„Kraina Martwej Ziemi. tom I Krew i stal” Jacek Łukawski

www.wsqn.pl

Informacje o książce

autor: Jacek Łukawski
tytuł: Kraina Martwej Ziemi. Tom I Krew i stal 

wydawnictwo: SQN
miejsce i rok wydania: Kraków 2016
liczba stron: 376

egzemplarz: recenzencki









Od razu na początku muszę napisać, że specjalnie nie znam się na literaturze fantasy. Oczywiście czytałem Tolkiena, Sapkowskiego i Le Guin oraz kojarzę Grę o tron, ale to tyle w tym temacie. Ponieważ jednak prowadzenie bloga umożliwia mi czasem wyjście z czytelniczej strefy komfortu, zdecydowałem się na lekturę pełnowymiarowego debiutu (autor ma na koncie opowiadania) Jacka Łukawskiego Kraina Martwej Ziemi. Tom I Krew i stal. Muszę przyznać, że znów intuicja mnie zawiodła, o czym za chwilę. 

Sto pięćdziesiąt lat temu na granicy królestwa Wondettel powstaje, w wyniku klątwy, Martwa Ziemia – miejsce przeklęte. Każdy, kto tam się zapuści, ginie w tajemniczych okolicznościach. Po wielu latach klątwa zaczyna odpuszczać i wąski przesmyk wykorzystuje oddział żołnierzy, aby w świątyni u podnóża Smoczych Gór odnaleźć magiczne artefakty. Mają one uratować królestwo, a jednocześnie wyprawa ma na celu odkrycie, co stało się z poprzednią grupą śmiałków, którzy nigdy nie powrócili do domu. Odziałem żołnierzy dowodzi doświadczony Dartor, a do grupy śmiałków dołącza w ostatnim momencie Arthor. To postać tajemnicza i wydaje się, że jego intencje są inne, niż reszty grupy. Rozpoczyna się, pełna niebezpieczeństw i tajemniczych zdarzeń misja, a żaden z jej uczestników nie może być pewien swojego losu. Finał powieści, przewidywalny, ale i oczekiwany, zapowiada ciąg dalszy. Wszak Krew i stal to pierwszy tom cyklu. 

Osią fabularną powieści, jest wędrówka – misja. Podczas jej trwania bohaterowie przemierzają bezkresne krainy świata powieści, umiejscowionego gdzieś we wczesnym średniowieczu. Od czasu do czasu muszą stawić czoła zagrożeniu, często wywodzącemu się z mitologii prasłowiańskiej, której obecność w powieści autor mocno zaakcentował. Stąd liczna obecność różnych biesów, dziwożon, czartów i nocnic. Czają się w lasach, wabią wędrowców, straszą i skutecznie mieszają im szyki. Takie połączenie fantasy z mitologią słowiańską przypadło mi do gustu, co więcej, nadało historii ciekawy punkt odniesienia. Wytrawny znawca literatury gatunkowej powie, że wszystko już było. To prawda, wędrował Bilbo Baggins, wędrował Wiedźmin, ale w podróży byli inni bohaterowie literaccy, że tylko o Odyseuszu wspomnę. Już po kilku pierwszych stronach powieści widać jednak, że autor inteligentnie bawi się ogranymi do bólu motywami wędrownymi, wykorzystuje je do konstrukcji własnej fabuły, własnego świata wydarzeń. Podobnie ma się sprawa z bohaterami, oni też mają znajome cechy, ale w żadnym razie nie przeszkadza to w śledzeniu ich losów. 

Warto zauważyć, że fabuła Krwi i stali jest bogata w szczegóły, rozbudowana, wielowątkowa. Wydarzenia z udziałem ludzi mieszają się z epizodami z działaniem magii, czy prasłowiańskich straszydeł. Autor znakomicie radzi sobie z prowadzeniem wielu wątków, z których część zazębia się, a niektóre skutecznie wyprowadzają czytelnika na manowce. Fabuła wciąga od pierwszych stron, pisana sprawną polszczyzną, z ciekawymi i oryginalnymi opisami. Męczy jedynie stylizacja wypowiedzi na średniowieczne, ale po pewnym czasie można się do tego przyzwyczaić. Mnie spodobały się dynamiczne i plastyczne, a przez to bardzo sugestywne, opisy scen batalistycznych, których w książce nie brakuje.

www.wsqn.pl

Muszę napisać, że mnie, który przyznaje się do słabej znajomości gatunku, powieść spodobała się. Z pewnością przeniesienie się za sprawą fabuły do czasów średniowiecza z legend i słowiańskiej mitologii traktuję jako czytelniczą odskocznię od moich zwykłych lektur. Przypadła mi do gustu historia Arthona i innych bohaterów, spodobało mi się wykorzystanie wątków zaczerpniętych z mitów prasłowiańskich. Nie mogę nie docenić również bardzo dobrego języka powieści, co zdaje się, w literaturze tego gatunku nie zawsze jest oczywistością. Dobry, lekki styl autora powoduje, że książkę czyta się z przyjemnością, zanurzając się w świat wczesnego średniowiecza. Z tekstu widać również, że pisarz ma przemyślaną wizję wydarzeń w powieści i jeszcze powinien nas zaskoczyć. Świadomie wykorzystuje znane motywy, ale sprytnie wplata je w swój pomysł na świat przedstawiony, bohaterów i wydarzenia. I choć nie jestem wielbicielem gatunku, z pewnością sięgnę po kolejny tom, aby przekonać się, co autor przygotował dla swoich czytelników.
A przy okazji brawo dla Wydawnictwa za piękną i sugestywną okładkę. 


Nowalijki oceniają: 4+/6

Wydawnictwu Sine Qua Non dziękuję za udostępnienie egzemplarza do recenzji.