Dzięki inicjatywie Wydawnictwa Zysk i S-ka polski czytelnik sukcesywnie nadrabia zaległości w lekturze klasycznych powieści detektywistycznych z czasów Złotej Ery kryminałów, która przypadła na lata 20. i 30. XX wieku. Z pokaźnej grupy autorek i autorów czytamy od lat powieści Agathy Christie czy Dorothy L. Sayers, znamy twórczość Raymonda Chandlera oraz Georges’a Simenona, ale wiele nazwisk i przede wszystkim powieści wciąż stanowi dla nas zagadkę. I czytelnicze wyzwanie, choćby z racji stylu, sposobu prowadzenia narracji oraz konstrukcji postaci. Kryminał retro w konwencji cozy crime od kilku lat przeżywa swoisty renesans i nic nie wskazuje na to, aby ta moda szybko przeminęła, co bardzo mnie cieszy.
Katalog tytułów spod znaku Złotej Ery kryminałów wzbogacił się właśnie o powieść Poświąteczne morderstwo, którego przedwcześnie zmarły autor, ukrywający się pod pseudonimem Rupert Latimer, ma na koncie trzy powieści. Czas jego literackiej aktywności przypadał na lata 30. i 40. XX wieku, zatem w nieco schyłkowym okresie mody na klasyczne kryminały, ale czytelnik dostrzeże w jego prozie zarówno klimat, jak i nawiązania do twórczości znanych poprzedników i poprzedniczek. Przy okazji warto od razu napisać, że lektura Poświątecznego morderstwa może okazać się sporym wyzwaniem ze względu na sposób budowania fabuły oraz specyficzne poczucie humoru autora.
Dla małżeństwa Redpathów pewnym zaskoczeniem jest, kiedy okazuje się, że na czas świąt Bożego Narodzenia zamieszka w ich domu dawno niewidziany wujek Willie, bajecznie bogaty ekscentryk i miłośnik wystawnego życia. Jego przyjazd do wiejskiej posiadłości elektryzuje zarówno sąsiadów jak i pozostałych członków rodziny, którzy zaczynają żartować o konieczności pozbawienia bogatego krewnego życia w celu przejęcia jego majątku. Podobno wujek spisał już testament, ale nikt nie wie, jakie zapisy zawiera. Dlatego kiedy w drugi dzień świąt zostają znalezione zwłoki wujka, cień podejrzenia pada na wszystkich obecnych w domu gości. Żmudne śledztwo prowadzi do zaskakujących wniosków, wywracając do góry nogami wszystkie, nawet najbardziej dziwaczne hipotezy.
Pośmiertne morderstwo, opublikowane po raz pierwszy w 1944 roku, nawiązuje do angielskiej klasyki kryminałów detektywistycznych, w których mocno zagmatwana zagadka morderstwa łączy się z drobiazgowym opisem śledztwa oraz spostrzeżeniami na temat codzienności. Wujek Willie umiera na początku powieści w nieco dziwnych okolicznościach i właśnie to wydarzenie stanowi oczywiście punkt wyjścia do skonstruowania nietypowej fabuły w konwencji cozy crime. Nietypowej, ponieważ napisanej z mniej lub bardziej dostrzegalnym humorem, zaludnionej przez ekscentryczne postaci i obfitującej w nietypowe wydarzenia. Autor zadbał także o świąteczny nastrój, mimo że wspomina niedogodności związane z trwającą wciąż II wojną światową. Co ciekawe, żadnego z bohaterów nie sposób polubić, mając świadomość, że za jowialną pozą kryje się, być może, potencjalny morderca. Latimer zatem nie bawi się w dobrodusznego autora i bez zbędnych emocji pokazuje prawdziwą naturę członków rodziny i gości państwa Redpathów.
Śledztwo, będące najważniejszym wątkiem powieści, mocno się komplikuje, kiedy okazuje się, że na jaw wychodzą skrywane tajemnice i bardzo, ale to bardzo zagmatwane relacje rodzinno – romansowe zgromadzonych pod jednym dachem bohaterek i bohaterów. Autor serwuje tym samym całą serię nieoczekiwanych zwrotów akcji, które dodatkowo komplikują i tak niełatwą w odbiorze fabułę. Poświąteczne morderstwo jest więc książką naszpikowaną wieloma wskazówkami, ale aby je odkryć, należałoby po pierwszej lekturze sięgnąć po powieść jeszcze raz. Fabuła jest momentami mocno przerysowana, żeby nie napisać (zbyt) ekscentryczna jak na kryminał, dlatego czytelnikowi może towarzyszyć podczas lektury wrażenie chaosu, który utrudnia śledzenie wydarzeń. I warto mieć tego świadomość, sięgając po powieść Ruperta Latimera, żeby uniknąć ewentualnego rozczarowania lekturą.
Muszę przyznać, że sam skończyłem powieść z mieszanymi odczuciami. Z jednej strony z ulgą, że ta, przypominająca farsę, historia dobiegła końca, z drugiej z podziwem dla autora, któremu udało się od pierwszej do ostatnie strony zapanować nad tym kryminalnym chaosem. Poświąteczne morderstwo, to tak przy okazji, kolejna klasyczna powieść detektywistyczna z oceną której ma problem. Nie mogę napisać, że przypadła mi do gustu, ale jednocześnie nie spisałbym jej na straty. Pokazuje dobitnie jak zmienił się styl pisania kryminałów, w którą stronę kolejne autorki i autorzy przesuwali punkt ciężkości swoich opowieści, wreszcie jest przykładem tego specyficznego angielskiego poczucia humoru, często mało czytelnego dla odbiorcy z innego kręgu kulturowego. Kto by pomyślał, że lektura kryminału retro skłoni do takich refleksji?
Informacje o książce
autor Rupert Latimer
tytuł Poświąteczne morderstwo (Murder After Christmas)
przekład Tomasz Bieroń
Wydawnictwo Zysk i S-ka 2023
ocena 4/6
recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem