autorka: Katarzyna Kwiatkowska
tytuł: „Zbrodnia w szkarłacie”
liczba stron: 400
wydawnictwo: Znak
miejsce i rok wydania: Kraków 2015
ebook: woblink.com
Zachęcony licznymi pozytywnymi opiniami z przedpremierowych recenzji i rekomendacją Marka Krajewskiego sięgnąłem tym razem po nową powieść Katarzyny Kwiatkowskiej. „Zbrodnia w szkarłacie” reklamowana jest jako kryminał retro i była to dla mnie wystarczająca zachęta do lektury.
Akcja zaczyna się podczas listopadowej pluchy, kiedy to do upadającego majątku w Jeziorach przyjeżdża na ślub kuzynki Jan Morawski – sympatyczny ziemianin. Jest rok 1900 i znajdująca się na skraju bankructwa rodzina Jezierskich liczy na zamiłowanie gościa do rozwiązywania zagadek kryminalnych. Dziadek obecnych właścicieli zrobił im przed śmiercią psikusa i skrupulatnie ukrył skarb, który mógłby uratować rodzinę przed hańbą bankructwa. Zbliżający się ślub Heleny i groźba rychłej niewypłacalności rodziny tylko potęgują napięcia w domu. Wyraźnie wyczuwa się napięcie, a wizyta tajemniczego i obcesowo zachowującego się kolejnego gościa nie ułatwia budowania radosnego oczekiwania na zamążpójście Heleny. Ten ponury, skądinąd obraz rodziny Jezierskich uzupełnia bratowa właściciela majątku Ewelina i jej pasierbica Laura. Ewelina, która do uzyskania pełnoletności wychowanki dysponuje jej majątkiem, jest uważana przez pozostałych domowników za wroga numer 1. Kiedy w środku nocy pada śmiertelny strzał i ginie człowiek – mordercą wydaje się tylko jedna osoba. Ale to nie takie oczywiste, wszak donośny wystrzał budzi domowników pod koniec trzeciego rozdziału … Rolę detektywa natychmiast przejmuje Jan Morawski, który już od samego początku ma wiele wątpliwości dotyczących zbrodni i dostrzega sporo nieprawidłowości, szybko też orientuje się, że właściciele majątku mataczą i mylą się (czyżby celowo?) w zeznaniach. Obraz wydarzeń, jaki próbują naszkicować Janowi, wydaje się mało zgodny z rzeczywistym przebiegiem wypadków w Jeziorach. W prowadzeniu amatorskiego dochodzenia dzielnie wspiera go kamerdyner Jezierskich – Mateusz. Z ramienia pruskiej policji śledztwo prowadzi detektyw Joachim Engel. Zaczyna się żmudne przesłuchanie mieszkańców i gości majątku, tropy gubią się i mieszają. Detektyw Engel nie ma łatwego zadania, a jako reprezentant znienawidzonego pruskiego zaborcy nie ma co liczyć na efektywną współpracę z potencjalnymi podejrzanymi. Kiedy na jaw wychodzą wcześniejsze relacje Heleny i Joachima, atmosfera już tylko gęstnieje od nadmiaru wzajemnych animozji i straconych złudzeń. Jan prowadzi własne dochodzenie, krok po kroku odkrywając nowe i zaskakujące go (i Czytelnika) wątki, a bohaterowie nie są do końca tymi, za których się podają. Kłamstwa drobne i całkiem poważne prowadzą śledztwo w różnych kierunkach, detektywi gubią się w domysłach, ale jak to w rasowej powieści kryminalnej bywa, wszystkie wątki zostają rozwiązane. A skarb, czy ostatecznie zostanie znaleziony, czy jest tylko rodzinną legendą? Tego już Czytelnicy dowiedzą się, gdy dotrą do finału opowieści.
„Zbrodania w szkarłacie” zaczyna się bardzo dynamicznie i ma równie intensywne zakończenie. Środek historii jest opowiadany w wolnym tempie, napisałbym nawet, że w zbyt wolnym. Autorka balansuje na granicy kryminału i powieści obyczajowej z elementami romansu, rysuje tło społeczno – historyczne początku XX wieku, opisując działalność Związku Ziemian. Wplata w kryminał wątek patriotyczny – momentami miałem poczucie pewnego przesytu i wrażenie, że historia morderstwa w majątku schodzi na dalszy plan. Książka traci w ten sposób pewną lekkość, której oczekuję od powieści kryminalnej w stylu retro. To jedyny, jak dla mnie, mankament książki, którą czyta się z dużą przyjemnością. Bohaterowie, szczególnie młode pokolenie – Jan, Helena, Andrzej to postaci bardzo sympatyczne i miło przebywa się w ich literackim towarzystwie. Znakomita jest też postać kamerdynera Mateusza, który sprytem i mądrością życiową przewyższa swoich pracodawców. Dialogi, szczególnie z udziałem Jana Morawskiego i Mateusza, są błyskotliwe, zgryźliwe i pełne inteligentnego humoru. Nie można też odmówić autorce talentu do kreowania bogatej, wielowątkowej intrygi, wymagającej od Czytelnika uważnego śledzenia rozwijających się wydarzeń. Odkrywane co jakiś czas nowe fakty z życia właścicieli i gości majątku powoduje, że często trzeba weryfikować własne osądy dotyczące bohaterów i motywów ich postępowania.
Powieść Katarzyny Kwiatkowskiej porównywana jest, z racji tematyki i sposobu prowadzenia fabuły do kryminałów Agathy Christie. Z pewnością miejsce akcji, zbliżony czas wydarzeń, postać głównego detektywa – amatora i bogata galeria bohaterów drugoplanowych pozwala na takie porównanie. Jednak „Zbrodnia w szkarłacie” ma bardziej skomplikowaną fabułę, odniesienia do historii i tym samym jest bliższa polskiemu odbiorcy.
„Zbrodnia w szkarłacie”, mimo drobnych mankamentów, to świetna lektura, od której nie można się oderwać. Kibicujemy poczynaniom Jana Morawskiego i zwodzeni przez autorkę, czekamy na rozwiązanie zarówno zagadek kryminalnych, jak i wyjaśnienia skomplikowanych relacji uczuciowo – towarzyskich. A w tle, przypominam, wciąż jest szansa na odnalezienie skarbu …
Zatem – czas na kieliszek malinowej nalewki (przepis na nią też jest ważną częścią intrygi) i zapraszam do lektury!
Nowalijki oceniają 6/6