PODSUMOWANIE MIESIĄCA – PAŹDZIERNIK 2017

*Październik. W zasadzie nic do niego nie mam, ale całe szczęście, że już się skończył. Tak się złożyło, że w październiku właśnie zaliczyłem największy od lat kryzys czytelniczy. I choć ostatecznie przeczytałem dziewięć książek, to łatwo nie było. Trudność nie była związana z lekturami, po prostu dopadł mnie czytelniczo – blogerski dołek. Ci z Was, którzy udzielają się w blogosferze, z pewnością wiedzą, co mam na myśli. Na szczęście kryzys minął, blog funkcjonuje, a Targi Książki w Krakowie znów dały mi sporo satysfakcji. 

*Październik zacząłem od VI tomu serii Remigiusza Mroza o Chyłce i Zordonie – tym razem Oskarżenie z mieszanymi uczuciami po lekturze
*Następna w kolejce była nowa powieść Alka Rogozińskiego Lustereczko, powiedz przecie. Książki Alka mają specyficzny humor, który nie każdemu musi przypaść do gustu. Jak kupuję go w ciemno
*IX tom kryminalnej serii Petera Jamesa W godzinie śmierci to solidna brytyjska robota. Może mało odkrywcza, ale czyta się bardzo przyjemnie: 
*Finałowa odsłona serii Joanny Opiat – Bojarskiej to najbardziej pikantna część o Aleksandrze Wilk. I mój kolejny patronat! Gra o wszystko
*Debiutant Max Czornyj zaskoczył mnie tak, że jego Grzech przeczytałem w jeden dzień i niecierpliwie czekam na więcej.
*Na powieść Minki Kent Idealne życie miałem ochotę od dłuższego czasu. I choć ostatecznie szału nie było, to lektura okazała się całkiem przyjemna.
*Najnowsza powieść Małgorzaty Rogali Zastrzyk śmierci ma nie tylko mój patronat, ale i rekomendację na okładce. To dla każdego blogera zawsze wielkie wyróżnienie.
*Historia Adeli Magdaleny Knedler to jedna z najciekawszych premier tej jesieni. Wiem, co mówię, książkę czytałem dwa razy. Bo miało być inaczej, ale plany nie wypaliły. 
Piękna opowieść o szczęściu, które bywa nieobliczalne.
*Ostatnia powieść października, czyli W szponach szaleństwa Agnieszki Lingas – Łoniewskiej. Rasowy thriller z moją rekomendacją na okładce. Ale bez sowy. Tak wyszło – znów.
*Październik to oczywiście Targi Książki w Krakowie. Nie będę się jednak powtarzał, relacja (o dziwo na czas!) jest tutaj
Napiszę jedynie, że wszystkie dobre słowa, które usłyszałem pod swoim adresem od czytelników (jak to brzmi!), autorów i wydawców utwierdzają mnie w przekonaniu, że warto zarywać noce, albo wieczorami siedzieć przed komputerem. Dziękuję Wam wszystkim i każdemu z osobna.

*Pytacie, dlaczego mojego bloga nie ma w zestawieniach najpopularniejszych miejsc o książkach w sieci. Odpowiedź jest prosta – bo nie jestem popularny. A tak serio. To pewnie frycowe, które płacę za nieobecność w blogosferze. Kto próbował, ten wie, że z uporem maniaka odmawiam brania udziału w tagach, tourach i innych blogerskich akcjach. I nie dlatego, że zadzieram nosa, tylko dlatego, że po pierwsze nie mam na to czasu, a po drugie – tak sobie wymyśliłem, wrzucając blog w przestrzeń internetu. Wciąż naiwnie zakładam, że liczy się treść, choć ładna forma na FB i IG też niczemu nie szkodzi. Nadal mam zamiar działać w ten sposób. Zresztą … na pewne internetowe wygibasy jestem już za stary. Z drugiej strony mam stabilne, wierne grono odbiorców – Was – czy potrzeba mi czegoś więcej? Dobrze mi tu, gdzie jestem i nie zamierzam, póki co, nigdzie się stąd ruszać.

* Dwa lata temu recenzowałem między innymi (klik w okładkę)




*Rok temu (klik w okładkę)


*Oczywiście słucham dużo muzyki (ostatnio playlisty na jesień ze Spotify) i namiętnie oglądam Netflixa – nadal Riverdale, nowy sezon Spadajcie, hejterzy, skończyłem Rodzinę w oparach i finiszuję z nowym sezonem BoJack Horseman. A ile smakowitych kąsków przede mną! 


*Jesienne długie wieczory służą czytaniu i pisaniu, więc może wena wróci już na dłużej. Oby, czego sobie i Wam, i sobie życzę!

*Dziękuję za odwiedziny i komentarze! 

Do miłego!
Tomek