Tweedowe marynarki, plisowane spódnice, stonowane beże, neogotycka architektura – nurt dark academia, nawiązujący do stylistyki lat 40. i 50. XX wieku, od kilku sezonów utrzymuje się na topie. Modny styl, kojarzący się także z angielskim i amerykańskim środowiskiem uniwersyteckim, już jakiś czas temu przebił się do świadomości odbiorców kultury masowej za sprawą filmów i – przede wszystkim – literatury, zarówno pięknej, jak i popularnej. Dość napisać, że w szerokie ramy definicji tego gatunku wpisuje się zarówno Tajemna historia Donny Tartt – uważana za książkowy wzorzec nurtu, jak i (w mojej ocenie) słaba adaptacja scenariusza dobrego filmu, czyli Stowarzyszenie Umarłych Poetów Nancy H. Kleinbaum. O popularności książek spod znaku dark academia świadczy również pojawienie się osobnej kategorii powieści określanych mianem campus thriller. Na polskim rynku wydawniczym ten gatunek dopiero się przebija, ale chyba z sukcesem, ponieważ na 2023 rok wydawnictwa zapowiedziały premiery kilku głośnych tytułów. Lektura jednego z nich, W snach to ja trzymam nóż Ashley Winstead właśnie za mną i mogę z czystym sumieniem napisać, że ze wszech miar satysfakcjonująca. Powieść amerykańskiej autorki to świetnie skonstruowana fabuła oparta na wielopoziomowej intrydze, pełna zawiłości w relacjach między bohaterami i z licznymi zwrotami akcji. Całość zgrabnie rozgrywa się na dwóch planach czasowych i w budujących niepodrabialny klimat uniwersyteckich dekoracjach. Zasadniczo ze sceptycyzmem podchodzę do wychwalanych zewsząd książek, ale w przypadku W snach to ja trzymam nóż wszystkie wysokie oceny są jak najbardziej uzasadnione.
Kiedy Jessica Miller otrzymuje zaproszenie na zjazd absolwentów Uniwersytetu Duquette wie, że to najlepszy moment, abycdawnej paczce przyjaciół pokazać, jak daleką drogę przeszła przez ostatnich dziesięć lat. To spotkanie mogłoby być momentem triumfu głównej bohaterki powieści i jednocześnie jej wiodącej pierwszoosobowej narratorki, gdyby nie wydarzenie, które długim cieniem położyło się na relacjach i dorosłym życiu przyjaciół nazywanych Siódemką ze Wschodniego. Dekadę temu, w niewyjaśnionych do teraz okolicznościach, została w bestialski sposób zamordowana jedna z dziewczyn należąca do paczki przyjaciół. Mint, Caro, Frankie, Coop, Jessica i Jack szybko orientują się, że za ich zaproszeniem na zjazd absolwentów kryje się drugie dno oraz mroczne intencje. Ktoś z nich został zdemaskowany jako zimnokrwisty morderca, komuś innemu zależy, aby prawda sprzed lat ujrzała światło dzienne, a winna osoba została ukarana.
Na polską premierę powieści Ashley Winstead czekałem z niecierpliwością, kuszony entuzjastycznymi ocenami anglojęzycznych czytelników. Wciąż pamiętam także, jakie wrażenie zrobiła na mnie Tajemna historia Donny Tartt i bardzo byłem ciekaw, czy zachwyty nad W snach to ja trzymam nóż są zasadne. W końcu campus thriller, który to gatunek reprezentuje wspomniana książka, to po prostu thriller psychologiczny, ale w modnym klimacie dark academia. O razu przyznam, że ta historia wciągnęła mnie od pierwszych stron i trzymała w niepewności do samego końca. Autorka od samego początku proponuje fabułę pełną niedomówień i niuansów, bogatą w szczegóły oraz wymagającą skupienia. Dzięki rozłożeniu akcentów na sześcioro bohaterów, dwutorowo prowadzoną narrację z istotną rolą retrospekcji, a także umiejętnym manipulowaniem perspektywą, z jakiej opisywane są kolejne wydarzenia, stworzyła opowieść, w której nic nie jest takie, jakie się wydaje z początku. Czytelnik oczywiście, w trakcie lektury zaczyna kombinować i doszukiwać się wskazówek, które pozwolą mu wytypować osobę odpowiedzialną za śmierć Heather, ale szansa, że trafnie wskaże za pierwszym razem, wydaje się być niewielka. Poziom skomplikowania relacji towarzysko – uczuciowych między bohaterami, toksyczne związki z domem rodzinnym, arogancja wynikająca z dobrego urodzenia, wreszcie wygórowane ambicje tworzą smakowity koktail i jednocześnie mieszankę wybuchową. Jednym zdaniem: literaturę rozrywkową na wysokim poziomie.
Czytelnik obeznany z gatunkiem i świadomie czerpiący tropy z kultury popularnej dostrzeże w W snach to ja trzymam nóż inteligentną zabawę autorki ze znanymi motywami oraz sprawną żonglerkę kliszami. I nic w tym złego szczególnie, że Winstead, a raczej jej książka, wychodzi z takiej oceny obronną ręką; bazuje trochę na sentymencie do seriali typu Plotkara czy Sposób na morderstwo, nawiązuje do klimatu filmów z lat 80. o nastolatkach w stylu Klubu winowajców czy Ogni świętego Elmo, wreszcie czerpie z kultury angielskich i amerykańskich środowisk akademickich. Fikcyjny Uniwersytet Duquette z neogotycką architekturą, podziałem na domy studenckie i bractwa oraz tradycyjnym ceremoniałem, nawet jeśli w powieści ma momentami drugorzędne znaczenie, tworzy ten charakterystyczny klimat, za który czytelniczki i czytelnicy tak kochają dark academia. Warto także zwrócić uwagę na poszczególne postaci. Każde z nich, co nie jest regułą w prozie rozrywkowej, ma wyraźnie rozpisaną biografię i tym samym ustaloną rolę w paczce przyjaciół, żadne nie jest krystalicznie czyste i skrywa niejedną tajemnicę. Rys psychologiczny bohaterek i bohaterów jest ważny z punktu widzenia prowadzonej narracji, ponieważ sprawia, że każde z nich miało powody, aby zabić. Jedno, jak się okazuje, większe niż pozostali. Zróżnicowanie między nimi, zarówno w kwestii pochodzenia, majątku, jak i osobistych uwarunkowań sprawia, że książka nie pozwala się nudzić, a jej finał – bardzo w konwencji thrillera psychologicznego – zgrabnie zamyka całość. Warto było czekać na polską premierę W snach to ja trzymam nóż, dawno bowiem nie czytałem tak wciągającego i intrygującego thrillera, przy lekturze którego dobrze robić notatki, choćby po to, aby docenić warsztat Ashley Winstead debiutującej tą powieścią.
Informacje o książce
autorka Ashley Winstead
tytuł W snach to ja trzymam nóż (In My Dreams I Hold a Knife)
przekład Agnieszka Brodzik
Wydawnictwo Znak Crime 2023
ocena 5/6
recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem