„Nic oprócz milczenia” Magdalena Knedler PATRONAT

www.czwartastrona.pl
Informacje o książce


autorka Magdalena Knedler
tytuł Nic oprócz milczenia

wydawnictwo Czwarta Strona
miejsce i rok wydania Poznań 2016
liczba stron 654

egzemplarz  recenzencki
premiera 12 października 2016

Patronat medialny bloga






Wśród premier tegorocznej jesieni jest kilka tytułów, na które czekałem lub czekam z ogromnym zaciekawieniem. Do tej grupy z pewnością zalicza się nowa powieść kryminalna Magdaleny Knedler Nic oprócz milczenia. To kontynuacja losów byłej komisarz policji Anny Lindholm, którą czytelnicy poznali w powieści Nic oprócz strachu. Twórczość Magdaleny Knedler odkryłem latem 2015 roku, kiedy przeczytałem debiut autorki Pan Darcy nie żyje. Od tego czasu kibicuję pisarce, która ujęła mnie niebanalną fabułą swoich powieści, talentem do pięknego opisywania rzeczywistości i poczuciem humoru. Humoru, dodam, nieoczywistego, wymagającego od czytelnika choć trochę znajomości literatury, filmu czy seriali. Mimo że gatunkowo powieści Magdaleny Knedler oscylują wokół literatury popularnej, to jednak czytając jej książki, jak choćby Windę, czy Klamki i dzwonki nie trudno dostrzec dbałość autorki o stronę literacką jej tekstów. Podobnie sprawa ma się z nową odsłoną serii z Anną Lindholm w głównej roli. 

Nic oprócz milczenia to drugi tom kryminalnej trylogii. Po dramatycznych wydarzeniach, które stanowiły kanwę Nic oprócz strachu, Anna postanawia odciąć się od dotychczasowego życia, przemyśleć relacje z bliskimi jej osobami i z dnia na dzień wyjeżdża do Wenecji. Trafia na początek karnawału, ale nie będzie tam pląsać z nowym ukochanym. Prędzej wpadanie w korowód tańca śmierci, gdyż zaraz po przyjeździe znajdzie ciało młodego gondolieria z tajemniczą przeszłością. Chwilę później w wystawnym Palazzo Marconi dochodzi do makabrycznej, choć po włosku przerysowanej zbrodni. Pomysłowej zbrodni. Anna, trochę przez przypadek, zostaje wciągnięta w śledztwo włoskiej policji, prowadzone przez intrygującego commissaro Antonia Vallego. Lindholm, w której odzywa się instynkt policjantki, nie wie jeszcze, że to dopiero początek niezwykle skomplikowanej, wielowątkowej i wielopoziomej intrygi, w którą wplątane są najzacniejsze weneckie rody. Po drodze wyjdą na jaw pewne okoliczności, które powiążą morderstwa z wydarzeniami z czasów II wojny światowej. 

W nowej odsłonie historii Anny Lindholm autorka wysyła ją do barwnej i karnawałowo rozbawionej Wenecji. To dobry krok, który pozwolił nie tylko dać Annie szansę na nowy początek, ale i uwiarygodnić wprowadzenie całkiem nowej sprawy kryminalnej. Wyjazd przysłużył się Lindholm, którą wprawdzie polubiłem już w poprzednim tomie, ale która jednocześnie pod koniec zaczęła mocno mnie irytować. Anna na szczęście stanęła mocno na nogi, z większym dystansem spogląda na ludzi i wydarzenia sprzed kilku miesięcy. Raz, może dwa trochę sobie pojęczy, ale tylko dlatego, że do Włoch przyjeżdżają Ingvar i Lajon, chyba po to tylko, żeby znów namieszać jej w życiu uczuciowym. A tymczasem Anna ulega urokowi mrukliwemu z początku Vallego i choć widziałem ją z  Ingvarem, to muszę przyznać, że Antonio też daje radę. I tylko Lajona wysłałbym na koniec świata, bo w drugim tomie specjalnie się nie popisał. Nie ma zresztą co ukrywać, Antonio ma tyle fajnych cech, że dotychczasowi mężczyźni jej życia wypadają dość blado.

