Miłośnikom powieści sensacyjnych, a pisząc dokładniej – thrillerów medycznych – nie trzeba przedstawiać Tess Gerritsen. Amerykańska autorka, która debiutowała pod koniec lat 80.XX wieku ma na koncie ponad trzydzieści książek, w tym tak lubianą przez czytelników serię z Rizzoli i Isles. Do tej imponującej bibliografii dołączył właśnie kolejny tytuł. Wybrzeże szpiegów otwiera nowy cykl spod pióra Gerritsen. Klub Martini to w zamyśle pisarki seria łącząca w sobie kryminał z sensacją w starym stylu oraz z bohaterami może w jesieni życia, ale wciąż z werwą, której może pozazdrościć niejeden przedstawiciel młodszego pokolenia.
Kto by się spodziewał, że w spokojnym Purity w stanie Maine dojdzie do zbrodni, która przywoła niechciane wspomnienia z przeszłości? Ktoś postanowił zmącić spokój Maggie Bird, która osiedliła się w spokojnej okolicy, z dala od wielkich miast i jeszcze większych kłopotów. A jednak trup na podjeździe jej domu to informacja, obok której ta była agentka CIA nie mogła przejść obojętnie. Wraz z pomocą przyjaciół – tak jak ona pracujących niegdyś dla tajnej organizacji rządowej – dochodzi do wniosku, że ktoś postanowił przypomnieć Maggie o nieudanej akcji sprzed lat, podczas której bohaterka przeżyła osobistą tragedię. Widocznie uznano, że była agenta nie poniosła wszystkich konsekwencji i teraz, nawet po latach, nie może czuć się bezpiecznie.
Wybrzeże szpiegów, pierwszy tom w serii Klub Martini, to udane połączenie powieści sensacyjnej z wątkami szpiegowskimi nawiązującymi do klasyki prozy gatunkowej. Gerritsen z typową dla siebie lekkością, a nawet wypracowaną przez lata wirtuozerią bawi się motywami i kliszami przywołującymi na myśl kino spod znaku Jamesa Bonda czy powieści jej amerykańskich kolegów po piórze. Przyjemny w lekturze styl autorki w połączeniu z dynamiczną akcją sprawa, że historię pochłania się, przewracając szybko kolejne strony. Fabuła rozgrywa się na dwóch planach czasowych i w różnych miejscach, dzięki czemu czytelnik ma szansę poznać przeszłość Maggie Bird, a pośrednio także jej przyjaciół z Purity, uczestniczyć w niebezpiecznych akcjach CIA, ale i śledzić współczesne dochodzenie prowadzone przez młodą oraz ambitną funkcjonariuszkę lokalnej policji z Maine.
Komu jak komu, ale Tess Gerritsen trudno cokolwiek zarzucić w kwestii konstrukcji powieści czy dbałości o utrzymanie tempa akcji, dlatego Wybrzeże szpiegów to po prostu bardzo dobra powieść rozrywkowa. Oczywiście jak w każdej prozie gatunkowej, tak i tutaj można dostrzec pewną skrótowość czy konieczność pójścia na fabularną łatwiznę, skoro wrogami Ameryki są ci sami, co zawsze – ale warto też dostrzec pewnego rodzaju sentyment do czasów, które już nie wrócą. Koncept z bohaterami w jesieni życia o bujnej przeszłości i wciąż ostrych jak brzytwa umysłach bardzo przypadł mi do gustu.
Wybrzeże szpiegów traktuję trochę jak ekspozycję, ponieważ spodziewam się, że autorka będzie pełnymi garściami czerpać z ich bogatego doświadczenia życiowego oraz zawodowego w kolejnych odsłonach serii. Przypadł mi do gustu także sznyt sensacyjny, mimo że akurat ten akurat nurt prozy rozrywkowej nigdy nie należał do moich ulubionych. To pewnie za sprawą stylu Gerritsen, która potrafi pisać elegancko i z iście filmowym zacięciem. Powrót do jej książki po latach przerwy okazał się co najmniej udany, dlatego czekam na ciąg dalszy przygód nieco tajemniczych mieszkańców idyllicznego Maine.
Informacje o książce
autorka Tess Gerritsen
tytuł Wybrzeże szpiegów (The Spy Coast)
Wydawnictwo Albatros 2024
przekład Janusz Ochab
ocena 5/6
recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem