VIRGINIA FEITO „PANI MARCH”

Wprawdzie wiem, że nie ocenia się książki po okładce, ale gdyby nie wyróżniająca się kolorami grafika Pani March Virginii Feito, pewnie zapomniałbym o tej powieści w zalewie nowości. A tak wpisałem ją sobie na niekończącą się listę Do przeczytania i wreszcie doczekała się lektury, również dlatego, że zaciekawiły mnie skrajne opinie na jej temat. Debiut hiszpańskiej autorki to, obok Króliczka Mony Awad (tutaj) jedna z dziwniejszych książek, które ostatnio czytałem, fabuła swobodnie żonglująca schematami przypisanymi do szeroko definiowanej prozy gatunkowej, ale z ambicjami literackimi idącymi w parze z nęcącym swoją nieoczywistością klimatem.

Virginia Feito postawiła przed sobą niełatwe zadanie. Niby porusza się dobrze znanymi ścieżkami, ale jednocześnie robi wiele, aby sprowadzić na manowce – zarówno czytelnika, jak i swoją tytułową bohaterkę. A może jest tak, że to pani March przejmuje kontrolę nad poczynaniami autorki? Dość napisać, że taka książka mogłaby powstać wcześniej, gdyby za Panią Dalloway zabrała się współczesna pisarka w typie Daphne du Maurier rozkochana w klasycznych filmach Alfreda Hitchcocka. Figura retoryczna, wiem, rażąca zbyt daleko idącą ekwilibrystyką skojarzeń, ale w pewnym sensie dobrze oddająca specyficzny klimat debiutu Feito. Według mnie, bardzo udanego, z akcją umiejscowioną we współczesnym Nowym Jorku, ale opisanym tak, jakby żywcem został wyjętym z lat 50/60. XX wieku. I chyba dlatego oczami wyobraźni widzę telewizyjną adaptację książki w atrakcyjnej stylistyce serialu Mad Man.

Tytułowa Pani March to młodsza druga żona cenionego nowojorskiego prozaika George’a Marcha. Wraz z ośmioletnim synem wiodą dostatnie życie śmietanki towarzyskiej w eleganckim apartamencie w Upper East Side. Dni płyną spokojnie od przyjęcia do przyjęcia oraz zakupów w luksusowych sklepach na Piątek Alei, ale na tym idyllicznym obrazie zaczynają pojawiać się rysy. Najpierw pani March orientuje się, że postać obrzydliwej kobiety z najnowszej (i odnoszącej sukcesy) powieści George’a wzorowana jest na niej samej, zaraz potem jej niepokój budzą liczne wyjazdy męża za miasto oraz mające w tym samym czasie zniknięcie młodej dziewczyny. Pani March zaczyna łączyć fakty i dochodzi do zaskakujących wniosków.

Pani March rozpoczyna się jak klasyczna powieść obyczajowa z elementami thrillera, ale to tylko efekt pierwszego wrażenia po lekturze początkowych rozdziałów. Feito bowiem, pod pozorem jeszcze jednej opowieści o znudzonej bogatej mieszkańce Nowego Jorku, opowiada niepokojąco wciągającą historię kobiety, która (metaforycznie oczywiście) utknęła w króliczej norze. Pani March, której imię czytelnik poznaje dopiero w ostatnim zdaniu powieści, wpada w niebezpieczną spiralę paranoicznych myśli, które skutecznie zacierają jej granicę między rzeczywistością a mocno wykrzywionymi wyobrażeniami. Tylko napisać, że bohaterka wpada w paranoję jest nieco na wyrost. Jej stany emocjonalne wymykają się tak samo jednoznacznej ocenie, co jedynie słusznej definicji.

Bohaterka, większość czasu spędzającą samotnie, albo w tłumie bardzo obok innych ludzi, zaczyna cierpieć na – no właśnie to jest najciekawsze – manię prześladowczą, ukrytą chorobę psychiczną, wszechogarniającą nudę, jakiś rodzaj histerii? Autorka celowo nie definiuje przypadłości pani March, nie wysyła jej na kozetkę, także czytelnikowi zostawiając przestrzeń do interpretacji stanów emocjonalnych bohaterki. Rzeczywistość wokół pani March, a także ona sama, zasadniczo nie budzi większych wątpliwości, ale przy bliższym, a przede wszystkim uważniejszym spojrzeniu można dostrzec, maskowane przez bohaterkę rozedrganie wynikające z załamania możliwości percepcji. W efekcie także świat wokół niej przybiera, choćby na moment, karykaturalną formę, pogłębiając problemy pani March z chłodną oraz rzeczową oceną kolejnych sekwencji zdarzeń.

Nie dziwi mnie, że Pani March zbiera skrajne oceny, ponieważ odbiór tej prozy zależy w dużej mierze od nastawienia czytelnika. Sporo złego zrobiła książce klasyfikacja wydawnictwa, które przypisało debiut Virginii Feito do kategorii thrillera psychologicznego. Jeśli już, to bardzo nietypowego, balansującego na obrzeżach gatunku i hojnie czerpiącego zarówno z klasyki literatury (dalekie nawiązania do Woolf i du Maurier, a pewnie można dopisać inne nazwiska) jak i definicji prozy gatunkowej. Autorka swobodnie przesuwa punkt ciężkości w stronę zjadliwej satyry społecznej i krytyki klasowości, kreśląc kolejny wizerunek kobiety uwikłanej w oczekiwania społeczne oraz sfrustrowanej zredukowaniem do roli żony swojego męża. Złośliwie można by podkreślić, że pani March zrobiła to na własne życzenie, a teraz ponosi konsekwencje, ale nie zmienia to faktu, że Feito zwraca uwagę na stereotypową rolę kobiety w tym wycinku rzeczywistości, która kurczowo trzyma się starych zasad. Przewrotny finał, idealnie pasujący do groteskowej wizji świata pani March, to wisienka na torcie i potwierdzenie, że czytelnik ma do czynienia z debiutem w bardzo udanej formie. Oby więcej takich, niepokojąco zaskakujących historii.

Informacje o książce

autorka Virginia Feito

tytuł Pani March (MRS. MARCH)

przekład Tomasz Wyżyński

Wydawnictwo Echa 2023

ocena 5/6

egzemplarz biblioteczny