JOHN MARRS „WSZYSTKO ZOSTAJE W RODZINIE”

Ucieszyłem się, kiedy do autorek i autorów publikowanych przez Wydawnictwo Czwarta Strona dołączył John Marrs. Brytyjski dziennikarz i pisarz ma bowiem na koncie kilka książkowych hitów z kategorii thrillera psychologicznego, ale na polskim rynku wydawniczym do tej pory nieszczególnie sobie radził. Dość napisać, że jego ostatnia książka Co się skrywa między nami (tutaj) miała premierę w 2021 roku.

Liczę, że teraz autor mocniej zaistnieje w świadomości czytelniczek i czytelników prozy rozrywkowej, którzy od thrillerów psychologicznych oczekują gęstniejących strona po stronie emocji, licznych, naprawdę nieoczekiwanych zwrotów akcji oraz zaskakujących rozwiązań fabularnych. Taka też jest jego najnowsza powieść Wszystko zostaje w rodzinie – thriller z gatunku nieodkładalnych, zaskakujący do ostatniego zdania.

Mia i Fin, młode małżeństwo na dorobku, kupuje stary dom do gruntownego remontu. Wprawdzie nieruchomość jest warta więcej niż ich oszczędności, decydują się na stopniową renowację wymarzonego miejsca do życia, szczególnie, że Mia, po kilku latach oczekiwania, jest w ciąży. Wszystko układa się do czasu, kiedy na poddaszu robotnicy dokonują makabrycznego odkrycia, które sprawia, że wymarzony dom staje się miejscem jak z horroru. Tropy prowadzą do wydarzeń sprzed lat, które elektryzowały opinię publiczną tak, jak teraz Mię, której obsesja poznania prawdy staje się katalizatorem całej serii dramatycznych w skutkach zdarzeń. Dla małżeństwa byłoby lepiej, gdyby prawda nigdy nie ujrzała światła dziennego.

Od dawna thrillery psychologiczne niczym już specjalnie nie zaskakują, a gatunek wydaje się być mocno wyeksploatowany. Wiele jednak zależy od pomysłu na fabułę, tempa wydarzeń oraz intensywności doznań podczas lektury. Tę receptę na powieściowy hit ma John Marrs, którego Wszystko zostaje w rodzinie spełnia wymienione wcześniej warunki i co dla mnie najważniejsze – proponuje czystą rozrywkę na wysokim poziomie.

Fabuła jego powieści jest jak rollercoaster, który rozpędza się z rozdziału na rozdział, gnając bez hamulców do zaskakującego i mocno przewrotnego finału. Autor stosuje w tym celu sprawdzone chwyty stylistyczne: wielogłosową i wprowadzającą konsternację narrację, kilka planów czasowych, różne źródła informacji na temat wielu wydarzeń – słowem: niby nic nowego, ale jednocześnie napisane tak, że książki nie chce się odłożyć przed poznaniem prawdy. Albo lepiej napisać: prawd, bo w historii Mii, Fina i ich rodzin nic, ale to naprawdę nic nie jest do końca oczywiste. Pewne jest natomiast to, że poszczególne elementy fabularnej układanki, prędzej czy później układają się w sensowną całość. I o to przecież chodzi.

Bohaterki i bohaterowie Wszystko zostaje w rodzinie są tak samo skomplikowani jak fabuła, której część stanowią. Poznawanie prawdy o wydarzeniach, zarówno z przeszłości, jak i tych współczesnych, przypomina mozolne zdrapywanie kolejnej warstwy starej farby ze ściany remontowanego domu bez gwarancji, że w efekcie tych działań pojawi się oczekiwany rezultat. I nawet jeśli Marrs tu i ówdzie mocno zakrzywia książkową rzeczywistość, można mu to wybaczyć, kiedy czytelnik uświadamia sobie, że pisarz czyni to w imię nieustannie zaskakującej fabuły, o której nie sposób napisać coś więcej, aby przypadkiem nie zepsuć przyjemności z lektury. Ja, znając poprzednie książki Johna Marrsa, skończyłem ją z nadzieją, że niedługo będę mógł sięgnąć po kolejne. Wszak sporo tytułów czeka na swoją polską premierę.

Informacje o książce

autor John Marrs

tytuł Wszystko zostaje w rodzinie (Keep it in The Family)

przekład Ewa Rosa

Wydawnictwo Czwarta Strona 2025

ocena 5/6

recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem