TOSHIKAZU KAWAGUCHI „ZANIM WYSTYGNIE KAWA”

Z przyjemnością sięgam po literaturę azjatycką, szczególnie japońską, od niedawna także koreańską. Cenię sobie prozę z tej części świata za umiar w kreacji rzeczywistości połączony z powściągliwością w opisie uczuć. Dostrzegam także, że prostota, będąca charakterystycznym elementem azjatyckiej beletrystyki, idealnie współgra z wyczuleniem autorek i autorów na ważne kwestie obyczajowo – społeczne. Nie przeszkadza także w tworzeniu głębokich, nierzadko skomplikowanych relacji między bohaterami. Ponieważ śledzę nowości z Kraju Kwitnącej Wiśni, nie mogłem nie dostrzec ogromnej popularności powieści Zanim wystygnie kawa Toshikazu Kawaguchi i ucieszyłem się, kiedy dowiedziałem się o dacie polskiej premiery. Po lekturze niestety muszę napisać, że to opowieść co najwyżej poprawna, bazująca na prostym i znany od dawna schemacie, do tego przeciętna literacko. Być może moje oczekiwania wobec niej były niepotrzebnie zawyżone, być może historia nie trafiła u mnie na dobry czas.

Zanim wystygnie kawa to w zasadzie cztery opowiadania, których akcja rozgrywa się w kameralnej kawiarni w Tokio. Legenda miejska głosi, że goście lokalu mogą podróżować w czasie, jeśli spełnią kilka warunków. Jednym z nich jest długość wyprawy mierzona temperaturą podawanej kawy. Niewielka grupa bohaterek i bohaterów pojawia się w każdym z opowiadań, raz w roli pierwszoplanowej, inny razem epizodycznej po to, aby czytelnik poznał jak najwięcej faktów z ich życia. Podróż w czasie służy gościom kawiarni do tego, aby zrozumieć wagę pewnych wydarzeń, przeanalizować uczucia, czy przepracować konkretne stany emocjonalne. Jest więc wzruszająco i poruszająco, a nawet pouczająco, bo wprawdzie podróż nie może niczego zmienić, pozwala zrozumieć lęki i oswoić to, co nieuniknione.

Niewielka powieść Toshikazu Kawaguchi bazuje na lubianym przez czytelników motywie podróży w czasie, a dzięki jego obecności w fabule pozwala przywołać termin realizmu magicznego, co prawda mocno uproszczonego, ale jednak. Proza japońskiego autora jest oszczędna, postaci zaś charakteryzują się ubogim portretem psychologicznym, co zgrzyta w zestawieniu z wydźwiękiem fabuły. Oczywiście cały czas mam na uwadze odmienność literatury azjatyckiej od choćby europejskiej, ale czym innym jest dla mnie prostota w kreacji świata przedstawionego i bohaterów, czym innym zaś pozbawienie ich jakichkolwiek głębszych wartości. W efekcie takiej kompozycji postaci są płaskie i papierowe, problemy (ważne – nie zaprzeczam) angażują jedynie na chwilę, żeby za moment nużyć wtórnością. Zanim wystygnie kawa jest prozatorską adaptacją sztuki scenicznej i do tego przekładem z języka angielskiego – w tych dwóch kwestiach upatruję literackiej słabości książki. Opisy są jałowe i momentami słabo korespondują z wydarzeniami, dialogi rażą sztucznością, a sprawozdawczy ton narracji sprawia, że czytelnik nie może złapać rytmu opowieści – nawet przy najszczerszych chęciach. Grzechem fabuły jest także jej powtarzalność, zarówno na poziomie językowym, jak i samej treści. I znów: czytając historię rozgrywającą się między kilkorgiem bohaterów zgromadzonych w jednym miejscu nie oczekuję nadzwyczajnej dynamiki akcji, ale jakiekolwiek intensywności relacji – jak najbardziej. Chcę wierzyć, że w oryginale ta historia brzmi lepiej, może więc warto było zainwestować czas i energię w przekład bezpośrednio z japońskiego?

Przy całym moim rozczarowaniu prozą Kawaguchiego nie mogę nie dostrzec, że jego książka, choć zalicza się do literatury lżejszego kalibru, ma jednak pewną wartość dodaną. Celowo nie skupiam się na lukach w logice fabuły, mam bowiem świadomość, że autor przyjął pewną konwencję, dla dużego uproszczenia określam ją mianem realizmu magicznego, więc na to i owo mogę przymknąć oko. Spodobała mi się sam pomysł na tę historię, owo przemieszczanie się w czasie z licznymi restrykcjami, podróż w głąb siebie po to, aby poznać prawdę o sobie, sprawdzić się, czy dojść do wewnętrznego porozumienia z otoczeniem. Pod tym względem oddaję prozie Japończyka cześć i honor, bo choć podróżowanie w czasie to pomysł nienowy, ale jak się okazuje – wciąż nośny, dający także czytelnikowi spore pole do własnych przemyśleń oraz refleksji. W tym aspekcie doceniam wartość tej książki. Jej finał, póki co (ponieważ w przygotowaniu jest kontynuacja) jest słodko – gorzki, tak jak i moje wrażenia po lekturze. Plus za pomysł i jego reinterpretację, minus za ogólny chaos i przeciętne wykonanie. Czy sięgnę po kontynuację? Czas pokaże.

Informacje o książce

autor Toshikazu Kawaguchi

tytuł Zanim wystygnie kawa

przekład Joanna Dżdża

Wydawnictwo Relacja 2022

ocena 3/6

egzemplarz własny