Pamiętam, jakie wrażenie zrobił na mnie film Filadelfia z Tomem Hanksem i Denzelem Washingtonem – historia ambitnego prawnika, który zachorował na AIDS. Produkcja z 1994 roku, dzięki ogromnemu sukcesowi kasowemu, pozwoliła przebić się z ważnym przekazem do szerokiego grona odbiorców na całym świecie. Śmiertelna choroba, kojarzona głównie ze środowiskiem homoseksualistów, stygmatyzowała i potępiała, a żeby zmieniło się myślenie o niej, a także nastawienie do chorych, potrzeba było dekad. Histeria wokół dżumy XX – wieku ucichła dopiero pod koniec lat 90- tych wraz z pojawieniem się pierwszych, w miarę skutecznych metod walki z tą chorobą. I kiedy okazało się, że zarazić może się każdy, niezależnie od statusu społecznego, czy preferencji seksualnych. Obrazy ze wspomnianego filmu i ikoniczna dziś reklama społeczna firmy odzieżowej Benetton towarzyszyły mi podczas lektury powieści Rebekki Makkai Wierzyliśmy jak nikt. Tak przy okazji Makkai to kolejna w tym roku autorka, której twórczość stanowiła dla mnie wielką zagadkę. Kiedy dotarła do mnie jej pierwsza po polsku powieść, najpierw zajrzałem do sieci, żeby dowiedzieć się, ile nagród zdobyła (a lista jest długa), a potem zacząłem czytać. I przepadłem, bo po pierwsze uwielbiam obszerną prozę, a po drugie, tak po prostu – zaciekawiła mnie ta historia.
Akcja powieści rozgrywa się w dwóch przestrzeniach czasowych – w latach 80 -tych XX wieku i w roku 2015. Mimo trzydziestu lat między wydarzeniami, łączą je bohaterowie, których losy nierozerwalnie związała ze sobą młodość, choroba i wspomnienia. Bohaterem wątku z roku 1985 jest Yale Tishman, który podejmuje pracę w nowej Galerii Uniwersytetu Nortwestern w Chicago. Przyjaciółka poleca go uwadze swojej ciotki, która być może ma w posiadaniu arcyciekawą kolekcję rysunków i szkiców z czasów, kiedy mieszkała na początku XX wieku w Paryżu. Yale ma za zadanie doprowadzić do przekazania kolekcji galerii, ale sędziwa Nora Lerner ma jedno, bardzo ważne życzenie …
Wątek z 2015 roku koncentruje się na przyjaciółce Yale’a – Fionie, która we francuskiej stolicy szuka zaginionej córki. Kobieta zatrzymuje się w domu sławnego fotografa, który z aparatem towarzyszył jej i paczce przyjaciół w Chicago w czasie narastającej epidemii AIDS. Ich wspólne losy i wspomnienia ożywają, kiedy wspomniany artysta – Richard Camp – szykuje się do wielkiej retrospektywnej wystawy w Paryżu.
Rebecca Makkai w swojej trzeciej powieści Wierzyliśmy jak nikt zdecydowała się sportretować środowisko chicagowskich gejów, którzy w 1985 roku żyją w cieniu zbierającej śmiertelne żniwo choroby. Uchwyciła ten moment, kiedy czas niczym nieskrępowanej swobody obyczajowej schyłku epoki disco dawno został jedynie wspomnieniem, a codziennością mieszkańców Boystown jest strach przed zakażeniem, wyniszczająca choroba, samotna śmierć i społeczny ostarcyzm, albo przynajmniej niechęć. Na tle Chicago z roku 1985 i w ciągu kilku następnych lat Makkai przedstawiła pełną emocji, wzruszającą opowieść o miłości, zdradzie, przyjaźni, bez której, w obliczu śmierci, nic więcej się nie liczy. Yale Tishman jest jednym z tych chłopaków, który prowadzi podwójne życie, ale i ma w sobie na tyle odwagi, że nie kryje się ze swoimi uczuciami. Otoczony przyjaciółmi, szczęśliwie zakochany, z perspektywą stabilnej kariery musi zmagać się ze śmiercią najbliższych mu ludzi i to boli, zarówno jego, jak i czytelnika. Bo autorka Wierzyliśmy jak nikt nie melodramatyzuje, nie szokuje czytelnika, ale pisze tak, jak mogło rzeczywiście być. Pokazuje AIDS jako chorobę, zarówno od jej naturalistycznej, medycznej strony, jak i emocjonalnej, wywołując przede wszystkim niezgodę oraz wzruszenie. Tak, powieść Makkai chwyta za gardło, łamie serce i poniewiera emocjami czytelnika, ale podoba mi się, że autorka potrafiła znaleźć równowagę między realistycznym opisem rzeczywistości a grą na uczuciach. Trudno nie wyczuć w jej stylu sympatii do swoich bohaterów, ale też daleka jest od ich gloryfikowania. Pamięta piękne momenty, ale nie zapomina o rozpaczy.
