Powtarzam to od lat, ale w literaturze najbardziej lubię element zaskoczenia. Nie oczekuję go oczywiście zawsze i od każdej książki, bo to mało nierealne podejście, ale – przyznam – liczę, że oto w moje ręce wpada właśnie fabuła, która z jakiegoś powodu długo nie pozwoli o sobie zapomnieć. Zdaję sobie także sprawę, że ile czytelników, tyle oczekiwań, dlatego rozumiem, że to, co mnie zachwyciło lub zmusiło do wyjścia ze strefy komfortu dla kogoś innego będzie oczywistością. Myślę jednak, że debiutancka mikropowieść Kathariny Volckmer to jedna z tych pozycji, które pogodzą oba typy odbiorców. Debiutantka bowiem wzięła na tapet mocno eksploatowany temat (żeby tylko jeden!), ale ujęła go na swój pokręcony sposób wykorzystując, co prawda, znany od dawna sposób narracji jakim jest monolog, ale całość traktując bezkompromisowo, świeżo i chyba jednak wciąż bardzo odważnie. Taką Wizytę, jaką opisała Volckmer, pamięta się bardzo długo.
Wydawać by się mogło, że Wizyta to powieść o bardzo prostej fabule. Oto w zacisznym gabinecie doktora Seligmana bezimienny (i długo bezpłciowy) pacjent cierpliwie wysłuchuje niekończącego się monologu. Wygląda na to, że Wizyta to zapis – mocno jednostronny – spotkania na kozetce u psychologia w eleganckiej dzielnicy Londynu. Tylko że od czasu do czasu autorka podrzuca czytelnikowi pewne wskazówki, które każą mu zweryfikować pierwsze (i tu napiszę: jedynie) mylne wrażenie. Cel tej lekarskiej konsultacji jest zaskakująco inny, ale pytanie, czy najważniejszy? Wydaje się, że istotniejsze jest to, o czym opowiada bezimienny pacjent. Dopiero po czasie okaże się, że wątki monologu zbiegają się z prawdziwym celem wizyty w gabinecie doktora Seligmana, a wypowiedziane sądy nabierają nowego znaczenia.
Powieść Kathariny Volckmer to spektakl jednego aktora, monolog przypominający momentami strumień świadomości, który na początku wprowadza czytelnika w stan dezorientacji, ale jednocześnie nie pozwala oderwać się od lektury. Bezosobowy początkowo pacjent cichego doktora Selingera to mówca swobodny, pozbawiony zahamowań, otwarty i szczery do bólu a czasem nawet bardziej. Płynnie przechodzi od wątku do wątku, zmienia tematy, przywołuje wspomnienia i z przyjemnością rozdrapuje rany – zarówno swoje, jak i narodu, z którego się wywodzi. Wątków poruszanych w prozie Volckmer jest wiele, ale na pierwszy plan wysuwają się na pewno dwa: stosunek Niemców do nazizmu, Hitlera i Holokaustu oraz kwestia cielesności. Ta druga wyjaśnia się pod koniec powieści i wpisuje się w obecny od kilku lat w przestrzeni publicznej dyskurs o kobiecości i męskości, toksycznych relacjach człowieka z ciałem na każdym z możliwych poziomów poznania. Niespodziewania (a może jednak na odwrót) łączy się pierwszym tematem, czyli zależnością między Niemcami a ich przeszłością – ciągle przepracowywaną traumą, której cień kładzie się na kolejne pokolenia.
Wizyta to proza pokręcona, odważna, na swój sposób zabawna i autoironiczna. Bardzo dobra! Główna postać powieści wyzbywa się wstydu, zarówno fizycznego, jak i emocjonalnego. Znajdując się w takiej a nie w innej sytuacji, nie ma sensu udawać pruderyjnego zakłamania i wiedzą to oboje, także żydowski doktor Seligman, którego niema obecność stanowi kontrapunkt dla rozbuchanego od emocji i wrażeń monologu. Co ciekawe, hałas i milczenie znakomicie w tej prozie uzupełniają się, dając przestrzeń, tak naprawdę, i dla pacjenta, i dla jego lekarza. Milczenie tego drugiego jest wymowne i symboliczne, ale nie oceniłbym go jako postaci pasywnej. On nie musi robić nic, poza tym, czym się w danym momencie zajmuje, sądy głoszone przez autora monologu nie są dla niego niczym nowym. Mikropowieść Volckmer udowadnia, że o drażliwych tematach wciąż należy pisać, bez zadęcia i poczucia zażenowania nazywać rzeczy po imieniu. Tylko tak można spróbować ułożyć się z odium dziedzictwa, które otrzymało się wraz z narodzinami. Katharina Volckmer czyni to z ironicznym poczuciem humoru, co widać, kiedy zwróci się uwagę na nieoczywistą klamrę kompozycyjną spajającą Wizytę. Mnie ta groteskowo przerysowana, ale jednocześnie rzetelna w istotnych kwestiach powieść pozytywnie zaskoczyła. Mam nadzieję, że autorka dopiero się rozkręca – warto mieć jej twórczość na oku.
Informacje o książce
autorka Katharina Volckmer
tytuł Wizyta (The Appointment Or, the Story of Jewish Cock)
przekład Agnieszka Walulik
Wydawnictwo Pauza 2022
ocena 5/6
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem