FANNIE FLAGG „SMAŻONE ZIELONE POMIDORY”

Często żałuję, że z braku czasu i potrzeby przeczytania choćby niewielkiej części nowości, brakuje mi okazji, aby powrócić do dawnych lektur. Stoją cierpliwie na półce licząc na to, że jednak się uda. Najczęściej nie, ale od czego są wyjątki? Fannie Flagg, do której mam ogromną słabość, przebojem wkradła się w moje łaski, kiedy ponad dwadzieścia lat temu (z jakiegoś powodu pamiętam to dokładnie) przeczytałem po raz pierwszy Smażone zielone pomidory. Niezwykle optymistyczną i na swój sposób klimatyczną opowieść o świecie, którego już nie ma (dla Amerykanów) i którego polski czytelnik, z różnych oczywiście powodów, nigdy nie miał szans poznać. Pretekstem do odświeżenia powieści (i przy okazji filmu) była premiera kontynuacji historii barwnych mieszkańców Whistle Stop. Swoją drogą, ta książka Flagg czeka na swoją kolej, ale bez względu na niekoniecznie przychylne opinie, na pewno doczeka się lektury. Powrót do Smażonych zielonych pomidorów uświadomił mi, jak ważna w odbiorze fabuły jest wdzięczna pamięć i jak bardzo zmieniły się czasy, od momentu pierwszego wydania tej książki. Zawsze to powtarzam przy okazji twórczości Flagg: że literacko jest co najwyżej przeciętnie, ale za to cała reszta: bohaterowie, ponadczasowe przesłanie i klimat gawędy robi swoje. Można więc zgrzytać zębami na usterki w stylu i nachalny dydaktyzm, można przymknąć oko na niedoskonałości i cieszyć się ze spotkania z charakternymi postaciami z Alabamy. Bo czego jak czego, ale uroku swojskości trudno odmówić pisarstwu Fannie Flagg.

Smażone zielone pomidory przedstawiają dwie historie, które splatają się ze sobą, tworząc ciepłą i nacechowaną prostymi mądrościami opowieść o czerpaniu z życia pełnymi garściami. Zawsze, ale szczególnie wtedy, kiedy nic nie układa się po naszej myśli. Evelyn Couch, współczesna Amerykanka w średnim wieku i z typowymi dla niego problemami odwiedza wraz z mężem teściową w domu spokojnej starości. Poznaje tam panią Threadgood, która opowiadają jej historię swojej młodości spędzonej w maleńkim Whistle Stop. To tam dwie tak bardzo różne od siebie kobiety – Idzie i Ruth otwierają kawiarnię serwującą najlepsze na Południu smażone zielone pomidory. Od zdania do zdania, pani Threadgood i Evelyn zaprzyjaźniają się, a bogate w emocje opowieści sięgające lat 30. XX wieku pozwalają, przeżywającej kryzys małżeński pani Couch, wziąć życie za rogi. I to z jakim skutkiem!

Rzadko mi się to zdarza, ale bardzo dobrze pamiętam okoliczności, w których po raz pierwszy czytałem Smażone zielone pomidory i co więcej, nie zapomniałem prawie niczego z fabuły. Dlatego powrót do książki Fannie Flagg po dwudziestu latach nie okazał się aż tak wielką niespodzianką, jak się spodziewałem. Nic też się nie zmieniło w mojej ocenie tej fabuły. Amerykańska autorka snuje tę gawędę w takim samym stylu, jak w kolejnych swoich książkach. Stawia na barwne postaci, portretuje świat, w którym rządzą silne kobiety, albo takie, które o swoim twardym charakterze nie mają pojęcia – oczywiście do czasu. Whistle Stop to miejsce w pewnym sensie wyidealizowane, choć niepozbawione mrocznej strony. Amerykańskie południe lat 30. to arena nieustającej walki o przeżycie, segregacji rasowej i dominującej roli mężczyzny. Ale za każdym z nich, a nierzadko przeciwko nim stoi przynajmniej jedna odważna kobieta, której obce są strach i z góry przypisana rola społeczna. Flagg akcentuje ten wątek w swojej powieści, idą nawet dalej, wprowadzając do książki związek dwóch kobiet, które stawiają czoła prowincjonalnemu ciasnemu myśleniu. Kolejowe miasteczko, jakich wiele pojawiło się w klasycznych westernach, daje swoim mieszkańcom poczucie bezpieczeństwa oraz powód do lokalnego patriotyzmu. I nawet jeśli dziś, świat wykreowany przez Fannie Flagg, wydaje się być nieco uproszczony i naiwny, to jednak nic nie stoi na przeszkodzie, aby z przyjemnością się po nim rozejrzeć, choćby oczami Dot Weems, która w cudny sposób relacjonowała codzienność w swoim biuletynie, integralnej części całej opowieści.

Gawędziarski styl Fannie Flagg, mnogość postaci i proste przesłanie jej powieści mogą dziś odrobinę trącić myszką. To zrozumiałe, kiedy pamięta się, że powieść ma trzydzieści lat, a sama autorka raczej nie miała w planach napisania literackiego arcydzieła. Smażone zielone pomidory to optymistyczna, budząca sympatię nostalgiczna opowieść o świecie lat 30., przyjaźni, odpowiedzialności i lojalności wobec najbliższych osób. Dużo w tej historii humoru i sporo trudnych tematów, ale najważniejsze jest jej przesłanie, aby nie poddawać się, z radością witać kolejny dzień i cieszyć się tym, co przynosi. Ta rada pasowała jak ulał mieszkańcom Whistle Stop, sprawdziła się także ponad pół wieku później, kiedy pomogła stanąć na nogi Evelyn Couch. Oczywiście, że literacko mogłoby być lepiej, ale ta swobodnie opowiadana gawęda – wspomnienie wybrzmiewa tak autentycznie właśnie dlatego, że jest nieidealna. Z lektury następnych powieści Flagg wiem, że to element specyficznego stylu tej autorki, ale zupełnie mi to nie przeszkadza. Dlatego mogę z czystym sumieniem napisać, że ponowna lektura Smażonych zielonych pomidorów okazała się jak najbardziej pozytywnym doświadczeniem, choć niepozbawionym krytycznego spojrzenia na tekst. Jednak moja sympatia dla Fannie Flagg pozostaje niezmieniona.

Informacje o książce

autorka Fannie Flagg

tytuł Smażone zielone pomidory (Fried Green Tomatoes at the Whistle Stop Cafe)

Wydawnictwo Literackie 2021

Nowalijki oceniają 4+/6