M.L. LONGWORTH „ZAPOMNIANE MUZEUM PRZY RUE MISTRAL”

Trudno mi wyobrazić sobie początek wakacji bez kolejnego tomu kryminalnej serii M.L. Longworth. Piszę to zdanie trochę na wyrost, ponieważ nie wszystkie z dziewięciu części miały polską premierę u progu lata, ale lubię myśleć, że nowe perypetie Verlaque’a i Bonnet idealnie wprowadzają w błogi nastrój skąpanej w słońcu laby. Cykl kanadyjskiej autorki to lekkie powieści detektywistyczne w konwencji cozy mystery, literacka odskocznia od codzienności oraz pochwała francuskiego stylu życia w szczególe i radości z tego, co przynosi kolejny dzień, w ogóle.

Co najważniejsze, seria trzyma wysoki poziom, autorka nie eksperymentuje zbytnio ani z konwencją, ani z fabułą – nadal zbrodnie nie epatują okrucieństwem; czytelnika w równym stopniu zajmuje próba rozwikłania zagadki kryminalnej, co absorbują nieco idylliczne opisy Prowansji i okolic, oraz – znak rozpoznawczy cyklu – potrawy, którymi zajadają się bohaterowie powieści. Że o winie i aromatycznej kawie nie wspomnę. I nawet jeśli całość powstała z potrzeby eskapizmu od codzienności, nie umniejsza to w niczym kolejnym tomom serii, która na kilka godzin lektury przenosi czytelnika do nieco lepszego i na pewno innego świata niż ten za oknem. Dziewiąta odsłona cyklu Zapomniane muzeum przy Rue Mistral w pełni realizuje pomysł autorki na uroczą i po francusku finezyjną powieść rozrywkową nawiązującą świadomie do klasyki prozy detektywistycznej z jej najlepszych czasów.

W Aix-en-Provece mieszkańcy wypatrują wiosny, wychodzą na spotkania z przyjaciółmi, odwiedzają ulubione restauracje, narzekają na tłumy turystów w kawiarniach – słowem – życie toczy się jak zawsze. Ale nie dla wszystkich. Sędzia śledczy Antoine Verlaque i jego żona Marie Bonnet spodziewają się dziecka, co obojgu spędza sen z powiek – oczywiście każdemu trochę z innych powodów. Jednak nie tylko sprawy rodzinne absorbują bohaterów. W mieście dochodzi do zuchwałej kradzieży, ktoś ogołaca do ostatniego przedmiotu niewielkie muzeum przy Rue Mistral. Cała sprawa wydaje się dość dziwna – niewielka instytucja nie posiadała cennych eksponatów, a muzeum nie cieszyło się zainteresowaniem ani mieszakców, ani turystów. Jednak okazuje się, że kradzież to część bardziej skomplikowanego planu, którego rozpracowania podejmie się sędzia Verlaque, inspektor Bruno Paulik i policjanci z lokalnej komendy. Już pierwsze spotkanie z barwną radą nadzorczą muzeum uświadomi stróżom prawa, że przed nimi – z wielu powodów – niełatwe dochodzenie.

To już dziewiąte spotkanie z bohaterkami i bohaterami serii M.L. Longworth i co bardzo mnie cieszy, nie ostatnie. Już po lekturze pierwszego tomu, mimo dostrzeżonych przeze mnie wad typowych dla debiutu, intuicja podpowiadała mi, że z tym cyklem kryminalnym warto się zaprzyjaźnić. To w gruncie rzeczy nie była trudna decyzja; autorka pisze sprawnie, z powieści na powieść tylko lepiej, jej fabuły może nie odznaczają się jakąś wybitnie skomplikowaną zagadką, ale jednocześnie pisarka potrafi wokół zbrodni zbudować angażującą czytelnika historię. Od początku udanie łączy elementy prozy detektywistycznej (w końcu Verlaque i Paulik, z pomocą Marie Bonnet rozwiązują kolejną sprawę kryminalną) z miłością do francuskiego stylu życia definiowanego przez pryzmat zwyczajów z Prowansji. Umiejscowienie akcji cyklu w tej części Francji daje autorce możliwość przyjrzenia się codzienności i zwyczajom ludzi, z których większość jednak nie musi martwić się o finanse, choć i oni dostrzegają dynamicznie zmieniającą się rzeczywistość. Stare pieniądze, reprezentowane choćby przez sędziego śledczego Verlaque’a, pozwalają bohaterom na wygodne życie, ale dyskretne jak elegancja unikająca krzykliwej logomanii i nieco ironiczy dystans do codzienności. Zdaję sobie sprawę, że autorka celowo idealizuje życie bohaterów, ale dzięki temu klimat jej powieści pozwala choć na chwilę oderwać się od przyziemnych spraw na rzecz wykwintnych potraw, kaszmirowych swetrów, dobrego wina i zapierających dech w piersi krajobrazów Lazurowego Wybrzeża. Oraz zbrodni, bo nie można zapominać, że seria M.L. Longworth to przede wszystkim książki kryminalne.

Zapomniane muzeum przy Rue Mistral, podobnie jak poprzednie części, w równym stopniu koncentruje się na zagadce kryminalnej, co na życiu osobistym oraz codzienności bohaterek i bohaterów. Każdy tom to jednak to zamknięta historia, co oznacza, że książki można czytać nie po kolei, choć uwadze czytelnika umkną wtedy detale z życia choćby Verlaque’a i Bonnet. Małżeństwo spodziewa się pierwszego dziecka i dla sędziego, już po pięćdziesiątce, to wydarzenie na tyle doniosłe, że absorbuje go nieomal przez cały czas, narażając powagę jego urzędu na żarty ze strony pracowników i podwładnych. Urocze i świadczące o zażyłości, żeby nie było wątpliwości. W tej odsłonie serii Marie Bonnet schodzi na nieco dalszy plan, ale podobnie dzieje się także z innymi postaciami, co w przypadku serii wydaje się być naturalnym stanem rzeczy. Cała reszta nie ulega zmianie; bohaterowie z przyjemnością gawędzą przy smacznym posiłku, raczą się mocnym espresso, z niekłamaną radością wymieniają lokalne ploteczki, niespiesznie spacerują urokliwymi uliczkami Aix-en-Provence i owszem – pracują, ale jakoś tak niekoniecznie w pocie czoła.

Ironia i zdrowy dystans do rzeczywistości, reprezentowany w powieści, w połączeniu z przekonaniem, że z życia należy się cieszyć i brać pełnymi garściami sprawia, że lektura kolejnej książki M.L. Longworth to sama przyjemność. Autorka dostrzega wady i zalety swoich bohaterów, ale jest im przychylna, cykl ma niewymuszony, jednak rozpoznawalny klimat, kolejna fabuła zaś przynosi nie tylko zagadkę kryminalną, ale i nową porcję informacji o ulubionych postaciach. Całość jest zabawna i lekka, z wyczuwalnym dobrodusznym dystansem – jak dla mnie połączenie idealne – nie tylko na lato.

Informacje o książce

autorka M.L.Longworth

tytuł Zapomniane muzeum przy Rue Mistral (The Vanishing Museum on the Rue Mistral)

przekład Małgorzata Trzebiatowska

Wydawnictwo Smak Słowa 2023

ocena 5/6

recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem