DAMIAN DIBBEN „BURZA KOLORÓW”

Lubię odwiedzać muzea, aby w skupieniu (co nie zawsze jest możliwe) obejrzeć wystawiane dzieła sztuki. Podziwiam kunszt i talent artystów, doszukuję się znaczeń ukrytych na płótnach, z niejakim wzruszeniem dostrzegam zatrzymany w czasie ruch pędzla. Lubię także czytać o sztuce i artystach, a jedną z moich ulubionych książek z tego kręgu tematycznego jest Udręka i ekstaza Irvinga Stone’a – fabularyzowana biografia Michała Anioła. W wielu opowieściach o szale tworzenia ukryta jest często uniwersalna prawda o człowieku, którego talent nierzadko posuwa na skraj obłędu, a potrzeba zrozumienia i docenienia idzie w parze z bolesnym poczuciem odrzucenia oraz materialnym ubóstwem.

Nowa książka w Serii butikowej Wydawnictwa AlbatrosBurza kolorów Damiana Dibbena ujmuje temat artysty i sztuki z trochę innej perspektywy, ubierając fantazję na temat wycinka z życia włoskiego malarza renesansu Gorgione w kostium powieści obyczajowo – awanturniczej, swobodnie wymykającej się jednak ramom gatunku. Autorowi pomaga w tym postać samego artysty, o którym wiadomo niewiele, choć jego sztuka na trwałe wpisała się zarówno w historię szesnastowiecznej Wenecji jaki i dzieje światowego malarstwa. Nie jest jednak powieść angielskiego pisarza biografią Giorgone, a raczej alternatywną wizją włoskiego renesansu naznaczonego jednocześnie geniuszem artystów na równi z ich małostkowością idącą w parze ze zwykłymi ludzkimi pragnieniami.

Burza kolorów przenosi czytelnika do Wenecji początków szesnastego wieku. Trwa właśnie renesans kultury i sztuki, a na oczach mieszkańców miasta powstają dzieła o ponadczasowym znaczeniu. Mimo ogromnego zapotrzebowania na kolejne obrazy, większość malarzy żyje od zlecenia do zlecenia, różnymi sposobami walcząc o pracęi tym samym o przetrwanie. Jednym z nich jest trzydziestokilkuletni malarz Giorgione zwany Zorzo, utalentowany, ale żyjący co najwyżej bardzo skromnie. Artystyczny światek Wenecji elektryzuje wiadomość o pojawieniu się nowego pigmentu tak intensywnego i niecodziennego, że jego użycie ma szansę zrewolucjonizować sztukę malarską. Właścicielem kopalni kruszcu jest niezwykle zamożny i tajemniczy niemiecki kupiec, który właśnie przybył do Wenecji. Zorzo, niemający nic do stracenia, postanawia zdobyć minerał, ale nie zdaje sobie sprawy, że wikła się w historię pełną mrocznych tajemnic, stając się pionkiem w misternej intrydze.

Na twórczość Damiana Dibbena zwróciłem uwagę przy okazji wznowienia Mam na imię Jutro (tutaj). Ta opowieść przypadła mi do gustu na tyle, że z zainteresowaniem sięgnąłem po historię Giorgone, zaintrygowany zarówno wątkami dotyczącymi sztuki, jak i tajemniczego spisku, na czele którego stoi Sybille Fugger – żona zamożnego bankiera posiadającego kopalnie cennego pigmentu. I nie zawiodłem się, Burza kolorów to powieść z pogranicza gatunków, w której autor swobodnie łączy elementy prozy obyczajowej i historycznej, świadomie wprowadza wątki tajemnicy budującej niepokojący nastrój oraz bawi się nawiązaniami a to do prozy awanturniczej, a to przywołując znane z historii sztuki postaci.

Dibben sprawnie lawiruje między prawdą historyczną a fantazją oraz z werwą przywołuje codzienność renesansowej Wenecji i ludzi ją zamieszkujących. Obok wątku tajemniczej intrygi i pragnienia zdobycia magicznego pigmentu – głównej osi fabularnej powieści, istotna jest także podkreślana przez autora uniwersalna prawda o artystach i sztuce. Każdy z nich marzył o sławie zdobytej talentem, pragnął stworzyć dzieło, dzięki któremu zostanie unieśmiertelniony na wieki, liczył na to, że następny portret okaże się tym najważniejszym płótnem w karierze. Nawet wielcy tamtych czasów zmagali się z biedą i niezrozumieniem, codziennie musieli walczyć o atencję możnych oraz dbać o rozgłos. Życie artysty nie zawsze (albo prawie wcale) nie jest usłane różami, kiedy talent zderza się z realiami codzienności. I o takim życiu Zorza opowiada książka Dibbena, ale dzięki wprowadzeniu elementów rodem z powieści awanturniczej, historia młodego malarza nie skupia się jedynie na problemach jego egzystencji.

Zdaję sobie sprawę, że wątek Sybille i Zorza autor poprowadził w kierunku, który nie musi spodobać się każdemu czytelnikowi. Sam, nawet jakiś czas po lekturze, mam wątpliwości, czy nieoczekiwane zwroty akcji, zmieniające bieg fabuły, są przekonujące. Pamiętam jednak, że Burza kolorów to fikcja literacka, powieść środka i na tego typu chwyty literackie trzeba być przygotowanym. Nie mam za to żadnych wątpliwości w kwestii stylu – zarówno samego autora, jak i polskiego przekładu. Historia opowiedziana jest bardzo plastycznie; feerie barw są oddane tak sugestywnie, że czytelnik bez trudu jest sobie w stanie wyobrazić ich elektryzujące bogactwo. Taki sposób obrazowania i przede wszystkim wpływania na zmysły odbiorcy, widoczny w powieści Dibbena, przywołuje na myśl synestezję. I nawet jeśli to bardzo odległe skojarzenie, trafnie oddaje, dostrzeganą przeze mnie, urodę języka fabuły. Autor potrafi także budować więź między czytelnikiem a swoim bohaterami, w efekcie czego ci bardziej wrażliwi odbiorcy muszą liczyć się z tym, że końcówka Burzy kolorów będzie emocjonalna. Znajomość twardych faktów z historii sztuki tego wrażenia nie zmieni. Za ten aspekt niezwykle cenię sobie literaturę, również tę z pogranicza gatunków.

Informacje o książce

autor Damian Dibben

tytuł Burza kolorów (The Colour Storm)

przekład Maria Gębicka – Frąc

Wydawnictwo Albatros 2023

ocena 4+/6

recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem