J.M. Coetzee „Lata szkolne Jezusa”

Każde spotkanie z prozą południowoafrykańskiego Noblisty to nie lada wyzwanie. Powieści J.M. Coetzee wymykają się bowiem łatwym kategoryzacjom, prezentując bogate spektrum, głównie w warstwie interpretacyjnej. Na poziomie fabularnym mamy do czynienia z prostymi opowieściami, dopiero wczytanie się w dialogi prowadzone między bohaterami, analiza napięcia między nimi sprawia, że często niepozorna historia zyskuje głęboki wydźwięk. Nie inaczej jest w przypadku Lat szkolnych Jezusa, bezpośredniej kontynuacji Dzieciństwa Jezusa. Na nową powieść Noblisty trzeba było czekać ponad pięć lat, aby przekonać się, że Coetzee wierny jest swojemu stylowi i znów proponuje czytelnikowi intelektualne wyzwanie. 

Akcja (choć trzeba napisać, że to termin umowny) Lat szkolnych Jezusa zaczyna się tam, gdzie skończyła się poprzednia powieść. Simon, Ines i David zostają zmuszeni do opuszczenia Novilli i wyjazdu do Estrelli. Przed parą ogromne wyzwanie, muszą nie tylko szybko odnaleźć się w nowej rzeczywistości, ale i wyszukać dla sześcioletniego Davida koleją szkołę, ze świadomością, że chłopiec i w nowym miejscu może stwarzać kłopoty. Relacja Davida z Simonem, który jest partnerem matki chłopca, nie jest najłatwiejsza. Mężczyzna czuje, że David oczekuje od niego więcej, niż ten może mu ofiarować. Dlatego wybór szkoły okazuje się tak ważką decyzją. David zostaje uczniem Akademii Tańca, w której małżeństwo Arroyo, a dokładniej seniora Ana Magdalena uczy dzieci tańczyć cyfry. Atmosferę naukowego skupienia, fascynacji sztuką i filozofią przerywa brutalne morderstwo. W ułożony, nieco odrealniony świat Akademii Tańca brutalnie wdziera się rzeczywistość. 


Mimo sugestywnego tytułu, w powieści Coetzee’ego ani razu nie pada imię Jezusa. Co więcej, choć w fabule można dopatrzeć się pewnych analogii do biblijnych dziejów Chrystusa (ucieczka z poprzedniego miejsca pobytu, nieudany spis powszechny w Estrelli, przeprowadzony pod publiczkę proces) to zdecydowanie  lepiej jest czytać tę powieść w oderwaniu od jednoznacznych skojarzeń. Wydaje się, że ma ona bardziej uniwersalny charakter, a jej kompozycja balansuje gdzieś na styku baśni, traktatu filozoficznego i paraboli. Takie szerokie z założenia spojrzenie na Lata szkolne Jezusa pozwala w czasie lektury skupić się na dialogach o rzeczach oczywistych i ostatecznych. O naturze człowieka i napędzających ją czynnikach. Bohaterowie powieści rozmawiają, a raczej prowadzą nieprzerwany dyskurs o naturze piękna, pożądaniu i fascynacji. Mały David zadaje pytania, na które niełatwo podać jedną odpowiedź. Do świata chłopca podstępnie skrada się brutalna rzeczywistość w postaci morderstwa i ta swoiście ujęta utrata niewinności to nie tylko kolejny (bolesny) etap zdobywania wiedzy, ale naturalna kolej rzeczy. Świat upomina się o Davida i jest w tym bezpardonowy. 

Lata szkolne Jezusa z pozoru wydają się prostą historią. Jednak wczytanie się w to, co pomiędzy wierszami sprawia, że podczas lektury rodzą się coraz to nowe pytania i wątpliwości. Paraboliczny charakter prozy Coetzee’ego to wyzwanie dla czytelnika, ale wyzwanie z gatunku tych niezwykle przyjemnych. Wymusza bowiem otwarcie się na nowe doznania, poszperanie w zakamarkach pamięci i odnalezienie wiedzy sprzed lat (Akademia Tańca – Akademia Platona?), wreszcie pozostawia poczucie spełnienia, ale i niedosytu. Dla mnie literatura najwyższych lotów. 



źródło: www.znak.com.pl
Informacje o książce

autor J.M. Coetzee
tytuł Lata szkolne Jezusa
tytuł oryginału The Schooldays of Jesus
przekład Mieczysław Godyń

wydawnictwo Znak
miejsce i rok wydania Kraków 2018
liczba stron 304

egzemplarz recenzencki
Nowalijki oceniają 6/6





za udostępnienie egzemplarza do recenzji