Joanna Bator „Purezento”

Przykład Joanny Bator pokazuje, że nie warto skreślać autorki (albo autora) tylko dlatego, że ma w swoim dorobku książkę, która nie przypadła czytelnikom do gustu. Myślę oczywiście o Roku Królika, powieści, która mocno podzieliła miłośników literatury. Ja sam mam wobec tego tekstu mieszane uczucia, ale i w pamięci inne książki Joanny Bator. I nie będę ukrywał, że po Purezento sięgałem z pewną obawą, ale i dużymi oczekiwaniami, wszak to książka o Japonii! Autorka, która w Kraju Kwitnącej Wiśni chwilę mieszkała, ma w dorobku opowieści o tym fascynującym kraju,  jednak dopiero Purezento to japońska fabuła z prawdziwego zdarzenia. I co najważniejsze, tym razem chwytliwe hasło z okładki ma pokrycie w treści, która czaruje klimatem i orientalnym smakiem.

Główna bohaterka to bezimienna Polka, która jest jednocześnie narratorką opowieści. Z wykształcenia nauczycielka języka polskiego dla obcokrajowców oraz lektorka języka angielskiego. Kiedy ją poznajemy, traci pracę w jednej ze szkół językowych. Chwilę wcześniej dotknęła ją osobista tragedia. W dramatycznych okolicznościach straciła chłopaka, a jej ból pogłębiła świadomość, że idealne życie u boku ukochanego dzieliła z kim jeszcze. I wtedy na drodze narratorki staje ekscentryczna uczennica Pani Myoko, która w zamian za opiekę nad kotem, proponuje jej wyjazd do starego domu w Tokyo. Tam, w schludnym otoczeniu zgodnie z filozofią zen, Polka odnajdzie spokój ducha, przepracuje stratę i żałobę, przewartościuje i uporządkuje swoje życie. 

Na pierwszy rzut oka fabuła może wydawać się nieskomplikowana, a nawet mało odkrywcza. Ale to tylko pozory. Owszem, w Purezento dominuje prostota formy literackiej, ale największym atutem powieści jest pomysł autorki na połączenie całego cyklu przeżyć głównej bohaterki ze starojapońską sztuką naprawy cennej ceramiki za pomocą laki wymieszanej ze złotem. Kintsugi, bo o niej mowa, wymaga od człowieka ogromnej cierpliwości i skrupulatności, a tę technikę stosuje się tylko wobec najcenniejszych artefaktów. Narratorka uczy się tej sztuki od Mistrza Myo, który w domu Pani Myoko prowadzi warsztaty. Bohaterka przechodzi kolejne etapy szkolenia, a wraz z nim przepracowuje ból i bezradność, smutek i złość, ucząc się, że życie składa się nie tylko z drobiazgów, ale i spoiwa, które łączy strzaskane emocje w nową całość. Oczywiście metaforyczny charakter naprawy i sklejania nasuwa się jednoznacznie, bo wraz z przywróceniem do stanu używalności kolejnych naczyń, do życia powraca narratorka Purezento. Myślę jednak, że odwołań i odniesień jest więcej, podobnie jak i mądrości zen, które autorka dyskretnie wplata w swoją opowieść. A ta jest na wskroś japońska, bohaterka wiedzie normalne życie w cichej dzielnicy Tokyo, chłonie smaki i zapachy, obserwuje codzienność, poznaje sąsiadów a z czasem staje się częścią małej społeczności. Jeździ na rowerze z kotem w koszyku,  poznając nowe okolice i powoli odbudowując wiarę w siebie, swoje poczucie wartości i godność. Świat pozostawiony w Polsce zaczyna wydawać się niewiarygodnie odległy, choć o jego obecności przypomina bohaterce matka. Kobiety kontaktują się ze sobą raz częściej, raz rzadziej i za każdym razem ten kontakt ujawnia trudne relacje matki i córki. Z tym aspektem życia narratorka także będzie musiała sobie poradzić. 
Purezento okazało się dla mnie wielkim zaskoczeniem. Nie tylko dlatego, że Joannie Bator udało się stworzyć niesamowity klimat intymnej opowieści o stracie i powrocie do życia. Również dlatego, że Japonia w nowej powieści jest autentyczna, jakby wyszła spod pióra urodzonej tam pisarki. Wiem, że autorzy nie przepadają, kiedy ich twórczość porównuje się do innych (chyba nikt tego nie lubi), ale Purezento ma w sobie urok i styl wczesnych powieści Haruki Murakamiego. Purezento wydaje się chłodne i  literacko nieskomplikowane, ale tak naprawdę zaskakuje bogactwem wrażeń i nienachalną symboliką. Autorka zrezygnowała z językowej ekwilibrystyki na rzecz niedopowiedzenia, nieoczywistości, urody tekstu płynącej z jego odwołań do filozofii zen. Nawet jeśli momentami fabuła balansuje na granicy surrealizmu, to nie jest to efekciarski chwyt, tylko sposób na pokazanie procesu oczyszczania umysłu ze złogów negatywnych emocji. 

Nową powieść Joanny Bator przeczytałem w jeden dzień. Po lekturze poczułem smutek, że ta historia tak szybko się skończyła. Zaraz po nim nastąpił spokój i poczucie, że do Purezento z pewnością powrócę, bo to jedna z tych powieści, która na to zasługuje. Dostarcza przyjemnego uczucia czytelniczego spełnienia. 


źródło: www.znak.com.pl
Informacje o książce

autorka Joanna Bator
tytuł Purezento

wydawnictwo Znak
miejsce i rok wydania Kraków 2017
liczba stron 288

egzemplarz recenzencki
Nowalijki oceniają 6/6







Dziękuję Wydawnictwu Znak 
za udostępnienie egzemplarza do recenzji