Gdyby patrzeć na rynek wydawniczy tylko przez pryzmat list bestsellerów, można by założyć, że literatura skandynawska kryminałami stoi. Po części oczywiście tak, ale oczywiście takie założenie jest z gruntu błędne. Na północy kontynentu powstają nie tylko udane książki sensacyjne, ale i bardzo dobra, zaangażowana proza obyczajowa. Przypomina o tym fakcie, niedawno reaktywowana, Seria Dzieł Pisarzy Skandynawskich, prezentując najciekawsze teksty współczesnych autorów z północy Europy. Do tego grona dołączył właśnie Carl Frode Tiller z powieścią Początki. To nie jest pierwsze zetknięcie polskiego czytelnika z prozą norweskiego pisarza, ponieważ w 2016 roku ukazała się jego książka Osaczenie. Spotkała się z chłodnym przyjęciem przez czytelników, chyba głównie dlatego, że ówczesny wydawca zakwalifikował fabułę Tillera do gatunku thrillera psychologicznego. Cały problem wziął się stąd, że proza autora Początków wymyka się z góry narzuconej formule, ale dzięki temu zostawia odbiorcy spore pole do interpretacji.
Początki to rozgrywająca się współcześnie powieść (i na potrzeby recenzji przyjmijmy) obyczajowa. Trudno jednak napisać coś więcej o fabule, bo już jej konstrukacja pokazuje, że czytelnik nie ma do czynienia z klasyczną prozą obyczajową, choć … paradoksalnie ma. Tylko w specyficznym ujęciu. Głównym bohaterem i jednocześnie narratorem Początków jest Terje – mężczyzną w średnim wieku, mąż i ojciec. Zawodowo zajmuje się ochroną zagrożonych gatunków i wpływem zmian klimatycznych na faunę i florę Norwegii. I trzeba mu przyznać, jest w tym bardzo dobry. Zdecydowanie gorzej układają mu się relacje z ludźmi, właściwie każdy kontakt z inną osobą kończy się małą katastrofą.
Powieść zaczyna się (prawie dosłownie) od mocnego uderzenia, które na nowo definiuje miejsce Terjego w rzeczywistości. Bohater ma czas, aby cofnąć się do własnej przeszłości i odkryć zdarzenia, które ukształtowały jego charakter, wypracowały takie, a nie inne mechanizmy obronne, wywołały w nim długotrwały kryzys, który na dobrą sprawę nigdy się nie skończył. Carl Frode Tiller nie ułatwia czytelnikowi procesu poznania i zroumienia swojego bohatera, liczne skoki w przeszłość, raz o kilka dni, raz o całe lata, brak linearnej ciagłości sprawiają, że początkowo trudno połapać się, o co w tym wszystkim chodzi. Dopiero po długim czasie, kiedy lektura Początków jest już zaawansowana, wspomnienia z przeszłości układają się w całość. Pytanie, czy klarowną? I tak, i nie – zależy czego się oczekuje. Mnie tak poprowadzona narracja przypadła do gustu, ponieważ nie pozwalała mi przejść obojętnie obok głównego bohatera i choć niezwykle trudno go polubić, to można próbować go zrozumieć i współczuć mu okoliczności, które latami wpływały na jego osobowość.
Początki Tillera to portret współczesnej rodziny, w której pod płaszczykiem pozornego spokoju czai się demon niezrozumienia, a niewyjaśnione i nieprzepracowane problemy urastają do rangi dramatów. Takich małych, zamkniętych w czterech ścianach, bez przemocy fizycznej, ale na pewno psychicznej i emocjonalnej. Tejrego trudno polubić za to, że wali prawdę prosto w oczy, a jeszcze częściej psychicznie wyżywa się na innych, ale to jego mechanizm obronny, który musiał wykształcić sobie w dzieciństwie. Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że bohater Początków nie umie zapanować nad swoimi emocjami, choć jednocześnie ma świadomość, że takim zachowaniem rani innych. Incydentom towarzyszy refleksja, ale co z tego, skoro Terje ma przede wszystkim problem ze sobą i to, co tkwi w jego umyśle, przejmuje kontrolę nad dorosłym życiem.
Wspomniałem wcześniej, że proza Carla Frode Tillera wymyka się z ram konwencji powieści obyczajowej, a Początki zdają się potwierdzać tę tezę. Historia w nich opowiedziana ma charakter obyczajowy, chwilami bliska jest powieści psychologicznej, autor nie unika jednak sporej dawki specyficznego humoru. Ciekawie wypada porównanie stosunku głównego bohatera do ludzi i przyrody. Ta zresztą odgrywa w powieści ważną rolę, Terje nie tylko broni jej przed zakusami lokalnych przedsiębiorców, ale jest jej wielkim znawcą. Ucieka do niej przed ludźmi i rzeczywistością, która mu nie odpowiada, albo po prostu wkurza lub rozczarowuje.
Przeczytałem Początki z mieszanymi uczuciami, jej główny bohater długo nie mógł mi się ułożyć w głowie. Co więcej, nawet teraz, gdy piszę ten tekst, nie wiem, czy powieść Carla Frode Tillera tak do końca mi się podobała. Sam styl prozy norweskiego pisarza tak, ale już bohater – najpierw mnie dziwił, potem irytował, a na końcu (choć to nie jest precyzyjne określenie w kontekście budowy fabuły) było mi go żal. Obraz rodziny i relacji międzyludzkich, jaki wyłania się z tej historii, daleki jest od ideału. I kto wie, czy takie mocne uświadomienie sobie tego faktu nie jest największą wartością dodaną po lekturze Początków? Ciekawe doświadczenie literackie, pewnie nie dla każdego czytelnika. Moim zdaniem powieść Tillera warta jest przeczytania, bo okazuje się być bardzo bliska prawdziwemu życiu.
Informacje o książce
autor Carl Frode Tiller
tytuł Początki
tytuł oryginału Begynnelser
przekład Katarzyna Tunkiel
Wydawnictwo Poznańskie
miejsce i rok wydania Poznań 2019
liczba stron 368
egzemplarz recenzencki
Nowalijki oceniają 4+/6
Dziękuję Wydawnictwu Poznańskiemu za egzemplarz recenzencki