Pisałem już kiedyś o tym, że autorki i autorzy powieści kryminalnych nie są już w stanie niczym mnie zaskoczyć. To normalny stan rzeczy, kiedy czyta się dużo powieści z jednego, nawet dość szeroko definiowanego gatunku. Sami pisarze mają często problem z jednoznaczną kategoryzacją własnej fabuły, która niejednokrotnie balansuje między gatunkami i tym samym dezorientuje czytelnika. Dlatego, bogatszy o tę wiedzę, po kolejną książkę, choćby Cary Hunter, sięgam ze świadomością, że moje nastawienie niekoniecznie musi iść w parze z tym, co wymyśliła autorka. Akurat w jej przypadku kieruję się sympatią, zarówno dla stylu, w jakim pisze, jak i dla serii w ogóle, i dla cyklu z inspektorem Adamem Fawleyem w szczególe. Kto je porwał? to czwarty tom, ale jak zwykle napisany tak, że można czytać go bez znajomości poprzednich powieści. Traci się, co prawda, trochę z przeszłości bohaterów, ale niespecjalnie przeszkadza to w śledzeniu kolejnej sprawy policjantów z posterunku Thames Valley na przedmieściach Oksfordu.
Po brutalnej napaści na nastolatkę wydawać by się mogło, że policja zrobiła wszystko, aby wyjaśnić okoliczności zdarzenia. Zaatakowana uczennica na szczęście wróciła do domu, ale kilka dni później dochodzi do kolejnego ataku, w wyniku którego inspektor Adam Fawley i ekipa policjantów rozpoczyna kolejne śledztwo. W jego toku wychodzą na jaw niepokojące a często także wstydliwe sekrety mieszkańców spokojnego Oksfordu. Wiele jednak przesłanek wskazuje na to, że napadów dokonuje ktoś z przeszłości inspektora. Ktoś, kto nie cofnie się przed niczym, byleby tylko wymierzyć sprawiedliwość.
Pierwsze powieści Cary Hunter – Kto porwał Daisy Mason? (tutaj), Kto mieszka za ścianą? (tutaj), Kto chce ich śmierci? (tutaj) – to połączenie thrillera psychologicznego domestic noir z kryminałem. Oczywiście diabeł tkwi w szczegółach, albo raczej w proporcjach między gatunkami, zatem raz więcej jest tego, raz tamtego. W najnowszej książce Kto je porwał? autorka wyraźnie odeszła od ulubionego miksu na rzecz kryminału. I znów zaskoczy swoich czytelników, ale widać stara się, mając świadomość, że właśnie tego się od niej oczekuje. Szczególnie, że w warstwie konstrukcyjnej fabuła niespecjalnie różni się od poprzednich książek. Narracja w pierwszej osobie miesza się z trzecioosobową, pojawiają się kolejne wątki i postaci, żmudnie prowadzone dochodzenie przeplata się z wydarzeniami w życiu prywatnym bohaterów. Tak samo, jak wcześniej, w toku narracji autorka wprowadza zapisy z przesłuchań świadków, stenogramy z sali sądowej, urywki z wymiany informacji na Twitterze, czy artykuły z internetowych serwisów informacyjnych. Cara Hunter nie jest tutaj specjalnie odkrywcza; w wielu książkach pojawia się taki chwyt kompozycyjny, ale pomysł nadal się sprawdza – różnicuje i dynamizuje przekaz, przez co fabuła przypomina trochę, modne od kilku lat, dokumenty true crime.
Kto je porwał? opiera się na dość oczywistym schemacie zbrodni, ale choć część czytelników szybko i co najważniejsze – trafnie wytypuje kto? i dlaczego? nie uważam, żeby powieść Cary Hunter na tym traciła. Brytyjska autorka ma bowiem dryg do pisania powieści gatunkowej, z łatwością podrzuca mylne tropy, a skomplikowana (i przyznam – momentami dekoncentrująca) narracja dobrze sprawdza się, jako zasłona dymna. Lubię też w serii z inspektorem Adamem Fawleyem zarówno postaci, przebijający się między dialogami sarkazm, wreszcie staranność, z jaką autorka rozkłada na czynniki pierwsze zarówno zbrodnię, jak i samo śledztwo. Że momentami mało się dzieje i czytelnik ma wrażenie, że wraz z policjantami z Thames Valley kręci się wokół własnej osi? Tak, mam tego świadomość, ale absolutnie mi to nie przeszkadza. Szczególnie, że w tej odsłonie cyklu czytelnik poznaje zaskakujące fakty z przeszłości sympatycznego inspektora, a finał książki zapowiada koleją (i mam nadzieję – emocjonującą) część. Już nie mogę się doczekać i liczę, że autorka znów da radę.
Informacje o książce
autorka Cara Hunter
tytuł Kto je porwał?
tytuł oryginału All the Rage
przekład Joanna Grabarek
Wydawnictwo Filia Mroczna Strona
miejsce i rok wydania Poznań 2020
liczba stron 488
egzemplarz recenzencki – finalny
Nowalijki oceniają 4+/6
Dziękuję Wydawnictwu Filia Mroczna strona za współpracę recenzencką