VIGDIS HJORTH „SONG NAUCZYCIELKI”

VIGDIS HJORTH "SONG NAUCZYCIELKI"

Na prozę Vigdis Hjorth zwróciłem uwagę przy okazji premiery powieści Spadek (tutaj), którą to książkę Wydawnictwo Literackie opublikowało w 2018 roku. Już wtedy spodobała mi się tematyka poruszana przez norweską autorkę, a także styl – niby lekki i z poczuciem humoru, ale opisujący zupełnie poważne kwestie. Niełatwe relacje rodzinne pisarka przestawiła bowiem przez pryzmat sporu o tytułowy spadek po wciąż żyjących rodzicach. Kiedy więc okazało się, że wspomniane wydawnictwo ma w planach kolejną powieść spod pióra Hjorth, wiedziałem, że przeczytanie Songu nauczycielki to tylko kwestia czasu. Lekturę mam już za sobą i mogę napisać, że choć z pewnością nie jest to proza dla każdego, to wciąż porusza tematy, które mają charakter uniwersalny. Wprawdzie autorka skupia się na postaci kobiecej, to dyskusja, którą przy okazji Songu nauczycielki wywołuje, dotyczy również mężczyzn. 

Bohaterką powieści jest, zbliżająca się do sześćdziesiątki, szanowana i lubiana w środowisku akademickim Lotte Bøk, wykładowczyni historii teatru, specjalizująca się w twórczości Bertolta Brechta. Zadowolona z życia, celebrująca drobne przyjemności, uwielbiająca swoją pracę i studentów, Bøk wydaje się być idealnym przykładem mieszkanki zamożnego Oslo. I tak w rzeczywistości jest – do pewnego momentu. Do nauczycielki akademickiej zwraca się z pewną prośbą student jej uczelni. Tage Bast planuje nakręcić film dokumentalny, pokazujący pracowników Akademii Sztuk Pięknych w różnych sytuacjach życiowych. Zależy mu na pokazaniu szanowanych profesorów w innym rolach niż znane z uczelni. Lotte godzi się na ten ciekawy eksperyment i dlatego kamera zaczyna towarzyszyć jej w codzienności. I nic, ale to zupełnie nic nie wskazuje na to, że to doświadczenie Bøk przepłaci zdrowiem, głównie psychicznym.

VIGDIS HJORTH "SONG NAUCZYCIELKI"

Podobnie jak Spadek, tak i Song nauczycielki zaczyna się dość niewinnie. Cała fabuła wydaje się dość prosta. Oto głównej bohaterce w codziennym życiu (zawodowym i prywatnym) towarzyszy młody student i jego kamera, czasem telefon. Początkowo ich obecność nie ma większego wpływu na Lotte, która wydaje się być stabilną, ustawioną życiowo i ułożoną z samą sobą kobietą w sile wieku. Jednak, krok po kroku, do jej umysłu wkrada się niepewność, narasta poczucie lęku przed kompromitacją, strach o wypracowany przez lata wizerunek dobrotliwej, ale i mocno zaangażowanej w swoją działalność edukacyjną szanowanej profesor prestiżowej uczelni. Bøk, jak każdy z nas, zakłada maski, w zależności od potrzeb i oczekiwań społecznych. To w sumie nic złego – często w ten sposób chronimy się przed światem zewnętrznym, problem pojawia się wtedy, kiedy w któryś momencie zapomnimy je zdjąć, albo – co gorsze – nakładamy kolejne, tworząc warstwy. Gubimy w ten sposób siebie, zaprzepaszczamy swoje wewnętrzne ja, maskujemy lęki, wreszcie przestajemy walczyć z narzucanymi nam rolami. Nie bez powodu Lotte Bøk wykłada historię teatru i rozkłada na czynniki pierwsze kolejne sztuki Bertolta Brechta. Mówiąc o teatrze, sztukach i postaciach może bezpiecznie ukryć się przed oceniającym okiem innych ludzi, choćby swoich studentów, ale jak się okazuje, (nomen omen) oko  kamery ją pokona i znokautuje.

Song nauczycielki to jedna z tych powieści, które może nie należą do wybitnych dokonań współczesnej prozy europejskiej, ale daleki byłbym od deprecjonowania książki Vigdis Hjorth. Wręcz odwrotnie. Napisana z lekkością, a nawet humorem, opowieść o załamaniu Lotte Bøk to próba spojrzenia na współczesną kobietę, a w szerszym kontekście również mężczyznę, bo zakładanie masek, odgrywanie coraz to nowych ról społecznych i wpisywanie się w oczekiwania innych nie jest tylko i wyłącznie domeną jednej płci. Autorka, krok po kroku opisuje rozpad misternie zbudowanego świata wykładowczyni teatru w Oslo, zwraca uwagę na zbyt duże przywiązanie do drobiazgów, pokazuje do czego może doprowadzić lęk przed negatywnymi ocenami. Lotte chce pokazać się w filmie studenta od jak najlepszej strony, martwi się, czy koleżanki i koledzy z uczelni doceniają jej codzienne starania, ale oczywiste jest, że im bardziej nam zależy, tym wszystko słabiej wypada. I ta przypadłość nie ominęła Lotte Bøk. Autorka pozwala czytelnikom swojej powieści przyjrzeć się w tej historii jak w lustrze, które bezwzględnie obnaża wszystkie nasze lęki, słabości i kompleksy. Owszem, tu i ówdzie będziemy się śmiać, bo książka Vigdis Hjorth momentami jest po prostu zabawna, ale szybko przekonamy się, że jednak jest to śmiech przez łzy. Nietrudno bowiem w postaci z Songu nauczycielki dotrzeć siebie, a kiedy to sobie uświadomimy, nie jest już tak wesoło. I to jest siła prozy Hjorth, która skutecznie obnaża prawdziwą naturę człowieka.

 

Informacje o książce

autorka Vigdis Hjorth

tytuł Song nauczycielki

tytuł oryginału Laererinnens sang

przekład Maria Gołębiowska – Bijak

Wydawnictwo Literackie

miejsce i rok wydania Kraków 2020

liczba stron 256

egzemplarz recenzencki

Nowalijki oceniają 4+/6

 

Dziękuję Wydawnictwu Literackiemu za egzemplarz recenzencki