„Zła krew” Max Bilski

www.videograf.pl
Informacje o książce

autor Max Bilski
tytuł Zła krew

wydawnictwo Videograf
miejsce i rok wydania Chorzów 2015
liczba stron 270

egzemplarz recenzencki









Powieść kryminalna to jeden z tych gatunków literackich,  gdzie napisano już chyba wszystko. Kolejne książki w zasadzie bazują na podobnym schemacie, inaczej tylko akcentując wątki i motywy. Autorzy różnie sobie radzą w tej kwestii, czasem obudowując koleją fabułę wokół postaci głównego bohatera, czasem epatując przemocą. Max Bilski, autor Złej krwi obrał jeszcze inną drogę, zaskakując czytelnika specyficznie prowadzoną narracją. O tym, czy jest to zaleta powieści, czy może raczej wada – o tym w dalszej części tekstu.

Sięgnąłem po Złą krew nie mając kompletnie pojęcia, co mnie czeka. Niezła okładka zapowiadała thriller, ale już po pierwszych kilku rozdziałach wiedziałem już, że gatunek ten zostanie przez autora potraktowany inaczej, niż mógłbym tego oczekiwać. O samym pisarzu wiem niewiele, poza informacją, że ma na swoim koncie serię kryminalną Podróże ze Śmiercią, Zła krew to nowy cykl, a Max Bilski jest związany z dziennikarstwem. 

IG Nowalijki
Akcja powieści toczy się w sennym, prowincjonalnym miasteczku koło Raciborza. W okolicy wspomina się dawne czasy, ale mieszkańcy żyją świadomością, że najlepsze już za nimi. Żona lokalnego przedsiębiorcy popełnia samobójstwo, które wygląda jednak mocno podejrzanie. Dziennikarka wydawanego w miasteczku dziennika dostrzega pewną prawidłowość – w przeciągu ostatnich dwudziestu pięciu lat podobnie odebrały sobie życie inne kobiety. Reporterka zwraca się z prośbą o pomoc do emerytowanego policjanta, którego  żona również popełniła samobójstwo. Zaczynają śledztwo, odkrywając krok po kroku prawdę o tragicznych wydarzeniach.

Wspomniałem już, że w kryminałach coraz trudniej jest o element zaskoczenia. I fabuła Maxa Bilskiego nie zadziwia skomplikowanym układem zdarzeń i nieoczekiwanymi zwrotami akcji. Autor kładzie nacisk na odmalowanie lokalnej społeczności, połączonej siatką wzajemnych powiązań opartych na hakach. W tej powieści każdy o każdym coś wie, każdy każdemu jest w stanie zaszkodzić. Nie ma znaczenia, że miejscem akcji jest miasteczko gdzieś na południu Polski. Skala może jest mniejsza, ale problemy mieszkańców są takie same jak w wielkich aglomeracjach. Co ciekawe, autorowi udało się stworzyć całą galerię postaci, z których żadna nie wzbudziła mojej sympatii. Rzadko mi się zdarza, abym nie złapał kontaktu z którymś z bohaterów. To zdecydowanie utrudniało odbiór powieści, a oryginalna narracja początkowo wręcz mnie do niej zniechęcała. 

Czytając Złą krew trudno nie dostrzec, że autor zdecydował się na prowadzenie narracji, która przypomina reporterskie sprawozdanie. Narrator jest blisko zarówno wydarzeń, jak i samego czytelnika, przekraczając umowną granicę między osobą opowiadającą i jej odbiorcą. Zmienia punkt widzenia, relacjonując kolejne etapy śledztwa z perspektywy różnych bohaterów. Od czasu do czasu narrator ujawnia się, informując czytelnika wprost o tym, co za chwilę. Tym samym Max Bilski zabiera swoich czytelników za kulisy tekstu, pokazując mu jego konstrukcję. Przyznam, że początkowo bardzo mi to przeszkadzało, wprowadzało bowiem chaos. I choć z czasem przyzwyczaiłem się do takiej formy podawczej, to jednak wciąż mi ona gdzieś tam zgrzytała. Pomyślałem jednak, że to chyba zamierzona stylistyka, bowiem autor jest w niej konsekwentny do końca. Taką konwencją świata przedstawionego Zła krew przypomina mi współczesną wersję powieści sowizdrzalskiej, w której istotnym elementem była humorystyka. Trudno bowiem traktować bohaterów i wydarzenia  w książce całkiem na serio. Nie zaryzykuję stwierdzeniem, że Zła krew jest parodią gatunku, ale na pewno autor spojrzał na kryminał (bo thrillera jakoś kompletnie w książce nie dostrzegam) z dużego dystansu. Czy Złej krwi wyszło to na dobre? To już każdy musi ocenić indywidualnie. 

Zdaję sobie sprawę, że fabuła Maxa Bilskiego nie każdemu czytelnikowi przypadnie do gustu. Powieść, a w domyśle seria, ma pewien potencjał, ale to przecież od autora zależy, czy i w którą stronę go rozwinie. Mimo że powieść mnie nie porwała i chwilę zajęło mi, aby przyzwyczaić się do stylu autora, to zdecydowałem się, aby poznać drugi tom serii. Zakończenie dało mi do myślenia. I zakładam, że wiem, czego się spodziewać, przynajmniej w kwestii stylu.

Nowalijki oceniają 4-/6



Za udostępnienie egzemplarza do recenzji dziękuję