliczonym filmom i serialom mam wrażenie (złudne, ale zawsze jakieś), że całkiem nieźle znam tę część Ameryki. Ciągnące się kilometrami plaże, surferzy i piękne blondynki w bikini, skrzące luksusem Beverly Hills. Popkultura z chęcią wykorzystuje nęcące obietnicą przygody obrazki najbardziej słonecznego stanu Ameryki. Z pewnością rzeczywistość tam, na miejscu, nie jest tak pociągająca, jak chce przemysł telewizyjny i filmowy, ale pomarzyć o idealnym miejscu nic nie kosztuje. Wiedzą o tym ci wszyscy, którzy pragną zaistnieć w w fabryce snów, albo chociaż zrobić sobie selfie ze słynnym napisem na Wzgórzach Hollywood. Taylor Jenkins Reid, która odniosła spory sukces za sprawą powieści Siedmiu mężów Everlyn Hugo oraz Daisy Jones and The Six, powraca z kolejną książką z akcją umiejscowioną w Kalifornii właśnie. Tym razem zabiera czytelniczki i czytelników w sentymentalną podróż do początku lat 80. XX wieku, okresu tak chętnie eksploatowanego ostatnio w serialach i do miejsca, którego wizerunek idealnie pasuje do stereotypowych wyobrażeń o Ameryce – Malibu, mekki surferów i gwiazd showbusinessu. Historia rodzeństwa Riva, przyznaję, to nie moja literacka bajka, ale chyba dlatego tak dobrze czytało mi się o dwudziestu czterech godzinach z ich życia, w czasie których zmieniło się wszystko. Autorka ponownie wykorzystała chwyty konstrukcyjne znane z poprzednich książek, zręcznie przeplatając dwa plany czasowe i nie zapominając o oddaniu dekadenckiego klimatu szalonych lat 80. Wyszło niezbyt odkrywczo, ale na swój sposób zgrabnie, nawet jeśli polski przekład tu i ówdzie można było doszlifować.

Pod koniec lata Malibu żyje przede wszystkim słynną imprezą organizowaną przez Ninę Rivę – topową modelkę, która wraz z trojgiem młodszego rodzeństwa zaprasza znanych i bogatych do swojego luksusowego domu na klifie. Bywają tam wszyscy, którzy liczą się w branży rozrywkowej, ale także ci, dla których ta jedna sierpniowa noc może okazać się przepustką do wielkiej kariery, albo chociaż epizodu w popularnym serialu. W tym roku jest jednak inaczej; tak się złożyło, że każde z rodzeństwa przybywa na imprezę z własnymi problemami i nierozwiązanymi konfliktami, których eskalacja nastąpi w przeciągu następnych dwudziestu czterech godzin. Impreza wymknie się spod kontroli, emocje eksplodują, a wieńczący szaloną noc pożar rezydencji Niny symbolicznie zamknie pewien etap w życiu jej małej rodziny. Tylko Malibu pozostanie niewzruszone, wszak sezonowe pożary wpisane są w jego krajobraz.

Malibu płonie to powieść obyczajowa, w której Taylor Jenkins Reid udanie łączy przeszłość z teraźniejszością początku lat 80. Przeplata historię rodziców Niny, Jaya, Huda i Kit – rodzeństwa, które od zawsze żyje w cieniu nieobecnego ojca – megagwiazdy – piosenkarza Micka Rivy. Dość uważnie prowadzi wątki każdego z braci i sióstr, różnicując nie tylko ich charaktery, ale przede wszystkim podejście do życia. Wcale nie tak łatwego, jakby to mogło wynikać choćby z miejsca, w którym się urodzili i wychowali. Malibu zmieniało się wraz z nimi, z niewielkiej osady przemieniając się w kultowe miejsce dla rodzącej się subkultury surferów, tak jednoznacznie kojarzonych z Kalifornią. Mimo że każde z rodzeństwa próbuje zaistnieć w świecie na własnych zasadach, ich wielką siłą jest rodzina, którą po śmierci matki i odejściu ojca do kolejnych kobiet, scala Nina, wiele poświęcając. Czytelnik śledzi ich zmagania z codziennością, kibicuje dokonywanym wyborom i co najważniejsze, szybko orientuje się, że w świecie Malibu marzenia są tylko punktem wyjścia do ciężkiej pracy nad sobą i walce ze słabościami. Autorka udowadnia w ten sposób, że słynny American dream nie jest jedynie pustym sloganem, ale konkretną wskazówką do działania, pod warunkiem, że od początku wie się czego chce, czasem z pełną premedytacją, nierzadko wbrew sobie.

Mimo że powieść Taylor Jenkins Reid porusza trudne tematy, to zasadniczo jest książką na wskroś rozrywkową, idealną lekturą na lato – słoneczne, beztroskie i szalone. Tacy bywają bohaterowie tej książki, tak portretuje Malibu autorka. Świat przedstawiony zaludnia całą masą fikcyjnych bohaterów, z których pewnie większość ma odzwierciedlenie w konkretnych postaciach, od czasu do czasu przywołuje prawdziwe gwiazdy, seriale i filmy. Przypomina tendencje w amerykańskiej popkulturze lat 80., które polskiemu czytelnikowi raczej niewiele mówią, chyba że interesuje się tym wycinkiem rzeczywistości w kulturze masowej. Nie zmienia to jednak faktu, że tło powieści udanie współgra z losami jej bohaterek i bohaterów, a lektura pozwala zanurzyć się w świecie, do którego zwykły człowiek zazwyczaj nie ma dostępu. Malibu płonie jest tak napisane, że stanowi gotowy scenariusz serialu i tylko czekam, czy na fali trwającej wciąż nostalgii, któryś z serwisów streamingowych nie sięgnie po historię rodzeństwa Riva, aby przenieść ją na mały ekran. A jest w tej opowieści wszystko, za co czytelniczki i czytelnicy kochają książki obyczajowe: skomplikowana historia rodzinna, miłość i pożądanie, odrobina szaleństwa i seksowna swoboda wolnych duchów czekających na kolejną falę, wreszcie świat pięknych i bogatych z pierwszych stron tabloidów. I na koniec jeszcze ten charakterystyczny dla Reid klimat nostalgii połączonej z optymistyczną wiarą w siłę marzeń. W kategorii bezpretensjonalna lektura na jedno popołudnie bezapelacyjnie podium dla Malibu płonie.

Informacje o książce

autorka Taylor Jenkins Reid

tytuł Malibu płonie (Malibu Rising)

przekład Kaja Makowska

Wydawnictwo Czwarta Strona 2022

ocena 4/6

Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem