RUTH WARE „GRA W KŁAMSTWA”

Pisałem już kiedyś, że lubię dawać drugą szansę autorkom i autorom, z którymi pierwsze spotkanie nie należało do najbardziej udanych. Ponieważ powodów takiej sytuacji może być wiele, nie ma większego sensu ich wymieniać. Każda czytelniczka i każdy czytelnik z pewnością wie, o co mi chodzi. Często jest tak, że po jednej niesatysfakcjonującej lekturze nie następują kolejne, ale mnie zdarza się robić wyjątki od tej reguły. Tak stało się w przypadku Ruth Ware, która tworzy lubiane przeze mnie thrillery psychologiczne, ale nie zawsze trafia w mój gust. Zdecydowałem się jednak uzupełnić jej bibliografię i po całkiem udanej Dziewczynie z kabiny nr 10 (tutaj) sięgnąłem po Grę w kłamstwa. To druga w kolejności powieść brytyjskiej autorki i ostatnia, która została mi do przeczytania. Oraz najsłabsza z sześciu, które napisała. Mimo obiecującego początku, ostatecznie fabuła okazała się konstrukcyjnie bardzo wątła, a całość niepotrzebnie rozciągnięta i przegadana. Jak ognia unikam w recenzjach słowa nudna, ale to najlepsze określenie dla książki autorki, o której wiem, że potrafi pisać wciągające od pierwszych zdań historie.

Kiedy mieszkanka nadmorskiej miejscowości Salten odkrywa ludzie szczątki, czterem dawnym przyjaciółkom świat wywraca się do góry nogami. Lata temu Isę, Fatimę, Thea i Kate połączyło dramatyczne zdarzenie, wykraczające poza reguły lubianej przez nich, tytułowej Gry w kłamstwa, którą skutecznie uprzykrzały życie koleżanek, kolegów i nauczycieli. Czy dziś, siedemnaście lat później, przeszłość powróciła, aby upomnieć się o sprawiedliwość? A może ktoś z czasów szkolnych przyjaciółek zdecydował odpłacić się za wyrządzone przez nie krzywdy? Pytania mnożą się, watpliwości przybywa, a dane animozje odradzają się z jeszcze większą siłą.

Mając w pamięci dziesiątki przeczytanych thrillerów psychologicznych wiem, że ten gatunek lubi uciekać sztywnym ramom, oferując opowieści z pogranicza prozy obyczajowej, sensacji i kryminału, serwując liczne twisty oraz mało realistyczne zakończenia. Taki już ich urok. Ruth Ware, co odkryłem po lekturze wszystkich jej powieści, bawi się definicją gatunku, przez co każda jej książka jest inna w klimacie, sposobie prowadzenia narracji i intensywności wykorzystanych motywów. To zdecydowanie atut, ponieważ czytelnik może spodziewać się po jej książkach wszystkiego. Gra w kłamstwa zaczyna się nader obiecująco, choć trudno napisać, żeby ta fabuła była specjalnie odkrywcza. Cztery szkolne przyjaciółki, łącząca je tajemnica i wzajemne tarcia między nimi – wszystko to już było. I nic w tym złego, gdyby nie fakt, że dramatyczny w skutkach wątek z przeszłości okazał się mało interesujący, bohaterki stereotypowe i niezbyt ciekawe, a tempo powolne i nużące. Gdzieś w połowie lektury przestało mnie interesować, co jest źródłem niepokoju Isy, Fatimy, Thea i Kate, a zaczęła irytować mozolnie posuwająca się akcja potwierdzająca przypuszczenie, że Grze w kłamstwa bliżej do przeciętnej powieści obyczajowej niż do mocnego thrillera.

Grę w kłamstwa oceniam jako najsłabszą z powieści Ruth Ware, choć pewnie broni się jako przykład thrillera, w którym dominującą rolę odgrywa warstwa obyczajowa oraz pytania o priorytety, co sugeruje zakończenie. A i ono zostawia wiele do życzenia, choć jest konsekwencją wydarzeń z powieści, a także stylu, jaki przyjęła w tej książce autorka. Nie rozpisuję się o rysunku psychologicznym bohaterek, przymykam oko na nielogiczności w fabule i widoczną tu i ówdzie fastrygę – zdaję sobie sprawę, że Gra w kłamstwa to typowa proza rozrywkowa, z gatunku łatwych do zapomnienia. Na szczęście Ware ma w dorobku zdecydowanie lepsze książki, zatem jedna słabsza to jeszcze nie tragedia. Zdecydowanie jednak nie polecam rozpoczynania przygody z tą autorką od omawianej właśnie fabuły.

Informacje o książce

autorka Ruth Ware

tytuł Gra w kłamstwa (The Lying Game)

przekład Ewa Kleszcz

Wydawnictwo Prószyński i S-ka 2019

Nowalijki oceniają 3/6