
Zastanawiam się, czy w tym roku uda mi się przeczytać 100 książek w wyzwaniu Goodreads. Na razie mam jeszcze szansę, ale o tej porze rok temu było lepiej. Jedno jest pewne: zaskakująco słabo idzie mi czytanie w 2025 roku, choć staranny wybór tekstów przekłada się na całkiem satysfakcjonujące lektury. W każdym razie sierpień kończę z dziewięcioma przeczytanymi książkami i sześcioma recenzjami.

Tak prezentuje się lista zrecenzowanych w sierpniu powieści:
- Madame Matisse Sophie Haydock – druga powieść angielskiej autorki łączącej fikcję z prawdą historyczną, tym razem na warsztat wzięła biografie kobiet związanych ze znanym malarzem;
- Pogoda pod psem Mariola Venezia – kontynuuję lekturę włoskiej serii kryminalnej z Immą Tataranii i nadal nie jestem przekonany do stylu jej autorki – przy pierwszym tomie narzekałem na kostyczne tłumaczenie, ale okazuje się, że zmiana autora przekładu nic w tej materii nie zmieniła;
- Tłusty róż Fernanda Trias – urugwajska dystopia brzmi może nieco egzotycznie, ale to zaskakująco dobra powieść, nawiązująca co prawda do nielubianego przeze mnie tematu niedawnej pandemii; sprawnie porusza uniwersalne tematy dotyczące coraz gorszej kondycji współczesnego człowieka i świata wokół;
- Nauczyciele Freida McFadden – w mojej ocenie nie najlepsza powieść amerykańskie autorki thrillerów, ale i tak to lektura wciągająca na jedno długie popołudnie; niby nic odkrywczego, jednak na przyjemność z czytania niezaprzeczalna;
- Niebieskie soczewki Daphne du Maurier – drugi w ramach serii butikowej Wydawnictwa Albatros tom opowiadań mistrzyni codziennej grozy; w tym zbiorze autorka Rebeki straszy subtelnie, pokazując, że dobrym ludziom trafiają się bardzo, ale to bardzo dziwne koleje losu;
- Przyjaciele muzeum Heather McGowan – na koniec miesiąca całkiem przyjemne zaskoczenie – polifoniczna (i to jak!) powieść o kulisach funkcjonowania fikcyjnego nowojorskiego muzeum, którego dyrekcja i pracownicy stają w obliczu potężnego kryzysu wizerunkowego – zabawne i straszne jednocześnie.

Trochę skromniej niż sobie zaplanowałem, ale w sierpniu moją uwagę rozpraszały czynniki pozaczytelnicze oraz chwilami mocno upalna, rozleniwiająca aura. Na wszelki wypadek na wrzesień nie robię żadnych planów i może pozytywnie się zaskoczę u progu kalendarzowej jesieni?

W sierpniu kontynuowałem oglądanie III sezonu Księgi czarownic – dawkuję sobie kolejne odcinki ze świadomością, że więcej ich nie będzie, ponieważ to skończona produkcja. W lipcu zakończyłem kolejne sezony ulubionych produkcji i … chyba zacznę kontynuację tych, które z jakiegoś powodu porzuciłem. Na pierwszy ogień poszedł Harlem, ale w przypadku tego serialu czekałem na polskie napisy. Lubiłem tę ostrzejszą wersję Seksu w wielkim mieście, jednak wszystko, co dobre kiedyś się kończy. Podobało mi się, że twórcy elegancko zamknęli wszystkie wątki i zostawili swoich widzów w dobrych nastrojach.
Mam za to nadzieję, że powstanie kolejny sezon Leanne – klasycznego sitcomu wyprodukowanego dla Netfliksa przez twórców Mamuśki. Lekki, momentami mocno przeszarżowany, ale jako niezobowiązująca rozrywka po długim dniu sprawdza się znakomicie. Rozpocząłem także Dept. Q na podstawie serii powieści kryminalnych Jussiego Adlera-Olsena. Po pierwszym odcinku uznałem jednak, że to nie moje klimaty, po czym włączyłem drugi i … zaskoczyło. Finał dopiero przede mną, tak jak książki duńskiego autora, ale już teraz trzymam kciuki za kolejny sezon.

Jesienią chciałbym odświeżyć sobie kilka klasyków kina. W ramach wstępu do tej aktywności obejrzałem Imię róży i ten powtórny seans podobał mi się tak, jak za pierwszym razem. Aż marzy mi się ponowna lektura powieści, ale obawiam się, że nie starczy mi na nią teraz czasu. A może jednak? Łudzę się, ale patrząc na niekończące się stosy książek w domu oraz jesienne zapowiedzi – szczerze wątpię …

I to by było na tyle. Dziękuję za odwiedziny. Widzimy się na podsumowaniu września!