Nazwisko Davida Lagercrantza kojarzy mi się przede wszystkim z kontynuacją Millenium Siega Larssona, cyklem napisanym za zgodą rodziny zmarłego autora i w mojej ocenie literacko niespecjalnie udanym. Lubię dawać drugą szansę pisarkom i pisarzom, z którymi do tej pory nie było mi po drodze i mam ogromną słabość do skandynawskich klimatów w powieściach kryminalnych. Mogę nawet napisać, że czytelniczo wychowałem się na nieco mrocznych, bogatych w spostrzeżenia o charakterze obyczajowym fabułach spod znaku choćby niezapomnianego Henninga Mankella.
Zdecydowałem się na lekturę Memorii wspomnianego Davida Lagercrantza z czystej ciekawości, ale szybko przekonałem się, że jak nie było mi po drodze z piórem tego autora, tak nic się nie zmieniło wraz z premierą drugiej odsłony jego nowego cyklu powieściowego. Oczywiście jestem w stanie dostrzec plusy powieści, która nawiązuje do prozy rozrywkowej z pogranicza kryminału i sensacji, ale niestety styl autora Memorii niespecjalnie mi odpowiada i daleko mu do dokonań mistrzów gatunku z szeroko rozumianej północy Europy.
Samuel Lidman pogodził się już ze śmiercią ukochanej żony, ale w jego ręce wpada zdjęcie sugerujące, że być może Claire żyje. Wiele wskazuje na to, że ponad dekadę temu naraziła się komuś ważnemu na tyle, że musiała z dnia na dzień zniknąć z życia. Jej mąż prosi o pomoc specyficzny duet policjantki Micaeli Vargas i profesora psychologii Hansa Rekkego. Szybko okazuje się, że za tajemniczym zniknięciem kobiety stoi niezwykle niebezpieczny mężczyzna, który może mieć związek z przeszłością Rekkego. I tak niełatwe już życie psychologa komplikuje dodatkowo jego córka zmagająca się z własnymi demonami. Kiedy poszczególne elementy układanki wskakują na swoje miejsce na ucieczkę przed konsekwencjami błędnie podjętych decyzji jest już za późno.
Memoria to druga część cyklu, którego głównymi bohaterami są Rekke i Vargas. Powieść można czytać jako oddzielną historię, bo nawet jeśli autor nawiązuje do wydarzeń z poprzedniej książki, czyni to na tyle czytelnie, że ułatwia odbiorcy połapanie się w zawiłościach rodzinno – osobistych bohaterów. Sama intryga kryminalna, łącząca w sobie wydarzenia z przeszłości z aktualnymi, skupiająca równolegle prowadzone wątki o zróżnicowanym charakterze ma prawo się podobać.
Autor, wzorem bardziej znanych kolegów po piórze, sięga po typowe dla prozy skandynawskiej motywy budujące tło dla całej historii. Nie brakuje zatem odwołań do aktualnej sytuacji społecznej w Szwecji, dynamicznie zmieniającej się polityki wewnętrznej i przede wszystkim zewnętrznej, zwrócenia uwagi na gęstą sieć zależności na pograniczu prawa.
Memoria ma wiele elementów, za które będzie dobrze oceniana: krótkie rozdziały dynamizują fabułę, bohaterowie są wyraziści, a narracja redukuje do minimum opisy na rzecz dialogów. Jednak dla mnie to minusy stylu Lagercrantza, który łapie ze ogon zbyt wiele srok, w efekcie czego historia sprawia wrażenie powierzchownej, przegadanej i opierającej się na oczywistych rozwiązaniach. Pisarz nie bawi się w niuanse, nie docieka choćby powodów takich, a nie innych problemów społecznych. A na przykład wątek ze światowymi przywódcami, co prawda drugoplanowy, a może nawet epizodyczny, raził mnie swoją naiwnością rodem z polityki końcówki lat 90. XX wieku. Podobnie jak mocno sensacyjna końcówka powieści. Bliżej jej do klimatu filmów klasy B niż do porządnej prozy rozrywkowej.
Nie będę wspominał choćby o uproszczonej psychologii postaci czy innych mankamentach Memoriam – po prostu książka, po dość obiecującym początku okazała się rozczarowującą lekturą, nawet jak na powieść o czysto rozrywkowym charakterze. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że nie każdy skandynawski kryminał to literacka perełka, ale nowa książka Davida Lagercrantza właśnie mi o tym przypomniała. Bywa i tak.
Informacje o książce
autor David Lagercrantz
tytuł Memoria (EN REKKE/VARGAS DECKARE. MEMORIA)
przekład Justyna Kwiatkowska
Wydawnictwo Wielka Litera 2024
ocena 3/6
recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem