„Lampiony” Katarzyna Bonda

www.muza.com.pl

Informacje o książce

autorka Katarzyna Bonda
tytuł Lampiony

wydawnictwo Muza SA
miejsce i rok wydania Warszawa 2016
liczba stron 640

egzemplarz recenzencki
premiera 28 września 2016








Nie jest łatwo napisać recenzję powieści kryminalnej tak, aby nie zdradzając niczego ważnego z fabuły, podzielić się wrażeniami i ocenić książkę. Na szczęście Katarzyna Bonda trochę ułatwia to zadanie. Jej powieści pełne są różnych bohaterów, zaś wątki mnożą się aż do samego zakończenia. Podobnie jest w przypadku Lampionów, oczekiwanej również przeze mnie trzeciej odsłony tetralogii kryminalnej o profilerce Saszy Załuskiej. Czego można spodziewać się po części, której patronuje ogień – o tym już teraz.

Sasza Załuska ma kłopoty. Kto przeczytał Okularnika ten wie, że nieudana akcja w Hajnówce postawiła pod znakiem zapytania dalszą karierę genialnej profilerki. Prywatnie też nie jest za dobrze – status to skomplikowane wciąż jest aktualny a po finale Lampionów – nawet bardziejNie wchodząc w szczegóły fabuły, Sasza niespodziewanie dostaje kolejną szansę. Co z tego, skoro zostaje wysłana do Łodzi, w której grasuje podpalacz a sprawa wydaje się beznadziejna. Miastu grożą także ataki terrorystyczne przywodzące na myśl działalność bojowników ISIS. Czy są to przypadkowe działania, czy też zaplanowana z premedytacją próba zawładnięcia miastem? To tylko jedno z wielu pytań, na które musi odpowiedzieć Załuska wraz z grupą policjantów z Łodzi. Jak to w rasowym kryminale, odpowiedź będzie co najmniej zaskakująca a bohaterów spotka wiele niespodzianek i niekoniecznie okażą się one dla nich miłe. Sasza wpada zatem  z deszczu pod rynnę, co będzie odczuwać nieomal na każdym kroku.

Lampionami Katarzyna Bonda udowadnia, że powieść kryminalna wcale nie musi podążać utartym szlakiem, wytyczonym przez innych autorów. Jest bowiem w trzeciej część przygód Saszy Załuskiej coś, co wyróżnia tę powieść na tle innych kryminalnych premier jesieni. Tym wyróżnikiem jest jeszcze jeden bohater powieści, czyli Łódź. Miasto, które nie ma specjalnie dobrej prasy, w Lampionach jest miejscem przeklętym, w którym jak w soczewce skupiają się wszystkie polskie wady, kompleksy i zaszłości. Łódź to miasto nękane pożarami, arena bezwzględnej walki czyścicieli kamienic, w bramach których wystają okoliczni pijaczkowie, prawnicy robią interesy na boku a naiwni emeryci tracą oszczędności życia. Katarzyna Bonda nadaje Łodzi cechy Gotham City, kolejnego miasta bezprawia i samowolki, gdzie mieszkańcy walczą codziennie o byt a często i o życie. To miasto na skraju apokalipsy, nękane pożarami i wybuchami, miasto żyjące zarówno na powierzchni, jak i (dosłownie) pod ziemią. Łódź pełna jest kontrastów, czasem oczywistych, częściej jednak zaskakujących. Autorka kreśli obraz miasta grubą kreską, balansując na granicy groteski po to tylko, aby uwypuklić bolączki jego mieszkańców. Trudno nie dostrzec jednak dużej dawki humoru i sympatii, jaką darzy to miasto, pokazując jego codzienność poprzez całą galerię bohaterów. Łódź w Lampionach ma wiele twarzy i odczuwa całą gamę emocji. Dawno żadne polskie miasto nie zostało przedstawione w powieści tak, jak Łódź w kolejnej części Czterech żywiołów Saszy Załuskiej.

Nowa powieść o Załuskiej ma rozpoznawalne cechy stylu Katarzyny Bondy. Historia ma wielowątkową fabułę, bohaterów jest jak zawsze tak wielu, że początkowo trudno połapać się w ich wzajemnych relacjach. Autorka oddaje głos swoim postaciom, co daje odczucie literackiego hałasu, ale w tym polifonicznym szaleństwie jest metoda. Wiem, że nie każdemu tak prowadzona narracja przypadnie do gustu, ale ja tę metodę kupuję w ciemno. W Lampiony trzeba się wgryźć, złapać kontakt z bohaterami i potem już leci. Wraz z Saszą próbujemy rozwikłać tajemnicę pożarów i rozwiązać zagadkę wybuchów. Sasza przy okazji pobytu w Łodzi zostaje zmuszona do stawienia czoła mrocznym koszmarom z przeszłości. Poznajemy także więcej faktów na temat jej życia. Paradoksalnie jednak profilerki w powieści trochę mniej, niż można by tego oczekiwać – autorka ciężar fabuły przeniosła na wydarzenia rozgrywające się w mieście i to one dominują w Lampionach. 

foto Tomasz Radochoński/www.instagram.com/nowaljki

Wspomniałem na wstępie że Lampiony są powieścią kryminalną, która pokazuje, że na znany gatunek literacki można spojrzeć z innego (nowego) punktu widzenia. Katarzyna Bonda zrobiła to po swojemu, oddając sporą część fabuły miastu, które od czasów Ziemi obiecanej nie ma specjalnej renomy nawet w literaturze. Mimo że obraz Łodzi przedstawiony jest u Katarzyny Bondy z przymrużeniem oka, to jednak jest to miasto z krwi i kości, prawdziwe do bólu w swej brzydocie i jednocześnie tak bardzo intrygujące. Przyznam, że autorka zaskoczyła mnie Lampionami, a dokładniej kreacją rzeczywistości, wymagającą od czytelnika pewnej dozy dystansu i poczucia humoru. Początkowo trudno było  mi złapać kontakt z powieścią, ale odczucie chaosu szybko ustąpiło miejsca zaciekawieniu i obszerne sześćset czterdzieści stron jakoś samo się przeczytało. Dopiero po ostatnim zdaniu Lampionów można się ocenić, jak sprawnie Katarzyna Bonda poprowadziła fabułę swojej powieści. O finale nie wspomnę, bo wiadomo że jest taki, jaki być powinien. Wzmaga apetyt na ostani tom, który ma pojawić się wkrótce i wtedy wszystkie żywioły Saszy Załuskiej ujrzą światło dzienne. 

Nowalijki oceniają 5/6




za udostępnienie egzemplarza do recenzji.