KATARZYNA PUZYŃSKA „ŚREŻOGA”

Niejednokrotnie na łamach bloga deklarowałem moją sympatię dla seriali, zarówno telewizyjnych, jaki i książkowych. Nie wstydzę się także przyznać, że lubię konwencję opery mydlanej i chyba dlatego stosowane w thrillerach chwyty, wywodzące się w prostej linii z tych produkcji, nie wywołują u mnie zniesmaczenia. Często nawet wpływają pozytywnie na ocenę przeczytanej książki, choćby dlatego, że trudno brać pewne rozwiązania fabularne zupełnie na poważnie i takie podejście autora do wydarzeń w fabule bardzo mi odpowiada. W końcu rozrywka to rozrywka. Przyznam jednak, że lektura Śreżogi Katarzyny Puzyńskiej wystawiła moją czytelniczą tolerancję na próbę. I to dużą, skoro w pewnym momencie chciałem odłożyć lekturę XII tomu sagi o policjantach z Lipowa i już do niej nie wrócić. Zwyciężyła jednak sympatia dla autorki, przywiązanie do serii i zwykła ciekawość. Ostatecznie mogę napisać, że nie żałuję czasu spędzonego z tą historią, chociaż wydaje mi się, że w ocenie Śreżogi bez analogii do serialu się nie obejdzie. W sumie – porównanie dobre, jak każde inne.

Fabuła Śreżogi jest tak skomplikowana, że przybliżenie choćby ogólnie jej treści wydaje się zadaniem trudnym do wykonania. Akcja toczy się dwutorowo, czytelnik poznaje wszystkie okoliczności śmierci Emilii Strzałkowskiej, która zdążyła jeszcze poprowadzić śledztwo w sprawie morderstwa młodej dziewczyny – to wszystko dwa lata przed aktualnym czasem wydarzeń w powieści. Nikt z bohaterów sagi nie otrząsnął się po śmierci Strzałkowskiej, ale życie toczy się dalej i policjanci znów mają ręce pełne roboty. Trup nad jeziorem, potem kolejne w lokalnym zajeździe, w tle rywalizacja trzech firm, niezwykle skomplikowane relacje towarzysko – uczuciowe między bohaterami, kolejne tajemnicze zgony i przede wszystkim złowroga klątwa kikimory, która odpowiada za przyspieszony pomór mieszkańców Brodnicy i okolicznych miejscowości. I choć w trakcie lektury można zwątpić w swoje możliwości poznawcze i kondycję pamięci – wszystko, niczym u Agathy Christie, wyjaśnia się pod koniec powieści.

Przyznam, że początkowo zapisywałem sobie kto? co ? i dlaczego?, ale w pewnym momencie dałem sobie spokój. Katarzyna Puzyńska bowiem, na ponad ośmiuset stronach rozpisała kilka historii, odległych w czasie, ale w pewnym momencie zazębiających się. Wprowadziła sporo bohaterów (i co trzeba podkreślić – sukcesywnie się ich pozbywała – na stałe), omotała czytelnika tak gęstą siatką wzajemnych relacji, zaszłości z przeszłości, kłamstw oraz przemilczeń, że chwilami trudno było odgadnąć, o co w tym wszystkim chodzi. W pewnym momencie, podczas lektury, dopadało mnie zmęczenie Śreżogą, ale z drugiej strony bardzo chciałem poznać pewne odpowiedzi na temat dalszych losów bohaterów, których losy śledzę od czasów Motylka. Ich życie już od dawna przypomina operę mydlaną, na co część czytelników narzeka, ale z drugiej strony jak inaczej ciągnąć przez tyle części wątki obyczajowe? Saga o policjantach to przecież cykl klasycznych kryminałów z rozbudowaną warstwą obyczajową właśnie i psychologiczną – myślę, że tutaj nie ma innej możliwości i Katarzyna Puzyńska ma tego świadomość. Trzeba także oddać jej sprawiedliwość i napisać, że wciąż potrafi zaskoczyć, oraz że jest konsekwentna w tym, jak prowadzi wątki swoich bohaterów. Momentami, co prawda, ociera się o absurd, stąd przywołanie analogii z serialami, ale takie są prawa gatunku. Wierni czytelnicy pewnie w czasie czytania tu i ówdzie się zżymają, ale chwilę później wypatrują kolejnego tomu.

Autorka w pewnym momencie swojej serii skręciła w stronę klimatów paranormalnych i nie brakuje ich także w Śreżodze, ale bardziej niż w poprzednich częściach wyczuwam tutaj konwencję pastiszową. Czy można brać na serio mit o kikimorze? No cóż, to zależy od czytelnika i tego, na ile da się wciągnąć w takie wątki. Mnie bardziej zaciekawił nietypowy alians Weroniki, Klementyny, mamy Daniela i pewnej pisarki. Dużo w tym układzie specyficznego humoru, ale i ogromny potencjał, który (na co liczę) autorka spożytkuje w kolejnej części. Te cztery panie może razem wyglądają dość egzotycznie, ale strzeżcie się złoczyńcy! Ciekawe, czy na dłużej w światku powieściowym utrzyma się Malwina Górska, która dla mnie jest wypisz wymaluj alter ego samej autorki. Nadal liczę także, że Daniel wreszcie się ustatkuje, a Weronika podejmie w końcu jakieś sensowne i wiążące decyzje. Bohaterowie, niby starsi i bardzie dojrzali życiowo, a nadal zachowują się jak nastolatki – co nie jest komplementem. Ale! Najważniejsze, że Klementyna na dobre rozgościła się w tym tomie i oczekuję, że będzie jej w kolejnych odsłonach jeszcze więcej. Dlatego, choć chwilami Śreżoga mnie męczyła, ostatecznie oceniam ją pozytywnie, zarówno z sentymentu dla tego cyklu, szacunku dla zdolności fabularnych Katarzyny Puzyńskiej i po prostu dlatego, że lubię wracać do Lipowa i okolic. A że chwilami bywa dość absurdalnie? No cóż, jak to w życiu. Tym prawdziwym też.

Informacje o książce

autorka Katarzyna Puzyńska

tytuł Śreżoga

Wydawnictwo Prószyński i S – ka 2020

Nowalijki oceniają 4/6

egzemplarz własny