Nic oprócz milczenia od pierwszych stron wciąga czytelnika w skomplikowaną i wielowątkową fabułę, od której nie sposób się oderwać. Anna będzie musiała zweryfikować swoje odczucia względem innym bohaterów, bowiem każdy z nich coś ukrywa. A może lepiej napisać, że ludzie wokół niej chowają się za maskami, niekoniecznie karnawałowymi. Akcja rozgrywa się współcześnie, ale Magdalena Knedler udanie komplikuje fabułę, wprowadzając wątki sprzed wielu lat. Dopiero w finale poszczególne elementy skomplikowanej układanki ułożą się w jedną całość. Można oczywiście bawić się w zgadywanie kto zabił, ale autorka myli tropy, nie ułatwiając tym samym zadania. Fabuła Nic oprócz milczenia kojarzy się z koronkową robotą weneckiego jubilera, aby ją docenić, trzeba się uważnie wczytać w tekst. A ten jest pięknie podany, z dbałością o weneckie detale, pełen drobnych włoskich smaczków. Jak to u Magdaleny Knedler pojawiają się subtelne nawiązania do literatury (tym razem to Henry James i Skrzydła gołębicy  – a jakże) i filmu, z suspensem mistrza Hitchcocka na czele. Jest oczywiście humor, ale taki nieoczywisty, wystarczy wspomnieć wizytę lekarza na początku powieści, czy barwny duet Francuzów, z ekscentrycznym dziadkiem na czele. Podoba mi się, że autorka literaturę lekkiego kalibru podaje w sposób elegancki, pozwalający docenić dobrze napisaną prozę. Pewnie mogłaby pójść na łatwiznę: mało narracji, dużo dialogów, tu i ówdzie lokowanie produktu i obowiązkowy cliffhanger. A nie, Anna jeśli ma ochotę na kawę w papierowym kubku, to myśli o jednej z komercyjnych sieciówek a nie o konkretnej marce. Drobiazg? Może. Ale da się wyczuć różnicę. 

foto Tomasz Radochoński/www.nowalijki.blogspot.com


Nic oprócz milczenia to powieść, w której wątek kryminalny jest tak samo ważny, jak tło obyczajowe i relacje między bohaterami. Wenecja, przedstawiona z dbałością o detale, stała się jeszcze jedną bohaterką tej opowieści. Wąskie uliczki, stare pałace i jeszcze starsze kamieniczki, kanały i gondolierzy, wreszcie upojony karnawałową zabawą tłum mieszkańców i turystów to elementy, które budują nastrój książki. Za symbolicznymi maskami, jednoznacznie kojarzącymi się z commedią dell’arte i pysznymi strojami z epoki, ukrywają się ludzie ze wszystkimi przywarami i wadami. I tak jak post walczy z karnawałem, tak żądza bogactwa wygrywa z przyzwoitością, prowadząc po trupach do celu. Anna ma tego świadomość więc nie dziwi się, kiedy okazuje się, że to jeszcze nie koniec… 

Nowa książka Magdaleny Knedler to jedna z tych powieści kryminalnych, którą czyta się z duża przyjemnością, ale która wymaga czytelniczej cierpliwości. W tekst trzeba się wgryźć, poznać wszystkie wątki i bohaterów, aby w finale docenić precyzyjną konstrukcję całości. Za to satysfakcja po takim kryminale – gwarantowana.

Z przyjemnością i żalem jednocześnie sięgnę po ostatni tom z Anną Lindholm, ale to dopiero za jakiś czas. I po lekturze aż się prosi, aby odwiedzić Wenecję, albo przynajmniej obejrzeć M jak morderstwo
Nowalijki oceniają 6/6




Dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona za udostępnienie egzemplarza do recenzji i za możliwość objęcia książki patronatem medialnym.