GONG JI-YOUNG „NASZE SZCZĘŚLIWE CZASY”

Jeszcze do niedawna moja znajomość literatury azjatyckiej ograniczała się do powieści Harukiego Murakamiego oraz Kōbō Abe, ale ostatnio to się zmienia. Oczywiste różnice kulturowe, pozorny dystans wobec opisywanych problemów, wreszcie odmienne od europejskiego spojrzenie na relacje społeczne stanowią istotę prozy z Dalekiego Wschodu. Lubię w tych książkach subtelność języka, wrażliwość na otaczającą rzeczywistość, ale i szacunek dla bohaterów, a przede wszystkim dla czytelników. Każde spotkanie z literaturą japońską, czy jak w przypadku Naszych szczęśliwych czasów Gong Ji-young koreańską, to ciekawe doświadczenie literackie. I prawie zawsze towarzyszy mu podobna konstatacja: mimo że opisywane historie rozgrywają się w egzotycznych z mojego punktu widzenia miejscach, dotykają kulturowego tabu, albo odmiennych norm społecznych, ich wymiar jest uniwersalny. Niezależnie bowiem od szerokości geograficznej ludzie przeżywają te same emocje, zmagają się z podobnymi problemami, cieszą się z takich samych powodów.

Yu-jeong jest młoda, zamożna i piękna. Zmaga się jednak z licznymi problemami natury psychicznej i kiedy po raz kolejny próbuje definitywnie je rozwiązać, kobieta zostaje zmuszona do terapii nowego dla niej rodzaju. Tym razem wraz z ciotką, która od kilku dekad resocjalizuje więźniów, zaczyna odwiedzać skazanego na karę śmierci Yun-su. Mimo początkowej niechęci, między dwojgiem bohaterów rodzi się najpierw nić porozumienia, potem coś więcej. Uczucie stanowi dla nich rodzaj odkupienia, ale oboje wiedzą, że przed karą za winy nie ma ucieczki. Jest za to zrozumienie, żal za grzechy, odkupienie i odpuszczenie win – do końca, do ostatniego momentu.

Gong Ji-young napisała poruszającą opowieść, w której nie ma miejsca na tani sentyment i koloryzowanie rzeczywistości. Bohaterki i bohaterowie jej prozy to zwyczajni ludzie, którym los spłatał figla – pisząc sarkastycznie. Gdyby nie kłopoty chłopaka z prawem, a młodej kobiety ze samą sobą, kto wie, czy mieliby jakąkolwiek szansę, aby ich drogi się przecięły. Yu-jeong ma wszystko, ale nie jest szczęśliwa, przede wszystkim z powodu apodyktycznej matki, która w pewnym momencie nie potrafiła ochronić córki przed przemocą fizyczną. To owa przemoc zdefiniowała dorosłe życie młodej dziewczyny, tak jak kryminalna przeszłość doprowadziła Yun – su do więzienia, z którego nie ma dla niego wyjścia. Bohaterów Naszego szczęśliwego życia dzieli wszystko, od statusu społecznego i materialnego począwszy, ale w rzeczywistości oboje łączy brak osoby, która mogłaby wyciągnąć do nich pomocną dłoń. Tę rolę w powieści spełnia po części ciotka Monika – siostra zakonna, ale jej kojąca, mądra obecność to trochę za mało – zbyt wiele złego zdarzyło się w przeszłości Yun -su i Yu – jeong, aby jednej życzliwej kobiecie udało się naprawić wszystkie krzywdy i zaniechania.

Nasze szczęśliwe czasy poruszają niełatwą tematykę, oscylują wokół motywu winy, kary i spóźnionego odkupienia. Autorka porusza także kwestie przemocy wobec kobiet oraz cichego na nią przyzwolenia, zwraca uwagę na niedoskonałość konstrukcji prawnej państwa, które nie potrafi zapobiec dramatowi, jaki spotkał bohatera książki na długo przed wymierzoną mu karą. Nie brak w książce rozważań na temat religii, sprawiedliwości, nieuchronności losu, czy filozoficznych aspektów kary śmierci. I choćby ze względu na podjętą tematykę książka, choć niezbyt długa, nie jest najłatwiejsza w lekturze. Również dlatego, że autorka bardzo skupia się na wymienionych aspektach, że zapomina gdzieś o swoich bohaterach. Mimo ogromnego współczucia dla chłopaka, trudno nawiązać z nim jakąś relację, podobnie jak z Yu-jeong, której narracja pierwszoosobowa dominuje w konstrukcji fabuły. I w mojej ocenie niekoniecznie pozytywnie wpływa na odbiór książki, choćby dlatego, że bohaterka nie jest ciekawą postacią. Owszem, nietrudno pojąć ogrom cierpienia, jaki stał się jej udziałem, ale to za mało, aby na tym fundamencie zbudować pogłębioną psychologicznie, budzącą emocje protagonistkę. Zdecydowanie lepiej, chce się napisać: bardziej ludzko wypada ciotka Monika i to ona w dużej mierze ratuje warstwę uczuciową fabuły. Nasze szczęśliwe czasy z pewnością jednak warte są uwagi, ale wymagają skupienia oraz zgody na specyficzny, momentami pozbawiony emocji klimat. Co ciekawe, mimo tych mankamentów w konstrukcji, ta historia pozostaje na długo w głowie czytelnika. Może właśnie o to chodzi?

Informacje o książce

autorka Gong Ji- young

tytuł Nasze szczęśliwe czasy

przekład Marzena Stefańska – Adams

Wydawnictwo Kwiaty Orientu 2021

Nowalijki oceniają 4/6

Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem