Michał Larek „Furia”

Trochę ponad rok temu przeczytałem Mężczyznę w białych butach  Michała Larka i Waldemara Ciszaka. Książka (tutaj) zaintrygowała mnie ujęciem tematu i udanym odtworzeniem realiów lat dziewięćdziesiątych. Nie ma co ukrywać, że duet autorów postawił sobie wysoko poprzeczkę i tym samym wzmocnił apetyt czytelników na kolejne tytuły. Z tym większym zaciekawieniem sięgnąłem po Furię – pierwszy tom serii Dekada, w której Michał Larek (solo) podąża ścieżką znaną z dwóch poprzednich książek. Z jakim skutkiem? Według mnie – niejednoznacznym w ocenie. 

Akcja powieści (choć ta przynależność gatunkowa jest na wyrost) rozgrywa się w 1992 roku. Polska znajduje się stanie transformacji ustrojowej – stare walczy z nowym, wspomnienie czasów słusznie minionych z rodzącym się w błyskawicznym tempie konsumpcjonizmem. W poznańskim Wydziale Kryminalnym także zachodzą zmiany. Niedawni milicjanci nagle stali się policjantami, ale zbrodnia została zbrodnią – bez względu na przemiany ustrojowe. W podpoznańskim lesie zostają znalezione zmasakrowane zwłoki kobiety, a napaść na nią ma podtekst seksualny. Wkrótce giną kolejne ofiary i rusza dochodzenie, a jedynym punktem zaczepienia jest pojawiający się w pobliżu samochód dostawczy. Śledztwo prowadzi Harry, kontrowersyjna legenda poznańskiej policji, a wspiera go grupa dochodzeniowa z nowo przyjętą do służby posterunkową Katią Domagałą. 

Furia ma w zasadzie bardzo prostą fabułę. Są ofiary, są policjanci, pojawia się potencjalny morderca, którego personalia czytelnik poznaje bardzo szybko. Cała reszta to odtworzenie dochodzenia, badanie poszlak, analiza śladów i interpretacja zeznań świadków. Co ciekawe, Harry znika i z bohatera typowanego na pierwszoplanowego, zostaje zredukowany do postaci epizodycznej. Zagranie ryzykowne, ale pozwalające autorowi wyeksponować innych bohaterów i zostawić sobie otwartą furtkę do kolejnych części. Pytanie tylko, czy taki ruch dobrze wpłynął na fabułę? W moim odczuciu niekoniecznie, bo Katia w Furii nie okazała się na tyle mocną postacią, aby udźwignąć ciężar historii. Miałem też wrażenie, że policjanci wyjątkowo nieudolnie prowadzili dochodzenie w sprawie gwałciciela, chociaż autor podrzucał im sporo przesłanek, inna sprawa, że śledczy długo ich nie zauważali. 


Michał Larek doskonale czuje się w klimatach lat dziewięćdziesiątych i to widać w Furii. Z powodzeniem oddał atmosferę panującą zarówno w Polsce, jaki i w poznańskiej policji. Zachłyśnięcie się zachodnim stylem życia kontrastuje z przaśnością czasów głębokiego PRL -u. Przemiana ustrojowa, ale i obyczajowa okazała się szokiem i wprowadziła dezorientację. Policjanci z Wydziału Kryminalnego chcą być tacy sami, jak bohaterowie amerykańskiego kina klasy B, albo oglądanych wtedy na pirackich kasetach video przebojów Władysława Pasikowskiego (Kroll i Psy powstały w tym samym czasie, kiedy dzieje się akcja Furii). I chyba właśnie tym należy tłumaczyć dosadny język książki Larka. Mając na uwadze historię i bohaterów, trudno oczekiwać, aby mówili oni okrągłymi zdaniami i jędrny język celnie charakteryzuje  policjantów, jednak nie widzę potrzeby, aby klęli wszyscy i wszędzie. Złapałem się na tym, że zamiast śledzić wydarzenia, zżymałem się właśnie na język, jakim posługiwali się bohaterowie. Podobne odczucia miałem także przy konstrukcji samej fabuły. Krótkie sceny, czasem tylko dialogi i zredukowane opisy oczywiście dynamizują opowieść i oddają nerw wydarzeń, ale sprawiają też, że Furii zabrakło płynności. Nie wiem, czy autor chciał odżegnać się od formy reportażu, ale to właśnie ten gatunek przebija przez kolejne strony pierwszego cyklu Dekady. Odwołaniami do stylistyki polskiego kina akcji z lat dziewięćdziesiątych tłumaczę sobie również brak głębszego portretu psychologicznego postaci, zredukowanych właściwie do ich seksualności. Ale tutaj autor daje wyraźną wskazówkę interpretacyjną umieszczając jako motto książki fragment jednej z pracy Rene Girarda. Tak jak w życiu, tak i w Furii wszystko kręci się wokół jednego – zarówno z kobiecego, jak i z męskiego punktu widzenia. 

Jestem przekonany, że Furia jest dokładnie taka, jak ją sobie autor wymyślił. Trudno mi bowiem uwierzyć, że Michałowi Larkowi coś wymknęło się spod kontroli przy pracy nad tym swoistym drugim debiutem. Co więcej, te elementy, które mnie nie przypadły do gustu, z pewnością spodobają się innym czytelnikom, bo powieść (wciąż nie czuję, że to dobra klasyfikacja) czyta się szybko, wzbudza szereg skrajnych emocji, a wiele dyskusyjnych elementów w konstrukcji Furii można wyjaśnić tym, że seria dopiero się rozkręca. Nie zmienia to  jednak faktu, że kupuję Furię z oporami, a moja ocena może być tylko powściągliwa. Warto jednak pamiętać, że nowa książka Michała Larka to nie Mężczyzna w białych butach ani Martwe ciała i że seria rządzi się własnymi prawami. Piłeczka jest teraz po stronie autora. 


źródło: www.czwartastrona.pl
Informacje o książce

autor Michał Larek
tytuł Furia

wydawnictwo Czwarta Strona
miejsce i rok wydania Poznań 2017
liczba stron 424

egzemplarz recenzencki
patronat medialny bloga

Nowalijki oceniają 3/6




za udostępnienie powieści do recenzji