Wspomniałem, że Wierzyliśmy jak nikt charakteryzuje się swoistą równowagą, a to dzięki wątkowi dotyczącemu pozyskania nieznanych dzieł sztuki, czym zajmuje się Yale Tishman, i szerzej – dzięki wydarzeniom z Paryża w 2015 roku. Oba ciągi fabularne czytelnik śledzi naprzemiennie. To sprawia, że historia zyskuje przestrzeń, autorka nie musi skupiać się cały czas na jednym temacie, a czytelnik powoli poznaje wszystkie składowe fabuły. A ta jest wielowarstwowa, pełna drobiazgów, odwołań do prawdziwych wydarzeń i postaci. Ja sam, po przeczytaniu powieści spędziłem sporo czasu w sieci, poznając historię kryzysu AIDS w Chicago, bo przyznam, że na ten temat wiedzę mam właściwie znikomą. Ale i bez faktografii, w powieści przeinaczonej i przyciętej do ram fabuły, książkę Rebkki Makkai czyta się jednym tchem. O takich historiach zwykło się mówić, że są napisane z epickim rozmachem i choć to określenie trąci dziś myszką, jak ulał pasuje do tej fabuły. Fiona, której brat umarł na AIDS jako jeden z pierwszych z paczki przyjaciół, Yale Tishman i cała plejada postaci nie pozostawiają obojętnym czytelnika, który ma serce po właściwej stronie. Dużo w ich losach straconych nadziei, dużo bólu i cierpienia, ale też radości z czasu, jaki dał im los i możliwość bycia z ludźmi, którzy nie stygmatyzowali ich za to, jakimi byli.
Polubiłem się ze stylem Rebekki Makkai, która potrafi pisać i z humorem, i z wyczuciem, a każda z postaci Wierzyliśmy jak nikt ma swoje charakterystyczne cechy. To powieść, która może nie wytyczy nowego nurtu we współczesnej literaturze, ale w moim odczuciu przywraca wiarę w sztukę opowiadania uniwersalnych w przekazie historii. Autorka cieniuje emocje, gra na uczuciach, sprawia, że od pewnego momentu książkę czyta się ze ściśniętym gardłem licząc, że może jednak losy bohaterów potoczą się w innym kierunku. Klamra, jaką łączy świat z połowy lat 80 – tych z rokiem 2015 w Paryżu, zostawia sporo do myślenia. Być może napisanie, że zawsze i przede wszystkim liczy się miłość i obecność drugiego człowieka trąci tym razem banałem, ale wydaje mi się, że nikt do tej pory nie wymyślił niczego mądrzejszego. Ani w czasach młodości ciotki Nory, ani w Chicago z czasów walki z epidemią, ani tym bardziej tu i teraz. Myślę, że o powieści Makkai można pisać jeszcze bardzo dużo, tak wiele wątków porusza ta historia, ale jedno jest pewne – na długo pozostanie w mojej wdzięcznej pamięci i z pewnością sięgnę po nią jeszcze raz, tym razem bez emocji, które towarzyszyły mi podczas pierwszej lektury. Dobrze, że wciąż są takie książki, po przeczytaniu których trudno zasnąć od natłoku myśli. Absolutnie polecam.
Informacje o książce
autorka Rebecca Makkai
tytuł Wierzyliśmy jak nikt
tytuł oryginału The Great Believers
przekład Sebastian Musielak
Wydawnictwo Poznańskie
miejsce i rok wydania Poznań 2020
liczba stron 624
egzemplarz recenzencki
Nowalijki oceniają 5+/6
Dziękuję Wydawnictwu Poznańskiemu za egzemplarz recenzencki