LIANE MORIARTY „NIEDALEKO PADA JABŁKO”

Podejrzewam, że większości czytelniczek i czytelników Liane Moriarty kojarzy przede wszystkim jako autorkę Wielkich kłamstewek, z powodzeniem przeniesionych na telewizyjny ekran. Australijska pisarka specjalizuje się w prozie obyczajowej przełamanej motywem zaczerpniętym z thrillera psychologicznego lub kryminału, ale po lekturze pięciu powieści mogę napisać, że jej koronnym gatunkiem jest przede wszystkim proza obyczajowa, zaglądająca do świata zamożnych przedmieść i analizująca skomplikowane relacje rodzinne mieszkańców eleganckich domostw. Moriarty czyni to wnikliwie, starannie rozkładając na czynniki pierwsze codzienne sytuacje, wzajemne zależności oraz nierzadko trudne do zrozumienia motywy postępowania swoich bohaterów. Wspomniana wnikliwość sprawia, że jej fabuły są obszerne, a czytelnik może odnieść wrażenie, że w książce niewiele się dzieje. Tak skonstruowana historia jednych odrzuci, innych – choćby mnie – przykuje do lektury, być może z poczuciem pewnego zniecierpliwienia. Nie narzekam jednak, ponieważ lubię raz na jakiś czas sięgnąć po prozę obyczajową wzmocnioną wątkiem kryminalnym. Niedaleko pada jabłko z dużą ostrożnością określiłbym mianem thrillera psychologicznego, a jeśli już to raczej thrillera tenisowego z racji profesji rodziny Delaneyów, głównych bohaterów nowej powieści australijskiej pisarki.

Państwo Delaney całkiem niedawno przeszli na zasłużoną emeryturę i zaprzestali prowadzić jedną z najbardziej znanych szkółek tenisowych w Australii, istną kuźnię talentów. Ich czworo dorosłych już dzieci do dziś wspomina czas wyrzeczeń związanych z trenerską karierą rodziców, ale ostatecznie nie mają powodów do narzekań, choć ich życie różnie się ułożyło. Dlatego, kiedy otrzymują od matki esemesa z dziwną wiadomością, a pani Delaney znika w niewyjaśnionych okolicznościach, sytuacja wydaje się być co najmniej zagadkowa. Czy, jak zaczyna podejrzewać policja, sielankowe małżeństwo dwóch silnych osobowości nie było tak szczęśliwe, na jakie wyglądało, a rola pana Delaney w zaginieciu żony większa niż wszyscy przypuszczają? I kim była tajemnicza Savannah, która równo rok temu … zamieszkała w domu pary trenerskiej? Początkowo śledztwo nie przynosi żadnych rezultatów, ale tylko do czasu.

Rozpisana na prawie sześćset stron historia zniknięcia Joy Delaney to powieść w typowym dla Liane Moriarty stylu – połączenie wielowątkowej prozy obyczajowej z wątkiem kryminalnym, który jest pretekstem do snucia opowieści o relacjach międzyludzkich, sile uczuć oraz zmaganiu się z konsekwencjami życiowych wyborów. Autorka z tą samą intensywnością oraz życzliwością przygląda się zarówno małżeństwu Delaneyów, jak i ich dzieciom – każde z nich jest (co oczywiste) inne, wybrało różną ścieżkę kariery, w odmienny sposób ułożyło sobie (albo i nie) życie osobiste. Wszyscy oni jednoczą się w obliczu zniknięcia matki, próbując zrozumieć, co tak naprawdę działo się w ich rodzinnym domu po jego przez nich opuszczeniu. Moriarty po równo dzieli swoją uwagę na wszystkich bohaterów, ponieważ obecność każdego z nich daje jej szansę na wprowadzenie odmiennej tematyki: od zmagania się z nadchodzącą starością i próbą podsumowania dotychczasowego życia po wielopoziomową analizę podejmowanych decyzji i redefinicji relacji między rodzeństwem. Taka mozaika charakterów i tematów, a co za tym idzie – wielowątkowość to ten aspekt powieści, który lubię najbardziej. To on sprawiał mi dużą frajdę podczas lektury, na równi chyba z domysłami, co kryło się za dziwnie sformułowaną wiadomością tekstową wysłaną z telefonu Joy Delaney i rolą jej męża w całym tym galimatiasie.

Niedaleko pada jabłko napisane jest lekko, momentami ironiczne, ale porusza sporo istotnych tematów, których katalizatorem okazuje się być wątek kryminalny. Jednak nowa powieść Liane Moriarty tylko na początku przypomina thriller psychologiczny i jest to sztuczka, którą autorka z powodzeniem stosowała już w swoich poprzednich książkach. Dla czytelników nastawionych na domestic noir fabuła może zatem okazać się sporym rozczarowaniem również dlatego, że pisarka zniknięcie bohaterki potraktowała przewrotnie, ale mam wrażenie, że taka jest konwencja tej powieści, choć oczywiście na ostateczny wniosek trzeba doczekać do finału. Owszem, książkę czytało mi się dobrze, co jest z pewnością zasługą sprawnego przekładu, ale fragmenty dotyczące tenisa, choć fabularnie istotnie, mnie przede wszystkim nużyły. Myślę także, że gdyby książka była odrobinę krótsza, wpłynęłoby to korzystniej na całość, podobie jak – moim zdaniem niepotrzebne – nawiązanie do sytuacji epidemiologicznej, którą niedawno żył cały świat. Ostatecznie jednak, mimo uwag, oceniam Niedaleko pada jabłko pozytywnie, ponieważ otrzymałem to, czego jako czytelnik, mogłem po Moriarty się spodziewać. Polubiłem jej styl lata temu, utwierdziłem się w przekonaniu, że nadal mi się podoba, co oznacza, że po kolejne powieści Moriarty z pewnością sięgnę.

Informacje o książce

autorka Liane Moriarty

tytuł Niedaleko pada jabłko (Apples Never Fall)

przekład Aleksandra Kamińska

Wydawnictwo Znak Litera Nova 2022

ocena 4+/6

Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem