Raz na jakiś czas musi się trafić powieść, o której niezwykle trudno napisać. Nie dlatego, że jest zła – krytykowanie jest niestety łatwiejsze – wręcz przeciwnie – ponieważ budzi skrajne emocje, wciąga, ale zostawia czytelnika bez jasnych odpowiedzi, jednocześnie intryguje i irytuje tym, że wymyka się prostej klasyfikacji. I żeby było jasne: ten wstęp jest przewrotny, podobnie jak mikropowieść Johanne Lykke Holm. Strega to jedna z tych książek, które stanowią wyzwanie, zmuszają do pogłębionej, bardziej niż zazwyczaj, refleksji, przywołują wiele intertekstualnych odniesień i nie pozwalają na jednoznaczną ocenę. Z drugiej strony to książka nieodkładalna ze względu na klimat i towarzyszące lekturze napięcie. To oczekiwanie, które czytelnikowi funduje szwedzka autorka jest nieznośne, ale przyjemnie uzależniające, ponieważ fabuła od pierwszych stron wciąga w świat z pogranicza antybaśni i sennego koszmaru podsycanego niezdefiniowanym strachem wymieszanym z działaniem pierwotnych sił oraz światem zawieszonym gdzieś pomiędzy jawą i snem.
Johanne Lykke Holm zabiera czytelnika do górskiego hotelu, którego od dawna nikt nie odwiedza. Złowieszcza budowla wypełnia krajobraz widziany ze Stregi – wymyślonej przez autorkę wioski. W takim miejscu pracę sezonową podejmuje grupa młodych dziewcząt na czele z Rafą – pierwszoosobową narratorką. Codzienność pracownic hotelu wypełniają rutynowe, zmechanizowane czynności, który bezsens uwypukla świadomość, że nikt nie doceni ich starań, dlatego że do hotelu Olympic nikt nie przyjeżdża. Nuda i powtarzalność definiują życie Rafy i jej koleżanek do czasu, kiedy podczas wieczoru, w których hotel raz zapełnił się gośćmi, znika jedna z pracownic, a to zdarzenie podsyci jedynie lęki i niepokoje, spotęguje strach i zagęści jeszcze bardziej atmosferę.
W Stredze nie trudno zauważyć, że Holm bawi się różnymi konwencjami, budując fabułę w oparciu o nawiązania do innych tekstów kultury. Przede wszystkim do Pikniku pod Wiszącą Skałą Joan Lindsey (tutaj) do dziś budzącej kontrowersje związane z otwartym zakończeniem, czy motywu opuszczonego hotelu kojarzącym się jednoznacznie z Lśnieniem Stephena Kinga. Ja dodałbym do tej listy także prozę Lauren Groff – obie autorki budują podobny mroczny i duszny klimat, eksponując wyraźnie wątki feministyczne. Bez względu jednak na to, czy czytelnik dostrzega nawiązania, czy nie – powieść Holm to ciekawe doświadczenie literackie, wymagające skupienia podczas lektury, którą i tak kończy się z przeświadczeniem, że gdzieś po drodze przeoczyło się to jedno zdanie (a może tylko słowo), które stanowić powinno klucz do rozwikłania tej literackiej zagadki. Zniknięcie Cassie to jedno, ale jeszcze bardziej intrygująca jest cała reszta – zachowujące się jak zombie bohaterki, przypominająca jakieś okultystyczne doświadczenie jedyna uczta w hotelu, wreszcie złowrogi i tajemniczy klimat, który oblepia wymyślony przez autorkę świat. Owo zawieszenie między jawą a koszmarem rzeczywistości Stregi sprawia, że wydarzenia w książce można (a nawet należy) interpretować dowolnie, pozwalając autorce wodzić się za nos. A Holm czyni to z lekkością i premedytacją, podrzucając drobiazgi, które mogą, ale nie muszą mieć znaczenia w zrozumieniu tej niejednoznacznej, pokręconej, ale jakże zapadającej w pamięć fabuły.
Autorka wciąga czytelnika w mroczny świat zdominowany przez kobiecość, która w powieści jest siłą sprawczą i jednoczącą, ale także niebezpieczną. Dziewczęta pracujące w hotelu funkcjonują w odrębnej rzeczywistości płynnie balansującej na granicy koszmaru i obłędu a to, co je trzyma w pionie to intymność relacji bazującej na poczuciu posiadania wspólnego wroga, którym jest mężczyzna. W powieści właściwie ich nie ma, a jeśli już jakiś pojawia się przez moment, zostaje symbolem innej rzeczywistości oraz siły niszczącej, która kala subtelność relacji między dziewczętami. Mocną stroną prozy Holm jest plastyczny język (oraz świetny przekład Justyny Czechowskiej), sensualny i zmysłowy, przywołujący na myśl znaną z poezji synestezję, umiejętność wykreowania onirycznego, lepkiego klimatu, wreszcie zaskakujące elementy budujące świat przedstawiony rodem z antybaśni czy mistycznego obrzędu. Dobrze się to wszystko czyta i ze względu na bohaterki oraz nie do końca jasny ciąg wydarzeń z ich udziałem, i dlatego, że literacko to kawał dobrej roboty. Johanne Lykke Holm nie bawi się w prozę, która dla czytelnika ma być tylko i wyłącznie przyjemnym doświadczeniem. To znaczy jest, ale pod jej własne dyktando, a jakie wnioski z lektury wyciągnie odbiorca, to już inna sprawa. I to także jest niezaprzeczalna wartość dodana Stregi.
Informacje o książce
autorka Johanne Lykke Holm
tytuł Strega
przekład Justyna Czechowska
Wydawnictwo Pauza 2022
ocena 5/6
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem