Nie skończyłem jeszcze lektury Martwej natury, ale już wiedziałem, że Louise Penny zostanie jedną z moich ulubionych autorek. Jej debiutancka powieść, utrzymana w cenionym przeze mnie stylu cozy mystery ma bowiem to wszystko, za co cenię staroświeckie kryminały. Wiedziałem także, że drugi tom serii o miasteczku Three Pines nie będzie długo czekał w kolejce. Raz – chciałem poznać kolejną kryminalną zagadkę wymyśloną przez autorkę dla Armanda Gamache’a. Dwa – miałem co to tego cyklu pewne podejrzenia i liczyłem, że je sobie potwierdzę. I po trzecie – polubiłem specyficzny styl powieści Penny.
Od wydarzeń opisanych w Martwej naturze minął właśnie rok. Mieszkańcy Three Pines szykują się do Bożego Narodzenia, w miasteczku przy amerykańskiej granicy rzeczywiście białego i mroźnego. Niestety, idylliczny charakter świąt przerywa przykre zdarzenie. Podczas tradycyjnych zawodów curlingowych ginie porażona prądem nowa mieszkanka miasteczka. CC de Poitiers nie należała do ulubionych obywatelek niewielkiej społeczności i przynajmniej kilku osobom zaszła za skórę. Przybyły do Three Pines nadinspektor Armand Gamache ma zatem twardy orzech do zgryzienia. Jak wytypować potencjalnego mordercę z grupy sympatycznych mieszkańców urokliwej miejscowości? To będzie niezwykle pracowite Boże Narodzenie dla policjantów z wydziału zabójstw.
W Zabójczym mrozie spotykamy poznanych już bohaterów, wrócimy do znanych miejsc. W Three Pines panuje świąteczna atmosfera, a obfite opady śniegu i niskie temperatury zachęcają mieszkańców i do aktywności na świeżym powietrzu, i do celebrowaniu domowych przyjemności. Ale pod płaszczykiem klimatu rodem ze starych opowieści detektywistycznych, kryje się całkiem współczesna powieść kryminalna. Takie odczucia miałem już podczas lektury Martwej natury, a Zabójczy mróz utwierdził mnie w przekonaniu, że taka struktura serii to nie przypadek, a celowa kreacja. Kanadyjska autorka tworzy wielopoziomową historię, w której morderstwo (nietypowe, ale czy takie znów … odkrywcze) jest często spychane na drugi plan przez rozbudowane wątki obyczajowe. Nie bez powodu też bohaterowie Louise Penny to raczej ludzie starsi, czyli tacy, których cechuje doświadczenie życiowe i dystans do rzeczywistości. Łączy ich specyficzna relacja, typowa dla grupy ludzi, którzy znają się od dawna i mogą pozwolić sobie na złośliwości lub choćby drobne uszczypliwości. I ujdzie im to płazem.
Cykl powieści Louise Penny raczej nie przypadnie do gustu czytelnikom, którzy od powieści kryminalnej oczekują szybkiego tempa, tylko mocnych wrażeń i zaskakujących zwrotów akcji. W Three Pines życie toczy się powoli, zagadka morderstwa komplikuje się tak, jak tylko ludzie potrafią utrudnić sobie życie, a zanim poznamy szczegóły zagadkowego morderstwa, minie sporo czasu. Penny nie boi się pogłębionego rysu psychologicznego postaci, nie unika wikłania swoich bohaterów w niejednoznaczne sytuacje. Całe szczęście, że nadinspektor Gamache to empatyczny obserwator rzeczywistości. Dzięki tej cesze jest w stanie dostrzec to, co innym, być może, umknęłoby w ferworze codzienności.
Zabójczy mróz potwierdził moje przypuszczenia, że Louise Penny wymyśliła cykl, w którym odwołania do stylu kryminału retro to tylko otoczka dla współczesnej opowieści o ludzkich słabościach. Nie ma tak naprawdę większego znaczenia, że akcja rozgrywa się w sielankowym Three Pines. Istotniejsze wydaje się to, że za błędy z przeszłości zawsze przyjdzie zapłacić wysoką cenę. Niezależnie od okoliczności przyrody.
Informacje o książce
autorka Louise Penny
tytuł Zabójczy mróz
tytuł oryginału Dead Cold
przekład Kamila Slawinski
Wydawnictwo Poradnia K
miejsce i rok wydania Warszawa 2018
liczba stron 342
egzemplarz recenzencki
Nowalijki oceniają 5/6
Dziękuję Wydawnictwu Poradnia K za udostępnienie egzemplarza do recenzji