„Klamki i dzwonki” Magdalena Knedler

www.novaeres.pl
Informacje o książce

autorka Magdalena Knedler
tytuł Klamki i dzwonki

wydawnictwo Novae Res
miejsce i rok wydania Gdynia 2016
liczba stron 352

egzemplarz recenzencki

Magdalena Knedler debiutowała trochę ponad rok temu pastiszową powieścią Pan Darcy nie żyje. Do połowy 2016 ukazały się obyczajowa Winda oraz pierwszy tom kryminalnej serii Nic oprócz strachu. Każda z tych książek reprezentuje inny gatunek literacki trochę tak, jakby autorka szukała swojego miejsca w polskiej literaturze współczesnej. Po lekturze czwartej powieści zaczynam myśleć, że to miejsce już znalazła – przynajmniej na jakiś czas.
Klamki i dzwonki to współczesna powieść obyczajowa z wyraźnym wątkiem miłosnym. Eliza Ostaszewska, aspirująca poetka, pracownia biblioteki na pół etatu, otrzymuje pewnego dnia telefon, który na zawsze zmieni jej życie. Helena Bukowska, zmagająca się ze śmiertelną chorobą, postanawia uporządkować swoje sprawy i zapewnić dwunastoletniej córce spokojne życie. Albert Dębski, adwokat i współwłaściciel kancelarii właśnie zrozumiał, że jego małżeństwa nie da się uratować. Wyrzuca sobie, że podjął w przeszłości złą decyzję. Robert Oleński – onkolog u którego leczy się Helena – zakochuje się, ale adresatka jego westchnień zapatrzona jest w innego. Tylko kwestią czasu jest, kiedy drogi bohaterów zaczną się krzyżować, a oni sami będą raz na siebie wpadać, a czasem nawet mijać się w przelocie.
W nowej powieść Magdalena Knedler podjęła tematykę, która (jak myślę) najbardziej jej odpowiada. Już w przywoływanej Windzie pokazała, że ma literackie wyczucie i serce do tekstów obyczajowych. Nie idzie jednak na łatwiznę i nie serwuje ckliwych opowieści ze szczęśliwym zakończeniem, ale stara się pokazać życie takim, jakie ono jest, bez zbytniego ubarwiania, ale i bez popadania w skrajny pesymizm. Bohaterowie Klamek i dzwonków to ludzie, których możemy spotkać na ulicy, ba, może mamy ich wokół siebie, może sami trochę nimi jesteśmy. Autorka wikła ich w różne problemy, które pewnie nieobce są czytelnikom jej powieści. Wszystkich ich jednak cechuje poszukiwanie równowagi w życiu i szczęścia, które czasem wymyka się z rąk, aby nagle dać się czerpać pełnymi garściami. Dlatego tak mocno kibicujemy bohaterom powieści, bo w nich, jak w lustrze, dostrzegamy siebie.
Z powieścią obyczajową jest trochę jak z filmem o podobnej tematyce. Można trafić na hollywoodzki ulepek, można na zaangażowane kino europejskie. Oba realizują podobną tematykę, oba inaczej. W przypadku Klamek i dzwonków jest tak, że jednak szala przechyla się w stronę ambitnego potraktowania tematu. Nie znaczy jednak, że jest ponuro i przygnębiająco. Powieść cechuje tak charakterystyczna dla autorki lekkość narracji, odrobinę ironiczny humor i odwołania do literatury oraz filmu. Magdalena Knedler sprawnie balansuje na granicy powieści obyczajowej oraz romansu. I choć serwuje (przynajmniej dla części postaci) satysfakcjonujące zakończenie, to nie jest ono przesłodzone. Patrząc z perspektywy wcześniejszych wyborów bohaterów Klamek i dzwonków można nawet napisać, że jest ono słodko – gorzkie. W moim odczuciu takie, jakie być powinno. 
Klamki i dzwonki to także powieść o mieście. Wrocław, nie jest może bohaterem pierwszoplanowym, ale stanowi niezbędny element historii. Bohaterowie żyją z nim w symbiozie, a ono odwdzięcza się pięknymi plenerami. Warto również zwrócić uwagę na formę narracji – autorka często oddaje głos swoim bohaterom, dzięki czemu tę samą sytuację można prześledzić z dwóch punktów widzenia. Tak opowiadana historia zazębia się, tworząc – czasem zaskakującą i misternie skonstruowaną całość.
Niezwykle podoba mi się, że nowa powieść Magdaleny Knedler nie próbuje naśladować zachodnich wzorców. Niezaprzeczalnym atutem Klamek i dzwonków jest osadzenie fabuły w polskiej rzeczywistości, a postaci zapełniające strony powieści nie wydają się płaskie i papierowe. Co więcej, nie wszystkich bohaterów da się  tak samo lubić – w prawdziwym życiu bywa przecież podobnie. Autorka stawia przed swoimi postaciami wyzwania, każe im walczyć o szczęście i ponosić konsekwencje wyborów z przeszłości. Podskórnie da się jednak odczuć, że czuje do nich ogromną sympatię i choć rozdziela im życiowe razy, to najchętniej przytuliłaby ich i mocno wyściskała. 
foto Tomasz Radochoński/www.instagram.com/nowalijki
Nie ma co ukrywać, że powieści obyczajowe nie są moim ulubionym gatunkiem literackim. Muszę jednak przyznać, że  Magdalena Knedler kupiła mnie już jakiś czas temu inteligentnym humorem Pana Darcy’go …, a także klimatem jak ze starych filmów Woody’ego Allena – najpierw w Windzie, a teraz w Klamkach i dzwonkach. Po tę ostatnią powieść sięgnąłem z tym większym zaciekawieniem, że do końca nie wiedziałem, czym autorka mnie zaskoczy. Tak, jak się spodziewałem – zaskoczyła i to bardzo pozytywnie. 

Wejdźcie do świata Klamek i dzwonków – naprawdę warto poznać historię kilku mieszkańców Wrocławia, uchylcie im tylko drzwi …
Nowalijki oceniają 5+/6
za udostępnienie powieści do recenzji premierowej.