W zalewie nowości i przy permanentnym braku czasu łatwo przegapić debiut powieściowy, który chwilę po wydaniu okaże się zapowiedzią interesującej kariery, także w kontekście literatury gatunkowej. Taka refleksja naszła mnie przy okazji lektury drugiej książki Stacy Willingham, której debiutanckie właśnie Błyski w mroku jakoś nie wpadły mi w oko w czasie polskiej premiery.
Styl autorki poznałem zatem dopiero przy okazji nowej powieści i choć do amerykańskich thrillerów (niekoniecznie) psychologicznych podchodzę z dystansem – zdecydowanie preferuję odmianę brytyjską – od Tylu groźnych miejsc nie mogłem się oderwać, właściwie od pierwszych stron doceniając – najpierw świetny warsztat pisarski, chwilę później także pomysł na zawiłą fabułę.
Oceniając obiektywnie, w tej książce nie ma niczego specjalnie odkrywczego dla czytelnika obeznanego w temacie prozy gatunkowej. Ale! Sposób opowiadania historii, umiejętność stworzenia dusznego, żeby nie napisać klaustrofobicznego klimatu niepokoju tak, że udziela się on podczas czytania – to cenione przeze mnie umiejętności, znajomością których, z powodzeniem, wykazała się autorka Tylu groźnych miejsc.
Mija właśnie rok od wydarzenia, które diametralnie zmieniło życie młodej dziennikarki Isabelle Drake. W nocy ktoś porwał małego synka kobiety i ani ona, ani jej mąż niczego nie zauważyli aż do ranka, kiedy okazało się, że pokój Masona jest pusty. Drobiazgowe śledztwo szybko utknęło w martwym punkcie; w domu nie znaleziono żadnych śladów przestępstwa. Małżeństwo Isabelle właśnie przechodzi do historii, a kobieta czuje, że opinia publiczna zaczyna się od niej odwracać podejrzewając, że nie mówi im wszystkiego. Kiedy jej historię postanawia opowiedzieć popularny podkaster zajmujący się tematyką true crime, okazuje się, że prawda o zniknięciu dziecka jest bardziej skomplikowana niż można to sobie wyobrazić.
Przyznam, że lekturę Tylu groźnych miejsc rozpocząłem bez większych oczekiwań. Pobieżny opis fabuły nie zapowiadał jakiejś specjalnie wciągającej historii, ale po kilku pierwszych rozdziałach zmieniłem zdanie. Willingham kupiła mnie przede wszystkim umiejętnością pisania i warsztatem literackim przywołującym na myśl literaturę z wyższej półki; bez nadmiernych dłużyzn, ale jednocześnie skupionej na szczegółach, bez drewnianych dialogów, choć ze zwrotami akcji charakterystycznymi dla prozy gatunkowej spod znaku thrillera psychologicznego. Umiejętne wyważenie punktów ciężkości w jej powieści sprawia, że tę gęstą od niedomówień, intrygującą tajemnicami z przeszłości historię czyta się z wciąż rosnącym zainteresowaniem.
Willinhgam oddaje głos swojej bohaterce w pierwszoosobowej narracji, co nie zawsze sprawdza się w lekturze, ale jej Isabelle to postać intrygująca, a już na pewno niejednoznaczna w ocenie, co sprawia, że forma opowiadania z jej perspektywy tylko przysłużyła się fabule. Kobieta cierpi na bezsenność, która to przypadłość towarzyszy jej od dzieciństwa, teraz spotęgowana niekończącym się stresem związanym z porwaniem synka. Ustawicznie zmęczony umysł nie radzi sobie z osądem rzeczywistości co sprawia, że choć Isabelle jest przekonana, że za zniknięciem dziecka stoi ktoś spoza jej najbliższych, zaczyna wątpić w słuszność takiego myślenia. Podobnie zresztą czyni czytelnik, dodatkowo zaintrygowany niełatwymi do jednoznacznej interpretacji wydarzeniami z przeszłości głównej bohaterki, na równi z oceną intencji podkastera, czy wcześniejszych wyborów życiowych Isabelle.
Tyle groźnych miejsc to nie tylko rasowa powieść gatunkowa, ale także sprawnie napisana literatura środka, umiejętnie łącząca wypracowany styl opowieści z wątkami i kalkami czerpanymi z bogatych zasobów thrillera, także psychologicznego. Autorka przy okazji tej historii porusza szereg nurtujących współczesne społeczeństwo tematów, takich choćby jak oczekiwania wobec kobiet i natrętna próba ustawicznego przypisywania im określonych ról społecznych, czy chorobliwa fascynacja współczesnych odbiorców wszelkiego rodzaju przestępstwami, tak chętnie eksploatowanymi w internetowych mediach. Jedno jest pewne: dawno nie czytałem tak dobrego thrillera (nawet jeśli jego rozwiązanie jest w moim odczuciu nieco naciągane), a nazwisko Stacy Willingham warte jest zapamiętania. Trzymam kciuki, żeby tej bardzo dobrze zapowiadającej się kariery literackiej nic nie zepsuło.
Informacje o książce
autorka Stacy Willingham
tytuł Tyle groźnych miejsc (All the Dangerous Things)
przekłada Dobromiła Jankowska
Wydawnictwo Agora 2024
ocena 5/6
recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem