ELLY GRIFFITHS „PUSTE JEST PIEKŁO”

Przypadek Elly Griffiths uświadomił mi kilka kwestii. Po pierwsze, że nigdy nie zdążę przeczytać wszystkich książek, które mam na niekończącej się liście na kiedyś. Po drugie, że wiele autorek i autorów ze zmiennym szczęściem radzi sobie ma polskim rynku wydawniczym. I po trzecie, że może sposobać mi się powieść z główną bohaterką, która od początku niespecjalnie przypadła mi do gustu. Przyznam jednak, że ucieszyłem się, kiedy w zapowiedziach Wydawnictwa Albatros wpadło mi w oko nazwisko autorki Puste jest piekło. Tak się bowiem składa, że prawie dekadę temu przeczytałem dwa pierwsze tomy innej serii tej angielskiej pisarki, ale ówczesny wydawca nie zdecydował się na publikację kolejnych części cyklu z archeolog sądową Ruth Galloway. I niewiele brakowało, żeby kryminały Griffiths przepadły w wydawniczym niebycie (a byłaby szkoda, bo to kawał porządnej literatury rozrywkowej), jednak wiele wskazuje na to, że tym razem autorka zagości w świadomości miłośników gatunku na dłużej. Mnie to bardzo cieszy, szczególnie, że autorka specjalizuje się w powieściach kryminalnych bliskich cozy mystery z rozbudowaną warstwą obyczajową oraz skomplikowanymi relacjami między bohaterami, których niejednokrotnie dopadają tajemnice z przeszłości. Poszczególne historie, fabularnie zamknięte, łączą charakterne główne bohaterki, skrupulatnie rozkładające kolejne sprawy na czynniki pierwsze, bezkompromisowo dążąc do prawdy. W nowym cyklu, którego pierwszy to właśnie ukazał się po polsku, istotna jest także warstwa interpretacyjna – Griffiths bowiem proponuje czytelnikowi grę z konwencją różnych gatunków kryminalnych, na początek sięgając po sprawę w subtelnych klimatach wiktoriańskiej powieści grozy.

Niewielka społeczność Talgarth jest wstrząśnięta morderstwem dokonanym na Elii Elphick powszechnie lubianej nauczycielce języka angielskiego z lokalnej szkoły średniej. Nieomal natychmiast policja typuje kilkoro potencjalnych podejrzanych, a wśród nich Claire Cassisy – jej najlepszą przyjaciółkę skrywająca niejedną tajemnicę. Atmosfera zagęszcza się, kiedy na terenie szkoły dochodzi do kolejnej zbrodni, a grono pedagogiczne i mieszkańcy niewielkiej miejscowości zaczynają łączyć te zdarzenia z fabułą mrocznego opowiadania R.M. Hollanda, poprzedniego właściciela budynku dzisiejszej szkoły. Czy mroczny wiktoriański tekst jest wskazówką do rozwiązania zagadki morderstw? Detektyw sierżant Harbinder Kaur ma co tego sporo wątpliwości, ale nie może sobie pozwolić na przegapienie żadnego tropu.

Odkąd przeczytałem pierwszą powieść Agathy Christie wiele lat temu, zostałem wiernym fanem brytyjskich kryminałów i nic nie wskazuje na to, żeby miało się coś w tej kwestii zmienić. Lubię historie z gatunku cozy mystery, rozgrywające się wśród mieszkańców niewielkiej społeczności tworzącej angielską prowincję z tym charakterystycznym klimatem bogatej tradycji i dyskretnej zasobności. Kryminały Elly Griffiths idealnie wpisują się w konwencję gatunku, którą jednak autorka odświeża i dostosowuje do realiów współczesności. Nie epatuje okrucieństwem, choć jej zbrodniom trudno odmówić pewnej … oryginalności, zwraca baczną uwagę na tło obyczajowe, różnicuje bohaterów na tyle skutecznie, że czytelnik do końca nie może mieć pewności, czy dobrze wytypował Kto? i przede wszystkim Dlaczego? Mocną stroną serii z detektyw sierżant Harbinder Kaur są wyraźne nawiązania i odwołania do konkretnych gatunków prozy kryminalnej. Puste jest piekło – cytat z Burzy Williama Szekspira – stanowi klucz do zrozumienia intencji osoby pozbawiającej życia grono pedagogiczne z Talgarth oraz interpretacji opowiadania grozy R.M. Hollanda. To postać fikcyjna, podobnie jak jego nowelka Nieznajomy, ale autorce udało się idealnie zatrzeć granicę między fikcją w fikcji, a także wprowadzić elementy grozy i niepokoju do całkiem współczesnego świata swoich bohaterek i bohaterów.

Główną bohaterką nowego cyklu powieściowego Elly Griffiths jest detektyw sierżant Harbinder Kaur – postać, którą trudno mi polubić. Ona sama z pewnością winiłaby za ten stan rzeczy hinduskie pochodzenie (a raczej swoje wyobrażenie na temat sposobu, w jaki traktują ją ludzie), czy ewentualnie uprzedzenia co do jej orientacji seksualnej, ale w mojej ocenie policjantka ma po prostu trudny charakter. A także – niepotrzebnie – nieco agresywną postawę osoby, która musi wciąż udowadaniać, że jest tu, gdzie być powinna. Za tą niesympatyczną fasadą kryje się z pewnością coś więcej, jakaś skomplikowana sytuacja z przeszłości, a może po prostu lęk przed odkryciem prawdziwego ja. Liczę, że autorka w kolejnych tomach rzuci więcej światła na ten aspekt swojej bohaterki. Póki co, średnio mi po drodze z detektyw sierżant Kaur, ale daję jej szansę, także dlatego, że Puste jest piekło to całkiem udana powieść. Całkiem, ponieważ lubię historie opowiadane z różnego punktu widzenia (tutaj aż trzy), za każdym razem kupuję gotycki klimat starych angielskich budowli i doceniam, że pisarka zaprasza czytelnika do zabawy konwecją prozy rozrywkowej. Trochę uwiera przeszarżowany finał pierwszej odsłony cyklu, ale taki już urok współczesnych kryminałów. Cieszy mnie jednak ten niespodziewany powrót Griffiths na polski rynek wydawniczy i już teraz czekam na kolejną jej powieść. Jest w planach!

Informacje o książce

autorka Elly Griffiths

Piekło jest puste (The Stranger Diaries)

przekład Łukasz Praski

Wydawnictwo Albatros 2023

ocena 4+/6

recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem