AMY McCULLOCH „SŁOŃCE O PÓŁNOCY”

Wciąż pamiętam debiutancki thriller Amy McCulloch Bez tchu (tutaj), paradoksalnie dlatego, że niespecjalnie przypadła mi do gustu, choć w samej historii dostrzegłem pewien potencjał. Tak samo jak w samej autorce, która ma szansę przebić się do pierwszej ligi pisarek i pisarzy prozy gatunkowej pod warunkiem, że popracuje nad warsztatem oraz nauczy się odpowiednio rozkładać punkty ciężkości tak, aby wyważyć dynamikę wydarzeń i potrzebę szczegółowego opisu świata przedstawionego. I dlatego McCulloch dostała ode mnie drugą szansę w postaci lektury Słońca o północy, powieści w mojej ocenie lepszej od debiutu, ale wciąż pozostawiającej niedosyt, który sprawia, że do zachwytów nad jej twórczością, przynajmniej w moim przypadku, droga wciąż daleka. Do tego fabuła jest zauważalnie wtórna, a paradoksalnie ratuje ją ten element, który przeszkadzał mi, nadmiernie wyeksponowany, w debiucie.

Marzeniem Olivii jest wyprawa na mroźną Antarktydę i spędzenie tam nocy polarnej. Okazja nadarza się, kiedy wraz z chłopakiem, zajmującym się sprzedażą dzieł sztuki, zostaje zaproszona na rejs luksusowym statkiem. Ma co prawda łączyć pracę z przyjemnością, ale takiej okazji nie może przegapić. Jednak znikniecie jej chłopaka na moment przed rozpoczęciem rejsu, coraz dziwniejsze zachowanie załogi, która próbuje coś ukryć przed pasażerami, wreszcie problemu z komunikacją z lądem sprawiają, że Olivia, zamiast podziwiać majestatyczną przyrodę zaczyna obawiać się o swoje życie, szczególnie, że pokładzie zaczynają ginąć ludzie. Dziewczyna podejrzewa, że wbrew sobie wpakowała się w śmiertelnie niebezpieczne problemy.

Słońce o północy to drugi w karierze literackiej Amy McCullen, która do tej pory specjalizowała się w prozie dla dzieci i młodzieży. Wspominam o tym fakcie przede wszystkim dlatego, że to, co najbardziej mi przeszkadzało w nowej książce, to naiwność głównej bohaterki, której charakterologicznie bliżej do nastolatki niż do młodej kobiety u progu kariery i dorosłego życia (wystarczy spojrzeć na wątek jej nieporozumienia z przyjaciółką). Być może to dla pisarki twierdzenie krzywdzące, ale trudno mi nie odnieść wrażenia, że wciąż jeszcze nie przestawiła się w pełni na pisanie dla starszego/dorosłego odbiorcy. A może jej thrillery po prostu kierowane są do czytelnika z innego przedziału wiekowego?

Mam sporo wątpliwości w kwestii motywacji jej bohaterek i bohaterów – wydaje mi się, że autorka traktuje ten aspekt swojej fabuły powierzchownie nawet jak na (niekoniecznie wysokie) wymogi prozy gatunkowej. To jednak istotna składowa historii, szczególnie w kontekście thrillera psychologicznego, którego akcja rozgrywa się w zredukowanej do niewielkiej przestrzeni statku wycieczkowego. Im dalej w fabułę, tym coraz większe wrażenie chaosu, spotęgowanego nagromadzeniem zwrotów akcji nieco zbyt oczywistych.

Pisząc Słońce o północy, McCullen wykorzystała mocno już wyeksploatowany motyw zamkniętej i odciętej od świata przestrzeni, na której rozgrywa się kryminalno – sensacyjna intryga. To stara klisza i nic w tym złego, od dawna piszę, że proza gatunkowa wciąż, z większym lub mniejszym powodzeniem, żongluje nimi bez cienia zażenowania. Trudno jednak nie dostrzec wyraźnej wtórności powieści kanadyjskiej pisarki, choćby dlatego, że o wycieczce pełnej niebezpiecznych sytuacji pisała jakiś czas temu w Dziewczynie z kabiny nr 10 Ruth Ware (tutaj) przypomnianej niedawno w nowym przekładzie, że przywołam pierwszy z brzegu przykład.

Słońce o północy ratują z pewnością opisy Antarktydy, mroźnej, majestatycznej i przy tym – jak na żywioł natury przystało – śmiertelnie niebezpiecznej. Doceniam ten aspekt historii, choć nie byłem jego fanem w poprzedniej fabule i także tutaj nadmiar opisów raczej mnie irytował niż przykuwał do lektury. Nie spisuję jednak drugiego thrillera McCullen na straty. Powieść czytało mi się lepiej od debiutu: autorka zadbała o lepsze rozłożenie akcentów, pamiętała o trzymaniu odpowiedniego tempa, całkiem udanie dawkowała kolejne informacje z przeszłości bohaterów, co pozwalało rozwijać tę historię. A że całościowo jest co najwyżej poprawnie, to pewnie kwestia indywidualnego odbioru i zbyt wysokich oczekiwań. Wygląda na to, że Do trzech razy sztuka, pani McCullen.

Informacje o książce

autorka Amy McCullen

tytuł Słońce o północy (Midnight)

przekład Danuta Fryzowska

Wydawnictwo Luna 2024

ocena 4/6

recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem