„Pijany skryba” K.A. Kowalewska

Metryczka książki

autorka: K.A. Kowalewska
tytuł: „Pijany skryba”

liczba stron: 258
wydawnictwo: Sumptibus
miejsce i rok wydania: Warszawa 2015

ebook: recenzencki






Uważny czytelnik polskiej literatury współczesnej z pewnością orientuje się, że są pewne jej obszary mocno wypełnione różnymi tytułami i miejsca dość puste. Zadowoleni mogą być czytelnicy kryminałów i powieści sensacyjnych, czytelniczki licznych sag rodzinno – obyczajowych przebierają w tytułach, nie mają powodu do narzekania miłośnicy fantasy. A gdzie w tym wszystkim miejsce dla współczesnej powieści, nazwijmy ją „miejskiej”, pełnej niewymuszonego humoru, który celnie komentuje otaczającą nas rzeczywistość? Może taka literatura trudna jest do napisania? Tak czy owak, tę lukę postanowiła wypełnić K. A. Kowalewska, debiutując „Pijanym skrybą”. I moim zdaniem, debiutując bardzo udanie. 

Głównym bohaterem i jednocześnie narratorem opowieści jest Maciej Borowski, fajtłapowaty, ale bardzo sympatyczny trzydziestolatek. Jego największymi (w przypadku jednego z nich dosłownie) przyjaciółmi są bracia Mariusz i Sylwek. Akcja powieści toczy się głównie w Warszawie oraz w … starym majątku, o czym za chwilę. W życiu Maćka jest też kobieta – pewna siebie właścicielka specyficznej barwy głosu, mistrzyni zmiennych nastrojów – Kinga. Brzmi nudno? Być może, ale … I właśnie to „ale” na nowo definiuje motywy fabularne z „Pijanego skryby”. Maciek to taki „każdy z nas”, tyle tylko, że niczym magnes przyciąga problemy najróżniejszego kalibru. Wymienieni wcześniej bracia to też barwne postaci: Mariusz, ksywa Mario, to stały bywalec siłowni, totalne zaprzeczenie Maćka, zarówno w wyglądzie, jaki i w charakterze. Sylwek, młodszy brat Mario to wychudzony nastolatek w stylu emo, kontaktujący się ze światem za pomocą komputera. Kinga .. cóż oprócz specyficznego głosu, twardo stąpa po ziemi i z uporem godnym lepszej sprawy egzekwuje co jej się należy. Warszawa … to nie cukierkowa metropolia rodem z seriali TVN, ale miasto bardziej przyziemne, z tubylcami w dresach i dzielnicami niezbyt w stylu glamour. 

Fabuła książki A. K. Kowalewskiej koncentruje się na intrydze związanej z majątkiem Maćka. Dzięki zapisom w testamencie dziadka, nasz bohater wiedzie spokojne życie, ale gdy opiekę nad zarobionymi w Ameryce pieniędzmi przejmuje po śmierci brata dziadka (wykonawcy testamentu) jego syn Stan Junior, sprawy zaczynają się komplikować. Co więcej, Maciek musi też zawalczyć o rodową posiadłość w Obiercu. Do coraz bardziej zawiłej intrygi trzeba jeszcze doliczyć działania latynoskiej kuzynki Margarity, żarliwej katoliczki. Chyba oczywiste jest, że do walki o majątek Maciek nie staje sam – pomagają mu Mario i Sylwek. Obie strony  konfliktu nie przebierają w środkach, aby szala zwycięstwa przechyliła się ich stronę. Są w stanie stoczyć walkę na … kury, byleby tylko doprowadziło to jedną ze stron do upragnionej victorii.


„Pijany skryba” to dynamiczna i bardzo zabawna powieść. Autorka ma oko do szczegółów i znakomicie bawi się detalami, dzięki czemu czytelnik ma dużą frajdę, czytając tę powieść. Liczne nawiązania do szeroko pojętej kultury popularnej i miejskiej to ogromny atut tej opowieści. Humor „Pijanego skryby” jest inteligenty i absurdalny, a spiętrzenie wydarzeń tylko wzmacnia komediowy wydźwięk tekstu. Bohaterowie to chłopaki sympatyczne i mocno nieprzewidywalne a jednocześnie też oryginalne, dzięki czemu jesteśmy w stanie polubić groteskowy świat, w którym przyszło im żyć. Jadą po bandzie, ale na szczęście cało wychodzą z licznych opresji, w które wpakowywali się trochę na własne życzenie. 

Czytając „Pijanego skrybę” A. K. Kowalewskiej, miałem skojarzenia z „Niewiarygodnymi przygodami Marka Piegusa” Edmunda Niziurskiego  i najlepszymi powieściami Joanny Chmielewskiej i Hanny Ożogowskiej. Podobny humor, nagromadzenie absurdów, perskie oko puszcze co jakiś czas do czytelnika stawia te powieści w jednym rzędzie. Myślę, że jest to znakomita rekomendacja dla autorki, a dla czytelnika wyraźna wskazówka, czego może spodziewać się po tym literackim debiucie. Nawiązanie i jednocześnie parodia powieści młodzieżowych to chyba dobre słowa  – klucze, interpretujące „Pijanego skrybę”.

Nie ukrywam, że historia Maćka, Mario i Sylwka bardzo mi się spodobała, a zakończenie może sugerować ciąg dalszy … na który bardzo liczę. Zwyczajnie polubiłem to oryginalne trio i ciekawi mnie bardzo, co może wydarzyć się dalej.

Kasi Kowalewskiej bardzo dziękuję za podarowanie ebooka do recenzji.

Nowalijki oceniają: 6/6