RICHARD FLANAGAN „ŻYWE MORZE SNÓW NA JAWIE”

Trzy lata kazał czekać na swoją nową powieść Richard Flanagan, tasmański autor i laureat Nagrody Bookera. Warto było wypatrywać kolejnej książki, choćby dlatego, że poprzednie za każdym razem pozytywnie zaskakiwały a styl autora, sytuujący jego prozę na półce z literaturą piękną, przyciąga swoją nieoczywistością. Żywe morze snów na jawie jest tego potwierdzeniem. Flanagan bowiem bierze na warsztat dość zgrany temat, jakim jest zmaganie się człowieka z ostatecznością, ale czyni to po swojemu, malując intymny portret rodziny na tle płonącej Australii i przełamując dość oczywistą konwencję współczesnej prozy obyczajowej motywami zaczerpniętymi z realizmu magicznego. Być może brzmi to ryzykownie, ale znając wcześniejszą twórczość Flanagana można sięgnąć po tę powieść  w ciemno. Warta czekania, zdecydowanie za krótka, opowiadająca o codzienności tak, że na długo zostaje w pamięci.

Fabuła Żywego morza snów na jawie wydaje się być dość skromna, ale warto spojrzeć na nią jak na konstrukcję, którą autor wypełnia wieloma elementami. Francie, matka czworga dorosłych dzieci, z których jedno już nie żyje, trafia do szpitala. Kobieta ma prawie dziewięćdziesiąt lat i choć współczesna medycyna może jej pomóc, wydaje się, że jej odejście jest kwestią czasu. Przy szpitalnym łóżku zbierają się jej dzieci i uświadamiają sobie, że są oto świadkami niezwykle trudnego momentu w życiu rodziny – choć prawa biologii są nieubłagalne, nie potrafią do końca pogodzić się z odchodzeniem ich matki. Kameralny rodzinny dramat staje się punktem wyjścia do uniwersalnej opowieści o godności, szlachetności pobudek, wreszcie o zgodzie na odejście i potrzebie przepracowania najgłębszych traum.

Flanagan ma cenną umiejętność budowania prostych historii, które w rzeczywistości okazują się wielopoziomowymi rozważaniami zarówno na aktualne problemy społeczne, jak i szerzej – mówiące o kondycji człowieka we współczesnym świecie. Powolne odchodzenie Francie każe jej dzieciom Tommy’emu, Terzo i Annie przewartościować swoje dotychczasowe życie, spojrzeć z innej perspektywy na dokonywane wcześniej wybory i ich (nierzadko) destrukcyjny wpływ na otoczenie. Obserwowanie umierającej matki jest doświadczeniem niezwykle bolesnym, ale na swój sposób także … ciekawym, a z pewnością pozwalającym choćby częściowo przygotować się na śmierć najbliższej osoby. Każde z dzieci, dziś dorosłych, przeżywa ten czas zawieszenia inaczej, tak jak różne są ich charaktery oraz stosunek do siebie nawzajem, matki i rzeczywistości. Nie jest jednak tak, że Żywe morze snów na jawie to książka przygnębiająca, choć zasadniczo nie ma w niej nic zabawnego, ale autor przełamuje posępny klimat opowieści chwytami zaczerpniętymi z realizmu magicznego i wplata w historię rodzinną kwestie katastrofy klimatycznej, która ujawnia się w postaci apokaliptycznych pożarów nawiedzających Australię.

Trudno nie zauważyć, że spośród bohaterów nowej powieści Richarda Flanagana na pierwszy plan wysuwa się Anna, odnosząca sukcesy architektka, dzieląca życie między rodzinną Tasmanię i Australię. To jej relacje z umierającą matką zostały mocniej uwypuklone, gdyż autor przygląda się swojej postaci z perspektywy ról, jakie zostały jej przypisane. Jest córką, ale przede wszystkim kobietą w wieku, w którym zaczyna być przezroczysta i zanikać dla reszty świata. W powieści wręcz dosłownie, stąd realizm magiczny, który na początku niepostrzeżenie, a później całkiem wyraźnie modyfikuje rzeczywistość w Żywym morzu snów na jawie. Można zatem odczytywać przypadłość Annie dosłownie, można bardziej metaforycznie, ponieważ autor zwraca uwagę czytelnika na groźne tendencje panujące we współczesnych społeczeństwach.

Nie inaczej jest z przywoływanymi, niejako przy okazji, sugestywnymi obrazami płonącej Australii, jako znaku czasu współgrającego z kameralnym dramatem umierającej Francie i zebranych wokół jej łóżka dzieci. Tak poprowadzona fabuła stawia przed czytelnikiem wiele niełatwych pytań, wytrąca go z poczucia komfortu, każe zastanowić się nad przyszłością, która nieodwracalnie zmierza w stronę coraz bardziej zdefiniowanej katastrofy. Wydawać by się mogło, że bohaterowie prozy Flanagana przeżywają swój własny intymny dramat, który kiedyś się skończy, ale tuż za rogiem czeka kolejny, kto wie, czy nie gorszy. Poruszające jest jeszcze przeświadczenie, że powieść, choć fikcyjna, zawiera w sobie prawdy, przed którymi nie sposób uciec, co stanowi o mocnym uniwersalnym przekazie prozy tasmańskiego autora.

Informacje o książce

autor Richard Flanagan

tytuł Żywe morze snów na jawie (The Living Sea of Waking Dreams)

przekład Maciej Świerkocki

Wydawnictwo Literackie 2022

ocena 5/6

Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem