SIMON BECKETT „WOŁANIE GROBU”

Z wielką przyjemnością wróciłem po latach do lektury powieści Simona Becketta o antropologu sądowym Davidzie Hunterze. Książki z tego cyklu to kryminały wzmocnione konkretną wiedzą oraz podrasowane motywami typowymi dla sensacji, które przywołują na myśl klasyczną prozę gatunkową w najlepszym wydaniu – wzbogaconą solidną dawką wiedzy, ale bez epatowania niepotrzebnym okrucieństwem. To oczywiście zasługa samego Becketta, który stawia raczej na klimat i psychologię postaci niż na fabularne fajerwerki, ale i tak potrafi przykuć do lektury, przede wszystkim za sprawą Davida Huntera, empatycznego i obdarzonego bystrym umysłem bohatera całej serii.

Wołanie grobu to czwarta odsłona cyklu, w której David Hunter niestrudzenie odkrywa sekrety kolejnych miejsc zbrodni, udowadniając licznym niedowiarkom, że dziedzina antropologii, którą się zajmuje, skutecznie ułatwia rozwikłanie niewyjaśnionych od lat zagadek kryminalnych. Hunter nadal zmaga się z traumatycznym wydarzeniem, które na zawsze odmieniło jego życie, a nowe śledztwo, przy którym pracuje, oznacza kolejne, śmiertelnie niebezpieczne, kłopoty.

Osiem lat temu kornwalijskie wrzosowiska stały się grobem dla kolejnych ofiar seryjnego mordercy. Mimo zakrojonejgona szeroką skalę śledztwa, miejsca pochówku dwóch kobiet nie udało się ustalić, choć sprawca zbrodni Jerome Monk zostały skazany na karę więzienia. W tym czasie David Hunter przeżył osobistą tragedię, dlatego jak najszybciej chciałby zapomnieć o tym dramatycznym czasie. Niestety, przeszłość dała o sobie znać prawie dekadę później, kiedy okazało się, że Monk uciekł z więzienia, aby rozprawić się z tymi, którzy uczestniczyli w śledztwie przeciwko niemu. Stara sprawa wraca na wokandę, a to oznacza, że antropolog sądowy zmuszony jest wrócić do bolesnej przeszłości.

Akcja poprzedniej powieści o Hunterze toczyła się w Ameryce, a jej fabuła została przez Becketta mocno podrasowana motywami wprost z prozy sensacyjnej. W czwartej części i autor, i jego bohater powraca do klimatycznej Kornwalii, słynącej, także dzięki literaturze, z niekończących się wrzosowisk – tak samo pięknych, co tajemniczych i nierzadko niebezpiecznych, o czym przekonał się David Hunter, kiedy zmuszony został stawić czoła seryjnemu mordercy oraz swojej bolesnej przeszłości.

W Wołaniu grobu mniej jest może konkretnej wiedzy z zakresu antropologii, znaku rozpoznawczego serii Becketta, ale tym razem autor postawił na klasyczny kryminał, z opisami pracy policji i skrupulatnie prowadzonym śledztwem. Taką literaturę kryminalną lubię najbardziej, choć zdaję sobie sprawę, że dość powolne tempu fabuły, która wyraźnie przyspiesza dopiero pod koniec, może spotkać się z chłodnym przyjęciem czytelnika nastawionego na mocne wrażenia. Tych nie brakuje, ale wydaje się, że autor nimi nie epatuje, skupiając się przede wszystkim na bohaterach i ich skomplikowanych relacjach.

Nie spodziewałem się, że powrót po latach do tej serii kryminalnej przyniesie mi tyle … radości – jakkolwiek źle to brzmi w kontekście tematyki. Ale nic na to nie poradzę. Cenię zarówno styl Simona Becketta, nieco staroświecki, ale na swój sposób charakterystyczny, a na pewno ujmujący, lubię także Davida Huntera. To bohater w średnim wieku, z przeszłością i po przejściach, uzbrojony zarówno w rozległą wiedzą, jak i empatię, która nakazuje mu spojrzeć na kolejne ofiary z uwagą i szacunkiem. Z pozoru łagodny i nieco melancholijny, w rzeczywistości antropolog sądowy okazuje się niezwykle skutecznym śledczym i wnikliwym obserwatorem, sprawnie łączącym liczne drobiazgi w spójną całość. Lubię takie powieści, dlatego cieszę się na lekturę kolejnych części przygód Huntera, bo moja powtórna przygoda z cyklem Becketta jeszcze się nie kończy.

Informacje o książce

autor Simon Beckett

tytuł Wołanie grobu (The Calling od the Grave)

przekład Robert Sodół

Wydawnictwo Czarna Owca 2020

ocena 4+/6

egzemplarz własny