To prawda, że po powieści obyczajowe sięgam rzadziej niż sporadycznie. Ale jest jedna autorka, dla której z przyjemnością robię wyjątek. To Katarzyna Kowalewska, która udanie debiutowała kilka lat temu sympatyczną opowieścią pod tytułem Pijany skryba (tutaj). Na swoją kolejną powieść kazała trochę poczekać, ale było warto, ponieważ Pudełko z pamiątkami (tutaj) okazało się zgrabną historią obyczajową doprawioną zawadiackim humorem autorki. Lubię gawędziarski styl powieści Katarzyny Kowalewskiej, podoba mi się, że nawet o trudnych sprawach pisze bez zadęcia, a przede wszystkim jest bardzo autentyczna. Tę szczerość dostrzegam w Podmiejskim na koniec świata, nowej powieści, na którą czytelnicy czekali znacznie krócej niż na druga książkę. I jest szansa, że tak, jak ja, polubią tę bezpretensjonalną opowieść o tym, że czasem warto zacząć wszystko od nowa, a na pewno zawsze trzeba pomóc szczęściu. Bo ono, gdzieś tam jest, tylko trzeba je sobie mocno złapać i nie puszczać.
Alicja to jednak z tych kobiet, które zawsze znajdują się w odpowiednim miejscu i czasie, głównie po to, by rozwiązywać cudze problemy. Może zawodowo jest ustawiona (choć to kwestia dyskusyjna), prywatnie też jej się wiedzie (czy aby na pewno?) i nic nie wskazuje na to, że cokolwiek może zagrozić jej, z trudem budowanej, karierze w warszawskiej firmie. Ale jak to w życiu bywa, a bywa różnie, Alicja, co prawda, dostaje nietypową propozycję od szefa, ale z drugiej, przez przypadek poznaje prawdę o swoim związku z wymuskanym Tymonem. Wszystko wskazuje na to, że zaproponowany przez szefa dłuższy wyjazd do Grodziska Mazowieckiego będzie dla Alicji wybawieniem. Bohaterka chyba nie spodziewała się, że porządki w niewielkiej firmie szyjącej odzież roboczą, okażą się początkiem zmian, których być może planowała, ale zasadniczo wolałaby o nich nie myśleć. Bo a nuż będą chciały się ziścić?
Gdybym nie znał wcześniejszych książek Katarzyny Kowalewskiej, po kilkunastu pierwszych stronach uznałbym, że Podmiejski na koniec świata to jeszcze jedna powieść w stylu romans prowincjonalny nad (obowiązkowym, co oczywiste) rozlewiskiem. Autorka, co prawda, ostrzegała, że jej trzecia książka jest inna od poprzednich i to prawda, ale na szczęście nie zrezygnowała z tego jednego elementu, za który tak bardzo ją cenię – humoru. Zdecydowanie dyskretniejszego niż w poprzednich powieściach, ale jednak obecnego. W historii Alicji zdecydowanie zwracam uwagę na bohaterów, zwyczajnych, ale niepozbawionych indywidualnego rysu, dzięki czemu łatwiej ich polubić i zrozumieć motywy ich postępowania. Dla odrobinę zakompleksionej Alicji wyjazd do Grodziska Mazowieckiego z jednej strony okazał się niezwykle potrzebną ucieczką od przykrych wydarzeń w Warszawie, z drugiej zaś wystawił na próbę jej (nie)zdolności budowania relacji z innymi. A jednak bohaterka dała radę, wykorzystując swój talent organizacyjny, dzięki któremu zaskarbiła sobie sympatię, zarówno pracownic małego zakładu szyjącego odzież, jak i zyskała nowych przyjaciół. Bo pytanie, czy Kawiarnia u Azora i Łajki poradziłaby sobie bez pomysłów Alicji, wydaje się bezzasadne.
Podmiejski na koniec świata zabiera czytelnika w podróż do małej społeczności, która żyje, co prawda, własnymi sprawami i bywa zaabsorbowana codziennością, ale wciąż potrafi zwolnić tempo, zatrzymać się na moment w ciągu dnia. Katarzyna Kowalewska, osadzając akcję swojej powieści w Grodzisku Mazowieckim, zrobiła miasteczku fantastyczną promocję, opisując społeczność lokalną, która z racji sąsiedztwa z wielkomiejską stolicą mogłaby odczuwać kompleksy, ale na szczęście jest od nich wolna. Dla bohaterki, takiej jak Alicja, to miejsce okazało się ostatecznie najlepszym startem w nowy początek i choć długo trudno było jej to dostrzec, to czytelnik od początku czuje, że jeśli cokolwiek dobrego ma spotkać Alicję w życiu, to właśnie wydarzy się to trzydzieści kilometrów od Warszawy. Lubię w prozie Katarzyny Kowalewskiej to, że pozwala swoim bohaterom popełniać błędy, dokonywać złych lub nietrafionych wyborów, ale nie pozostawiam ich bez wyciągniętej pomocnej dłoni. Lekki, niekiedy gawędziarski styl prozy autorki Podmiejskiego na koniec świata, ogromna dawka optymizmu i przede wszystkim wiara w drugiego człowieka (towar coraz częściej deficytowy) sprawiają, że kolejna książka Katarzyny Kowalewskiej poprawia humor oraz przynosi ukojenie. Zachęca także do refleksji na temat tego, co w życiu najważniejsze. Warto, jak Alicja, czasem się zatrzymać, aby zobaczyć świat z zupełnie nowej perspektywy. I pamiętać, że błyszczące wieżowce zasłaniają nie tylko gwiazdy na niebie.
Informacje o książce
autorka Katarzyna Kowalewska
tytuł Podmiejski na koniec świata
Wydawnictwo Zysk i S-ka
miejsce i rok wydania Poznań 2021
liczba stron 288
egzemplarz recenzencki – finalny
patronat medialny bloga
Nowalijki oceniają 5/6
Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem