GRAHAM MASTERTON „DOM STU SZEPTÓW”

Co jak co, ale horrory i powieści grozy najlepiej czyta się jesienią. Szczególnie tą późną, z wiatrem za oknem, rzęsistym deszczem uderzającym miarowo o parapet i ciemnością, która buduje złowieszczy klimat. Celowo nie wspominam o Halloween i Wszystkich Świętych, ale to tak oczywiste skojarzenie z listopadem, że nie potrzebuje żadnego tłumaczenia. Straszenie czytelników i widzów o tej porze roku ma przebogatą tradycję, ugruntowaną jeszcze w XIX wieku modą na powieść gotycką, która przetarła szlaki dla tak lubianej przez czytelników literatury z dreszczykiem.

Graham Masterton, brytyjski pisarz z imponującą bibliografią, straszy od dawna, choć ostatnio przerzucił się na klasyczne kryminały. Pamiętam, jak lata temu zaczytywałem się w jego horrorach, które dziś należą do klasyki gatunku, ale w mojej ocenie średnio przetrwały upływ czasu. Sentyment jednak pozostał i okazał się na tyle silny, że gdy tylko pojawił się Dom stu szeptów, powrót Mastertona do horroru, od razu zabrałem się za lekturę. Dodatkowym impulsem okazał się motyw starej posiadłości na wrzosowisku, która jest pełnoprawnym bohaterem powieści. Mam ogromną słabość do książek z tym wątkiem, a moim ulubionym punktem odniesienia jest Nawiedzony Dom na Wzgórzu Shirley Jackson. Zawsze ciekawi mnie, jak kolejny autor lub autorka potraktuje klasyczny motyw, na jakie niuanse położy nacisk i w jaki sposób wykorzysta posępne domiszcze w swojej fabule.

Kiedy umiera właściciel imponującej posiadłości Allhallows Hall, do Sampford Spiney przyjeżdzają jego dzieci, aby poznać ostatnią wolę ojca. Dom jest imponujący, majestatyczny i (oczywiście) budzi niezdefiniowany niepokój. Nic nie wskazywało jednak, aby procedury spadkowe zabrały więcej czasu niż potrzeba, gdyby nie tajemnicze zniknięcie pięcioletniego synka jednego z synów Herberta Russella, ostatniego właściciela wiekowego domu. Zakrojone na szeroką skalę poszukiwania chłopca nie przynoszą żadnych rezultatów, maluch jakby rozpłynął się w powietrzu. Po nim znikają kolejne osoby, a Allhallows Hall zaczyna pokazywać swoje prawdziwe oblicze. Bohaterowie stają w obliczu sił, na które nie ma sposobu.

Dom stu szeptów to powrót Grahama Mastertona do gatunku, w którym autor czuje się jak ryba w wodzie. Ma przecież na koncie kilkanaście powieści w klimacie horroru, z bohaterami rodem z pogańskich opowieści i wierzeń. W nowej książce podąża ścieżką, którą wytyczył sobie lata temu, jako punkt wyjścia wybierając starą posiadłość. Zgodnie z receptą na fabułę z dreszczykiem, pisarz buduje atmosferę niepokoju, stopniowo wciągają swoich bohaterów i przede wszystkim czytelników w zabawę w stylu Znacie? To przeżyjcie to jeszcze raz. Powieść utkana jest ze znanych i lubianych motywów, ale nie przeszkadza to w dobrej zabawie – wystarczy poddać się nurtowi opowieści, przysłuchiwać się tajemniczym szeptom wydobywającym się gdzieś z czeluści domu, czy przyglądać się poczynaniom kolejnych postaci. Jak nie trudno się domyślić, Allhallows Hall kryje mroczny sekret, a tajemnicze zniknięcia bohaterów są z nim jakoś powiązane.

Za każdym razem, kiedy czytam Mastertona zastanawiam się, czy jego fabuły traktować na poważnie, czy jednak z przymrużeniem oka. Prawie zawsze wybieram tę drugą opcję, ponieważ autor specjalizuje się w horrorze w lżejszej odsłonie, raczej pastiszu gatunku niż jego poważnej odmianie. Oczywiście nie ma w jego książkach niczego do śmiechu (chyba, że celowo), nie brakuje jednak pewnego dystansu do opisywanych wydarzeń i lekkiego przymrużenia oka typowego dla filmowów klasy B. Trochę strasznie, czasem zabawnie, a że widać szwy? No cóż, taki to już urok tego typu filmów/literatury. Może Dom stu szeptów to nie jest to Masterton w najlepszej formie, może fabuła ma słabsze momenty i wyraźnie niekonsekwencje w konstrukcji, ale dzięki temu ma ten specyficzny niepodrabialny urok. Na słotny jesienny wieczór Dom stu szeptów będzie jak znalazł. Ja podczas lektury bawiłem się całkiem nieźle.

Informacje o książce

autor Graham Masterton

tytuł Dom stu szeptów

przekład Izabela Matuszewska

Wydawnictwo Albatros 2021

Nowalijki oceniają 4+/6

Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Albatros