SARAH MOSS „MUR DUCHÓW”

SARAH MOSS "MUR DUCHÓW"

Zaraz po przeczytaniu Muru duchów, najnowszej na polskim rynku wydawniczym powieści Sarah Moss, zacząłem zastanawiać się, która z jej książek podoba mi się najbardziej. W każdej z nich autorka porusza tematykę rodzicielstwa, zastanawia się nad rolę kobiety i mężczyzny we współczesnym świecie, stawia pod znakiem zapytania kultywowane przez pokolenia wzorce zachowań, wreszcie pyta o nowoczesną definicję kobiecości oraz męskości. Swoje przemyślenia i spostrzeżenia ubiera w formę powieści obyczajowej, ale rozpatrywanie Nocnego czuwania (tutaj), Między falami (tutaj) oraz tej najnowszej tylko w kontekście przynależności gatunkowej jest zbyt dużym uproszczeniem. Książki Moss to mocny głos w sprawie wolności osobistej, bez względu na płeć, ale z racji wciąż mocno zakorzenionych w społeczeństwie wzorców relacji, nakierowany na rolę i miejsce kobiety. Wracając do pytania z początku – wciąż najbardziej podoba mi się Nocne czuwanie, oniryczna opowieść o życiu rodzinnym. Ale Mur duchów poruszył mnie najmocniej, budząc sprzeciw wobec zachowania głównego bohatera i pokazując brak zgody na tak jawne i bezpardonowe poniżanie drugiej osoby. 

Bohaterowie Muru duchów wybierają się na wakacyjny obóz archeologiczny, którego celem jest poznanie zwyczajów dawnych plemion starożytnej Brytanii. Sylvie, licealistka, wraz z rodzicami – kierowcą autobusu, który  fascynuje się historią i matką – kasjerką w supermarkcie, spotykają się z profesorem Sladem i trójką jego studentów z wydziału archeologicznego. Wspólnie mają spędzić czas, odtwarzając w szczegółach życie z epoki żelaza, zachowując wszystkie obyczaje, również te, związane z podziałem ról na typowo męskie i kobiece. Ojciec Sylvie, apodyktyczny i nieznoszący sprzeciwu, nie tylko narzuca całej grupie sposób funkcjonowania, ale także przenosi na tę niewielką grupę wzorzec postępowania funkcjonujący w jego własnym domu, w którym żona i córka są w pełni (i jak się łatwo domyślić – często boleśnie) podporządkowane domowemu tyranowi.

SARAH MOSS "MUR DUCHÓW"

Lektura nowej książki Sarah Moss nie należy do najłatwiejszych. Niewielkich rozmiarów tekst zawiera kilka wątków, które wzajemnie się przenikają, odkrywając przed czytelnikiem tematykę trudną, wciąż jeszcze wstydliwą, ale wywołującą sprzeciw i oburzenie. Dodatkowo, forma narracji, bez wyodrębnionych dialogów, może początkowo utrudniać odbiór, buduje jednak klimat tajemniczości – znów: oniryczny, ale na krawędzi grozy. Przemoc domowa, zarówno psychiczna, jak i fizyczna przestaje być tabu, dzięki czemu choć trochę łatwiej jest pomóc jej ofiarom. Nie dzieje się oczywiście tak, że nagle problem przestaje istnieć, ale takie książki, jak Mur duchów rzucają nowe światło na kwestie przemocowe. Moss portretuje przeciętną angielską rodzinę jakich wiele, żyjącą na uboczu, niespecjalnie rzucającą się w oczy, ale przez to jeszcze bardziej podporządkowaną staroświeckim wzorcom patriarchatu. Nie bez powodu autorka umieściła akcję swojej powieści na obozie eksperymentalnej archeologii gdzieś w głuszy – dzięki temu pozwoliła swoim bohaterom poddać się pierwotnym instynktom (polowania, wyprawy po pożywienie), a te uwypukliły jeszcze wyraźniej prymitywne, stadne zapędy. Fascynacja ojca rodziny prahistorią też wydaje mi się symboliczna; odwołania do plemiennych zwyczajów i hierarchii w grupie utwierdzają go w błędnym przekonaniu co do słuszności narzucanych przez siebie zachowań. 

Czytając Mur duchów warto zwrócić uwagę na każdego z bohaterów. Sylvie i jej matka to ewidentne ofiary przemocy domowej, zastraszone i podporządkowane powracającym znienacka falom agresji ze strony męża/ojca. Profesor Slade – historyk i przedstawiciel elity intelektualnej – nie dostrzega, lub nie chce widzieć chorych relacji w rodzinie Hamptonów. Woli skupić się na imponującej wiedzy ojca Sylvie, niż zauważyć siniaki na ciele dziewczyny. Autorka wystawia w ten sposób ocenę społeczeństwu i jak nietrudno się domyślić – nie jest ona pozytywna. Dwaj młodzi studenci zbyt zajęci są wakacyjną zabawą, żeby zainteresować się sytuacją, choć niekoniecznie pochlebnie oceniają zachowanie mężczyzny. Na szczęście jest jeszcze ich koleżanka z roku – Molly, która jako jedyna reaguje i próbuje podjąć jakąkolwiek interwencję. Co nie będzie łatwe, gdy ma się do czynienia z ofiarami przemocy domowej. Nieszkodliwy w założeniu, obóz archeologiczny szybko, pod wpływem okoliczności, staje się niebezpieczną grą z emocjami młodej, marzącej o innym życiu Sylvie i w tym aspekcie proza Moss przypomina mi Władcę much Williama Goldinga. Tam też, pod wpływem pierwotnych instynktów rodzi się przemoc, która doprowadza do tragedii. W Murze duchów niewiele do niej brakuje, ale wydźwięk ostatni stron powieści bynajmniej nie uspokaja.

Mur duchów to nie tylko tytuł książki, ale także przykład konkretnej budowli z czasów starożytnych, rodzaj palisady o właściwościach magicznych, broniącej dawne plemiona przed atakiem Rzymian i ich cywilizacji. Po lekturze powieści Moss nasuwa się pytanie o symbolikę muru – począwszy od ochrony przed prawdą, odmiennie interpretowaną przez bohaterów i tym samym widzianą z różnych perspektyw, po barykadę, za którą skrywa się ojciec Sylvie, broniący za wszelką cenę dominującej w domu Hamptonów pozycji patriarchy. Jak każdy uzurpator, bez względu na skalę, tak i on, samotny na szczytach władzy, czuje oddech zmian. I zanurzanie się w przeszłości sprzed tysięcy lat nie jest remedium na jego obawy, choć daje mu przez moment złudne poczucie dominacji oraz słuszności wyboru takiej, a nie innej drogi postępowania. Czytelnik wie jednak, że to droga donikąd i liczy, że Hampton boleśnie przekona się o tym – oby prędzej niż później. Sarah Moss nie daje nadziei wprost, bo nie taki jest zadanie jej prozy, ale zostawia czytelnika z całą gamą emocji i przemyśleń, za co bardzo jestem jej wdzięczny. Czytajcie!

Informacje o książce

autorka Sarah Moss

tytuł Mur duchów

tytuł oryginału Ghost Wall

przekład Paulina Surniak

Wydawnictwo Poznańskie

miejsce i rok wydania Poznań 2020

liczba stron 159

egzemplarz recenzencki – finalny

Nowalijki oceniają 5/6

Dziękuję Wydawnictwu Poznańskiemu za egzemplarz do recenzji