„Mężczyźni bez kobiet” Haruki Murakami

Informacje o książce:

autor: Haruki Murakami
tytuł: Mężczyźni bez kobiet
tytuł oryginału: ONNA NO INAI OTOKOTACHI
przekład: Anna Zielińska – Elliott

wydawnictwo: Muza
miejsce i rok wydania: Warszawa 2015
liczba stron: 320

egzemplarz: zakup własny


Zacznę od końca. Uwielbiam powieści Haruki Marukamiego i nie przepadam (generalnie) za opowiadaniami. Doceniam jednak kunszt pisarski twórców, którzy odnajdują się w tej niełatwej formie literackiej. Nie jest bowiem prosto stworzyć opowiadanie niewielkich rozmiarów, o interesującej tematyce, napisane ciekawym językiem, bez skrótów, ale i niepotrzebnych dłużyzn. Murakamiemu ta sztuka udała się. Jak zwykle. 

Mężczyźni bez kobiet to zbiór siedmiu opowiadań, których motywem przewodnim jest miłość, a właściwie jej brak, mężczyźni i (wbrew tytułowi) również kobiety. Każde z opowiadań porusza inny aspekt związany z miłością, zawsze jednak dotyka ważkich kwestii budowania relacji, rozpadu związków, wszechobecnej samotności, niezrozumienia dla otaczającego świata. 

W każdym z tekstów pojawia się inny mężczyzna – od młodego studenta, poprzez popularnego aktora, odnoszącego sukcesy  chirurga plastycznego – po zwykłych mieszkańców wielkich miast. Przez ich życie przewijają się różne kobiety, nie tylko żony i kochanki, a także przelotne znajome, będące odskocznią od codzienności i samotności. Nie ma jednak znaczenia ich rola społeczna, gdyż każda z nich odciska swoje piętno na życiu i uczuciach mężczyzn. Murakami nie unika drażliwych kwestii damsko – męskich, pokazując szeroki wachlarz zachowań i przeżyć. Oto młody Kitaru, student Wydziału Literatury, otrzymuje od przyjaciela propozycję spotykania się z jego dziewczyną. Doktor Tokai, wieczny kawaler i playboy, zakochuje się tak mocno, że uczucie go zabija. Wspomniany wcześnie aktor Kafuku postanawia zaprzyjaźnić się z ostatnim kochankiem zmarłej żony po to tylko, aby mieć z kim przeżyć czas żałoby. Jest też Kino, który boleśnie przeżywa, wydawałoby się mało go absorbujący, rozwód z niewierną żoną. Każda historia jest inna, każda ma trochę odmienny wydźwięk, ale wszystkie sprowadzają się do pokazania, w sposób wyważony i umiarkowany w odczuciach, świat mężczyzn bez kobiet. 

Styl pisarski Murakamiego – prosty, czysty, czasem wręcz chłodny i pozbawiony emocji – znakomicie oddaje ducha opowiadań. Jego bohaterowie to zwyczajni mężczyźni, którzy muszą mozolnie zmagać się nie tylko z codziennością, ale i własnymi uczuciami. Zmuszeni są do przewartościowania swojego świata, do czego prowadzi często relacja z kobietą, samotność po jej odejściu lub tęsknota za miłością, która nie chce nadejść. Mężczyźni w tych opowiadaniach są bezbronni i nadzy, jak George Samsa, jedna z postaci w opowiadaniu nawiązującym do utworu F. Kafki. 


W Mężczyznach bez kobiet Murakami prezentuje paletę swoich literackich możliwości. Są więc w zbiorze teksty humorystyczne, dużo jest realizmu (za co lubię go najbardziej), ale pojawiają się elementy z pogranicza realizmu magicznego. Nie brakuje też, tak rozpoznawalnego klimatu opowieści: bohaterowie słuchają dużo starej, amerykańskiej muzyki, trochę przesiadują w barach, mieszkają w bezosobowych hotelach, dyskutują o baseballu. Towarzyszy im nieopisany smutek, melancholia, nostalgia i niewypowiedziana tęsknota za utraconym szczęściem, słowem Weltschmerz w japońskim wydaniu.

Wspomniałem na początku, że nie lubię opowiadań. Zawsze są dla mnie za krótkie, nie mam możliwości lepszego zapoznania się z bohaterami, którzy szybko znikają. To uczucie towarzyszyło mi  także podczas lektury Mężczyzn bez kobiet. Każdy z tych tekstów mógłby spokojnie rozwinąć się do pełnowymiarowej powieści. Na wiele pytań brak odpowiedzi, a kilka wątków zostało przerwanych.

Na koniec dodam, że dla czytelników, którzy nie znają książek Murakamiego, ten zbiór może być dobrym punktem wyjścia, przed podjęciem decyzji o sięgnięciu po wcześniejsze powieści autora. A jego fani z przyjemnością dostrzegą pewne wątki, zdarzenia i miejsca, które już pojawiły się we wcześniejszych książkach japońskiego pisarza.

Nowalijki oceniają: 5/6