CAROLINE HULSE „GORĄCZKA ŚWIĄTECZNEJ NOCY”

CAROLINE HULSE "GORĄCZKA ŚWIĄTECZNEJ NOCY"

Mam wrażenie, że z roku na rok coraz szybciej zaczynamy celebrować święta. Jeszcze do niedawna bożonarodzeniowe klimaty zaczynały się w listopadzie, ale w tym roku pierwsze świąteczne przebłyski pojawiły się, kiedy za oknem pyszniła się późna jesień. Również całkiem niedawno, sezon na wcześniejsze świętowanie był domeną handlu, ale i to się zmieniło. Pałeczkę pierwszeństwa przejęły … wydawnictwa, oferując swoim czytelniczkom (i czytelnikom oczywiście też) powieści z okładkami skrzącymi się płatkami śniegu, z całym tym anturażem, którego źródła trzeba się doszukiwać na Instagramie.

Raczej unikam tego typu literatury, a jeśli już sięgam po świąteczne książki, to są nimi kryminały. Trudno jednak całkiem odciąć się od tego czytelniczego trendu i kiedy w moje ręce wpadła debiutancka powieść brytyjskiej autorki Caroline Hulse Gorączka świątecznej nocy i przeczytałem notatkę z okładki – pomysłem, że może to historia w sam raz dla mnie. I choć ostatecznie nie zostałem fanem tej fabuły, a opis z okładki uważam za mylący – to jednak powieść ta na kilka mocnych elementów, które jej służą. A na pewno pozwalają spojrzeć na święta (i tym samym na sezonowe książki) pod innym kątem. Więcej bowiem w Gorączce świątecznej nocy tragikomedii niż czystego humoru, ale może właśnie tak miało być, bo wygląda na to, że także w święta z rodziną (patchworkową) najlepiej wychodzi się na zdjęciach. 

CAROLINE HULSE "GORĄCZKA ŚWIĄTECZNEJ NOCY"

Claire i Matt, rodzice siedmioletniej Scarlett, mimo że są rozwiedzeni, starają się spędzać jak najwiecej czasu razem, aby ich córka nie ucierpiała w wyniku ich wspólnej decyzji. I dlatego Matt wpadł na pomysł, aby zbliżające się święta Bożego Narodzenia spędzili razem z nowymi partnerami w ośrodku wypoczynkowym Szczęśliwy Las. To, że plan wydawał się karkołomny, nikogo nie trzeba było przekonywać, ale rzeczywistość okazała się jeszcze gorsza od wyobrażeń. Czworo dorosłych, wzajemnie animozje, dużo wolnego czasu, trochę alkoholu i nieszczęście gotowe. Zwieńczeniem długiego weekendu w Szczęśliwym Lesie okazał się dramatyczny telefon na policję, ponieważ tuż pod koniec pobytu doszło do nieszczęśliwego zdarzenia. 

Gorączka świątecznej nocy zapowiadała się na jeszcze jedną historię z bożonarodzeniowym klimatem w tle. Czytelnik szybko jednak orientuje się, że święta są tylko tłem dla całego szeregu wydarzeń, albo punktem wyjścia do opowieści, w której Caroline Hulse sportretowała czworo dorosłych, którzy mają za sobą jakąś przeszłość i próbują budować nowe relacje. Matt związał się z sympatyczną Alex, jego była żona została partnerką wysportowanego Patricka, a siedmioletnia Scarlett ma … wyimaginowanego przyjaciela w postaci pluszowego fioletowego królika. Wszyscy razem tworzą barwną, ale i mocno irytująca patchworkową rodzinę. Wprawdzie autorka starannie narysowała portrety psychologiczne swoich bohaterów, zadbała o to, aby każde z nich różniło się przyzwyczajeniami i nawykami, ale żadna z postaci nie wzbudziła mojego większego zainteresowania. I im dalej w fabułę, tym moja większa irytacja, bo choć nie brakuje zabawnych momentów (ale o salwach śmiechu raczej nie myślę), to trudno nie odnieść wrażenia, że bohaterowie kręcą się wokół własnej osi. Napięcie między nimi narasta, sympatie zmieniają się jak w kalejdoskopie, ale w ich relacjach, podobniej jak i w całej historii zabrakło mi nerwa i tempa. Książkę ratuje specyficzny humor, taki słodko – gorzki filtr, przez który autorka przepuściła swoich bohaterów, uwydatniając infantylność ich zachowania. Portret pokolenia trzydziesto – i czterdziestolatków, jaki wyłania się z tej historii pokazuje, że niezwykle trudno jest odnaleźć się ludziom w dzisiejszym, mocno skomplikowanym, świecie. 

Debiutancka powieść Caroline Hulse, mimo chwytliwego tytułu, nie jest kolejną przesłodzoną opowieść o Bożym Narodzeniu. Myślę nawet, że gdyby zmienić niektóre elementy świata przedstawionego, czytelnik nawet nie zorientowałby się, że akcja rozgrywa się w święta, a już na pewno nie w święta rodem z filmów Hallmarku. Z pewnością jest Gorączka świątecznej nocy powieścią obyczajową, w której autorka zwraca uwagę na patchworkowe rodziny i dorosłych miotających się między byłymi partnerami, dziećmi i dalszymi krewnymi. Owszem, książka ma lekką formę i zabawny ton, ale bardziej niż farsę przypomina tragikomedię, która wyłania się gdzieś między wierszami. Całkiem źle nie jest, ba – pewnie dla sporej grupy czytelników będzie bardzo dobrze, ale dla mnie całość wyszła taka sobie. Można przeczytać, można sobie odpuścić.

 

CAROLINE HULSE "GORĄCZKA ŚWIĄTECZNEJ NOCY"

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Informacje o książce

autorka Caroline Hulse

tytuł Gorączka świątecznej nocy

tytuł oryginału The Adults

przekład Małgorzata Kafel

Wydawnictwo Znak/Chilli Books

miejsce i rok wydania Kraków 2019

liczba stron 414

egzemplarz recenzencki

Nowalijki oceniają 4/6

 

Dziękuję Wydawnictwu Znak za egzemplarz recenzencki