
Tak, jak się spodziewałem, lipiec okazał się miesiącem bardziej łaskawym czytelniczo niż czerwiec. To z pewnością zasługa dwutygodniowego urlopu, który upłynął mi pod znakiem dalszych porządków, ale i nadrabiania zaległości lekturowych. Przeczytałem dziesięć książek, zrecenzowałem dziewięć i choćby pod tym względem oceniam pierwszy miesiąc wakacji (choć już od prawie dwóch lat nie dla mnie) jako całkiem udany. Życzyłbym sobie tyle czasu i energii na czytanie w kolejnych miesiącach, ale wiadomo jak jest z planami. Póki co, mam pozytywne nastawienie do sierpnia.

W lipcu zrecenzowałem dziewięć książek, oto ich lista:
- Kamienne miasto Mariolina Venezia – pierwsza część nowej włoskiej serii kryminalnej z Oficyny Noir sur Blanc; zapowiada się obiecująco, ale jeszcze nie umiem powiedzieć, czy ta seria okaże się moją ulubioną;
- Gdy powrócą kanarki Laura Barrow – bardzo przyjemna literatura obyczajowa środka, niby wszystko już było, ale i tak dobrze czytało się o codziennych perypetiach trzech sióstr z małego miasta gdzieś w Luizjanie;
- Willa Rachel Hawkins – pozytywne zaskoczenie, szczególnie, że po książkę sięgnąłem ze względu na wakacyjną okładkę; autorka snuje opowieść trochę w stylu Daisy Jones & The Six, ale z kryminalnym twistem;
- Karuzela pomyłek Andrea Camilleri – to XXIII, po raz pierwszy wydana po polsku część słynnej serii z komisarzem Montalbano; autor jest w formie i lektura tej część to niekłamana przyjemność;
- Wszystko zostaje w rodzinie John Marrs – o tym, że angielski autor potrafi pisać udane thrillery psychologiczne przekonałem się już jakiś czas temu, najnowszą książką udowodnił, że w tworzeniu zawiłych, pełnych plot twistów historii nie ma sobie równych – gwarancja udanej rozrywki!;
- Goście Agnes Ravatn – kolejna, bardzo dobra skandynawska książka w katalogu Wydawnictwa Pauza; niedługa i kameralna opowieść o tym, jak nasze aspiracje stają się źródłem frustracji przed którą nie ma ucieczki;
- Jazda Muriel Spark – nieznana mi do tej pory autorka, wydawana w Polsce w latach 80.XX wieku przeżywa właśnie renesans twórczości; i świetnie, bo jej Jazda to bezkompromisowy thriller z twistem, który każe inaczej spojrzeć na fabułę, ale … dopiero po przeczytaniu ostatniej strony;
- Para idealna Ruth Ware – poprzednia książka angielskiej autorki niespecjalnie przypadła mi do gustu i ta nowa nie zatrze nieprzyjemnego wrażenia; thriller rozgrywający się na rajskiej wyspie okazał się nużący i mało zajmujący, w mojej ocenie Ware ostatnio nie jest w formie;
- Martwa natura Sarah Winman – pierwsze spotkanie z prozą kolejnej angielskiej autorki oceniam niespecjalnie wysoko; mimo interesującej tematyki dotyczącej sztuki, kilku barwnych postaci i uniwersalnego przesłania całość raczej mnie wymęczyła niż przyniosła oczekiwaną satysfakcję – naprawdę szkoda.

Do zrecenzowania została mi jedna powieść przeczytana pod sam koniec miesiąca, ale o niej opowiem już w sierpniu.

Z kronikarskiego obowiązku wspomnę, że skończyłem VIII i ostatni sezon Mamuśki (HBO Max) i żałuję, że to koniec, bo serial trzymał poziom. Oglądam III (i jak się właśnie okazało ostatnią) odsłonę I tak po prostu (HBO Max) – nowe przygody Carrie i jej przyjaciółek śledzę z sentymentu dla oryginalnego Sex and the City, ale mam świadomość, że ta nowa odsłona jest co najwyżej poprawna, chwilami … żenująca, ale wciąż miła dla oka. Z przyjemnością wróciłem do Księgi Czarownic (Netflix) i kończę właśnie II sezon ze świadomością, że III będzie finałowym. Angielskie seriale rządzą się własnym prawami. Na szczęście coraz lepszy i tak bardzo dobry Pozłacany wiek (HBO Max) otrzymał już kolejny sezon, więc twórcy znani z Downton Abbey jeszcze nie powiedzieli ostatniego słowa. I to jest wspaniała wiadomość.

I to by było na tyle. Dziękuję za odwiedziny. Widzimy się na podsumowaniu sierpnia!
